Historia miłości Róży i Małego Księcia

Historia miłości Róży i mojej zaczyna się dość nietypowo. Jej ziarenko dotarło na moją planetę nie wiadomo skąd. Od początku wzbudziła ona we mnie wielkie zainteresowanie, a szczególnie wtedy, gdy krzak zaczynał rosnąć. Bacznie obserwowałem ten pęd. Byłem bardzo ciekawy, czy to nowy gatunek baobabu, które licznie porastały moją planetę,czy też zupełnie coś innego. Czułem, że wykwitnie z niego coś wspaniałego i cudownego! Szybo zaczął się formować w kwiat, starannie dobierał barwy.

Historia miłości Róży i mojej zaczyna się dość nietypowo. Jej ziarenko dotarło na moją planetę nie wiadomo skąd. Od początku wzbudziła ona we mnie wielkie zainteresowanie, a szczególnie wtedy, gdy krzak zaczynał rosnąć. Bacznie obserwowałem ten pęd. Byłem bardzo ciekawy, czy to nowy gatunek baobabu, które licznie porastały moją planetę,czy też zupełnie coś innego. Czułem, że wykwitnie z niego coś wspaniałego i cudownego! Szybo zaczął się formować w kwiat, starannie dobierał barwy. Ubierał się wolno, dopasowywał płatki jeden do drugiego. Nie mogłem się doczekać, kiedy pokaże całe swoje piękno. Aż pewnego dnia o wschodzie słońca ukazała się Róża. Nie umiałem nadziwić się jej wyglądem. Wyglądała wspaniale, inaczej niż baobaby i dlatego tak bardzo mi się spodobała. Prowadziliśmy liczne rozmowy w których doświadczałem na przemian uczucia smutku, żalu, złości, a nade wszystko bezradności. Była dumna, świadoma swojej urody i czaru. Zachowywała się jak kobieta- kapryśna, wymagająca troski i opieki. Róża była pewna swojego piękna, nie umiała docenić mojej pomocy, tego jak się nią opiekowałem, jak przykrywałem ja kloszem i podlewałem. Wpędzała mnie w poczucie winy i sprawiała mi ból. Dlatego przestałem jej wierzyć, byłem nieszczęśliwy. Po prostu była za bardzo skomplikowana i nie umiałem jej zaufać. Postanowiłem więc opuścić swoją planetę i zostawić ją samą. W swojej wędrówce wiele razy wspominałem o niej. Dowiedziałem się,że jest “efemeryczna”, czyli zagrożona bliskim unicestwieniem. Miałem wyrzuty sumienia, że ją zostawiłem - powinienem sądzić ją według czynów, a nie słów. Brakowało mi jej “ lecz byłem za młody, aby umieć ją kochać”. Kiedy dotarłem do ogrodu pełnego róż zrobiło mi się smutno- moja Róża zapewniała mnie, że jest jedyna na świecie, a tak jednak nie było. Wkrótce jednak zrozumiałem, że jest dla mnie najważniejsza, gdyż ją podlewałem, przykrywałem kloszem, chroniłem ją przed niebezpieczeństwem, słuchałem jej skarg, a czasem jej milczenia.’’ Ponieważ była moją Różą’’. Tak więc postanowiłem wrócić do swojej Róży, ona jest słaba i naiwna. Wiedziałem,że muszę się nią zaopiekować . Czułem się za nią odpowiedzialny!