Interpretacja wiersza Anny Kamieńskiej "Hiob i młodzieniec"

Wiersz Anny Kamieńskiej jest monologiem, w którym podmiot liryczny - tytułowy młodzieniec - zwraca się do Hioba, adresata jego przemowy, jak uczeń do nauczyciela, którego prosi o pomoc w przygotowaniu się na przeciwności losu i cierpienie, jakie go czekają w życiu. W wierszu sześciokrotnie powraca słowo „uczyć” odmieniane głównie w trybie rozkazującym. Ta wielokrotnie, wręcz uporczywie powtarzana prośba przypomina mi błagalną litanię o łaskę pokory i umiejętności pogodzenia się z upływem czasu.

Wiersz Anny Kamieńskiej jest monologiem, w którym podmiot liryczny - tytułowy młodzieniec - zwraca się do Hioba, adresata jego przemowy, jak uczeń do nauczyciela, którego prosi o pomoc w przygotowaniu się na przeciwności losu i cierpienie, jakie go czekają w życiu.
W wierszu sześciokrotnie powraca słowo „uczyć” odmieniane głównie w trybie rozkazującym. Ta wielokrotnie, wręcz uporczywie powtarzana prośba przypomina mi błagalną litanię o łaskę pokory i umiejętności pogodzenia się z upływem czasu. Tekst jest bardzo oszczędny w środki stylistyczne. Występują tu tylko dwa porównania. Podmiot liryczny porównuje siebie do małego, zagubionego chłopca a ludzką niezgodę na upływ czasu do kłody próbującej zatrzymać bieg rzeki. Wiersz ten nie zawiera rymów. Podział na strofy jest dowolny i nie odpowiada żadnym schematom. Cała ta liryczna wypowiedź jest bardzo prosta i naturalna a swoim tonem przypomina rozmowę. Postać Hioba wywodzi się z biblijnej przypowieści ze Starego Testamentu. Hiob był majętnym, sprawiedliwym i bogobojnym człowiekiem z licznym potomstwem i kochającą żoną - ulubieńcem Boga. Szatan postanowił założyć się z Bogiem, że Hiob miłuje go w zamian za dobra doczesne i w sytuacji cierpienia go opuści. Bóg zgodził się wystawić Hioba na próbę i udowodnić Szatanowi, że nie ma racji. Na Hioba zaczęły spadać same nieszczęścia: stracił majątek, rodzinę, zachorował na trąd i został odtrącony przez wszystkich. Mimo to Hiob ufał nadal swemu Stwórcy i pozostał mu do końca wierny. Hiob nie buntuje się, bo jest wdzięczny Bogu za szczęście, którego doznał wcześniej w życiu. Wie, że to, co mu się przytrafia nie jest żadną karą. Ufa Bogu i godzi się ze swoim losem. Nasz podmiot liryczny zwraca się do tego wzoru człowieka pokornego i wierzącego w to, że wszystko, co go spotyka jest naturalnym biegiem zdarzeń, tak jak po dniu przychodzi noc, po lecie zima, a po słońcu deszcz.. Tytułowy młodzieniec uważa Hioba za niedościgłego mistrza, który posiadł trudną mądrość, jaką jest zaakceptowanie tego, co nieuchronne i szukanie sensu w naszym tragicznym istnieniu. Nasz młodzieniec - zdrowy, piękny i cieszący się życiem - jest świadom tego, co czeka go w przyszłości i nie potrafi się z tym pogodzić. Wszystko w nim się przeciw temu buntuje. Boi sie, że jego ciało stanie się odrażające, będzie cuchnąć. Nie wie, jak poradzi sobie z samotnością, bólem, cierpieniem, starością, przemijaniem, utratą bliskich czy ludzkim odtrąceniem.
Prosi Hioba o tę trudną naukę, ale w jego słowach pobrzmiewają lęk i rozpacz. Na koniec mówi, że brzydzi się posłuszeństwem, co świadczy moim zdaniem, że jego prośby być może nie są do końca szczere. W pewnym momencie wątpi w samego Hioba. Pyta go przecież z niedowierzaniem, czy zachował do końca czystość duszy, gdy tak bardzo cierpiał. W gruncie rzeczy młodzieniec chyba wcale nie chce być pokornym cielęciem prowadzonym na rzeź. Co prawda zdaje sobie sprawę, że tylko taka postawa, pełna wiary i ufności przynosi ukojenie, ale mam wrażenie, że wcale nie budzi ona jego szacunku.