opis sytuacji

Pewnego dnia gdy Maćko czuł się już coraz gorzej Zbyszko postanowia wybrać się na polowanie. Wraz z Wawrkiem rozrzucali szałas, a na pniach drzew rozsmarowywali miód aby jego zapach zwabił niedźwiedzia. Wróciwszy do domu młodzieniec zaczął przygotowywać się na wyprawę. Ubrany w ciepły, łosi kubrak i żelazny czepiec wyrusza do lasu. Ma ze sobą dwuzębne, okute widły i stalowy, szeroki topór. Między gałęzmiami świecą promienie zachodzącego słońca, po drzewach „tłuką” się kraczące wrony, momentami słyszy zające.

Pewnego dnia gdy Maćko czuł się już coraz gorzej Zbyszko postanowia wybrać się na polowanie. Wraz z Wawrkiem rozrzucali szałas, a na pniach drzew rozsmarowywali miód aby jego zapach zwabił niedźwiedzia. Wróciwszy do domu młodzieniec zaczął przygotowywać się na wyprawę. Ubrany w ciepły, łosi kubrak i żelazny czepiec wyrusza do lasu. Ma ze sobą dwuzębne, okute widły i stalowy, szeroki topór. Między gałęzmiami świecą promienie zachodzącego słońca, po drzewach „tłuką” się kraczące wrony, momentami słyszy zające. Nawet o zachodzie w borze wciąż nie ma spokoju. Nieopodal Zbyszka przechodzi stado dzików a następnie łosie. Dopiero gdy na niebie zaczęły pojawiać się zorze las powoli ucicha, tylko od błota dochodzą wciąż różne odgłosy. Zbyszko żałując, że nie wziął ze sobą kuszy przypomina sobie o chłopie – Radziku, który niegdyś znikł wraz z rodziną. Wiatr ustaje, noc zapada, a młody rycerz wziąż myśli o niedźwiedziu i o Danusi. W końcu ogarnia go żal i tęskonota. Zapomina o niedźwiedziu i czuje, że musi jechać na Mazowsze. Po chwili słyszy jakis szelest i od razu bierze widły w garść. Głos staje się coraz wyraźniejszy. Nagle rycerz nad głową słyszy szum sosen a na twarzy czuje silny powiew. Teraz jest już pewny, że zbliża się do niego niedźwiedź.
Wytężonym wzrokiem młodzieniec zauważa przed sobą ogromny cień zwierzęcia. Niedźwiedź podnosi się unosząc przodnie łapy. Nagle Zbyszko zebrawszy się na odwagę szybko skacze i całą swoją siłą wbija widły w ciało niedźwiedzia. Cały las, aż trząsł się od ryku zwierzęcia, który próbuje wyjąć widły ze swojej piersi. Lecz po nieudanych staraniach wbija w siebie widły jeszcze mocniej chcąc dosięgnąć Zbyszka. Ten wciąż nie puszczając rękojeści, szarpie się z drapieżnikiem. Walka przedłuża się, bratanek Maćka wytęża ramiona, wygina grzbiet, aby się nie przewrócić. Zawadziwszy o korzeń niemal się przewraca, ale w tej samej chwili zauważa obok siebie ciemną posatć, która drugimi widłami podpiera bestię. Zbyszko nie zastanawiając się nad niczym zaczął ciąć niedźwiedzia toporem. W pewnym momencie ogromne zwierzę zawala się na ziemię i nastaje cisza.