Julian Tuwim obok mnie

To był maj. Skończyłam lekcje dość wcześniej, więc postanowiłam pójść do pobliskiego parku. Słońce delikatnie świeciło, a ptaki śpiewały przeróżne melodie. Szłam kamienną ścieżką, a dookoła mnie było pełno zieleni. Za małymi krzaczkami kryło się jezioro, na którym pływały kaczki i łabędzie, a obok niego stała brązowa, drewniana ławka. Postanowiłam, że usiądę na chwilę i w spokoju pomyślę, o projekcie z języka polskiego. Mieliśmy napisać wywiad ze znaną nam osobą. Siedziałam więc i myślałam, kogo mogłabym wybrać.

To był maj. Skończyłam lekcje dość wcześniej, więc postanowiłam pójść do pobliskiego parku. Słońce delikatnie świeciło, a ptaki śpiewały przeróżne melodie. Szłam kamienną ścieżką, a dookoła mnie było pełno zieleni. Za małymi krzaczkami kryło się jezioro, na którym pływały kaczki i łabędzie, a obok niego stała brązowa, drewniana ławka. Postanowiłam, że usiądę na chwilę i w spokoju pomyślę, o projekcie z języka polskiego. Mieliśmy napisać wywiad ze znaną nam osobą. Siedziałam więc i myślałam, kogo mogłabym wybrać. Wtem zobaczyłam, że zbliża się do mnie starszy pan. Miał siwe włosy zaczesane do tyłu, granatową koszulę z krótkim rękawem i brązowe spodnie. Sprawiał wrażenie pogodnego, miłego człowieka. Zdawało mi się, że już go gdzieś widziałam. -Przepraszam, mogę się przysiąść?-zapytał. -Oczywiście, proszę bardzo. Usiadł koło mnie i patrzył się raz na kaczki, raz na łabędzie. Nie przeszkadzała mi jego obecność, chociaż jedna myśl mnie dręczyła. Przecież ja już gdzieś tego pana widziałam! Tylko gdzie? -Przepraszam, że panu przeszkadzam, ale mam do pana pytanie– odważyłam się zapytać. -Pytaj, chętnie odpowiem. -Czy pan przypadkiem nie ma działki na ulicy Fiołkowej? Mam wrażenie, że gdzieś już pana widziałam. Siwy pan spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął.
-Nie, musiałaś mnie z kimś pomylić. Nie mam żadnej działki. Mieszkam na wsi, jestem tu przypadkowo i postanowiłem przejść się do parku. -A mam wrażenie, że już gdzieś pana widziałam. -Może to ci w czymś pomoże? Starszy pan ciągle mi się przyglądał, a uśmiech nie znikał z jego twarzy. -Stoi na stacji lokomotywa- kontynuował- ciężka, ogromna i pot z niej spływa, tłusta oliwa. -Stoi i sapie, dyszy i dmucha, żar z rozgranego jej brzucha bucha-wyręczyłam starszego pana.- Wiem, co to za wiersz, ale jak on mam mi pomóc skojarzyć sobie kim pan jest? Uśmiechnęłam się. Starszy pan patrzył na łabędzie mrucząc pod nosem „Lokomotywę” Juliana Tuwima. Pomyślałam, że je.. zaraz, zaraz! Wybuchłam głośnym śmiechem. Starszy pan spojrzał na mnie i również zaczął się śmiać. -Przez chwilę myślałam, że jest pan Julianem Tuwimem, którego widziałam w podręczniku od języka polskiego, ale to przecież niemożliwe! -Brawo, zgadłaś!- starszy pan popatrzył na mnie z uznaniem. Moja mina w tym momencie była nie do podrobienia. Nie wiedziałam, czy starszy pan mówił prawdę, czy też nie. Jednak po krótkiej chwili coraz bardziej docierało do mnie, że ten mężczyzna obok mnie to ten sam człowiek z podręcznika! -Niemożliwe! Pan naprawdę tutaj?- nie mogłam w to uwierzyć– przepraszam, że nie poznałam pana na samym początku. -Ależ nic nie szkodzi!- odparł z wyrozumiałością pan Tuwim. W tym momencie wpadłam na genialny pomysł! -Skoro mam przyjemność z panem rozmawiać, to czy chciałby pan udzielić mi odpowiedzi na kilka pytań? Muszę przygotować wywiad ze znaną osobą, a pan mógłby mi bardzo ułatwić tę sprawę. -Oczywiście! To będzie dla mnie przyjemnością. Chętnie odpowiem na twoje pytania. Pośpiesznie wyjęłam notes i długopis. Czułam, że ten wywiad będzie czymś wyjątkowym. -Chciałabym zapytać, co zainspirowało pana do pisania wierszy dla dzieci i młodzieży?

  • W moich czasach ludzie niezbyt chętnie pisali wiersze. A to, że kieruję je do dzieci i młodzieży to czysty przypadek. -Pewnie cieszy się pan, że wiersze, których jest pan autorem są popularne w dzisiejszych czasach. -Jestem bardzo zadowolony! Nawet nie wiesz, jak teraz trudno zrobić wrażenie na dzisiejszej młodzieży. To, że czytają moje wiersze uważam za swój sukces. -Kiedy zaczął pan pisać? -Dokładnie nie pamiętam, było to bardzo dawno temu, ale miałem około 14 lat. -To bardzo wcześniej. Ja mam 16 lat i czasami nawet proszę o pomoc mamę w napisaniu opowiadania lub innej pracy, a pan już samodzielnie pisał wiersze! Co wówczas mówili pana rodzice? -Z początku z dumą je czytali, byli zachwyceni, że mają tak zdolnego syna- pan Tuwim uśmiechnął się- jednak nie sądzili, że w przyszłości będę zajmował się twórczością. -No fakt, moi rodzice też by tak nie myśleli. Zdobył pan bardzo dużo nagród. Którą z nich uważa pan za najbardziej wartościową? Pan Tuwim chwilkę się zastanawiał, a mi wówczas spadł długopis. Wstałam, by go podnieść. Gdy usiadłam z powrotem na ławkę spojrzałam na mojego towarzysza. Ojejku! -Panie Tuwimie?- zapytałam rozglądając się. Pana Tuwima nigdzie nie było! Wstałam i rozejrzałam się dokładniej. Niestety, mój rozmówca zniknął. Nie wiedziałam jak to możliwe. Siedziałam jeszcze chwilę i rozglądałam się z nadzieją, że wróci, że gdzieś go jeszcze zobaczę. Zrobiło się dość późno i musiałam wracać do domu. Może innym razem?- pomyślałam. Całe szczęście, że nie musiałam martwić się o wywiad, ponieważ znalazłam osobę, które bardzo mi w tym pomogła. A samo spotkanie z panem Tuwimem było dla mnie wielkim zaszczytem! W końcu nie codziennie spotyka się tak wielkich autorów…