„Prawdziwa miłość zawsze milczy – wyrazem prawdy są czyny nie słowa” - W. Szekspir. Wypowiedz się na ten temat odnosząc się do literatury i do innych dziedzin sztuki.

Miłość uznawana jest za sens ludzkiego życia. Czyni je prawdziwym i w pełni szczęśliwym. Moim zdaniem życie bez miłości byłoby niemożliwe. To uczucie jest częścią każdego człowieka. Jest niezwykłym stanem dla ludzkiego ciała i umysłu. Jednak czy potrafimy sformułować definicję miłości, która w pełni odzwierciedli jej sens? Czy potrafimy określić jak wygląda prawdziwa miłość? Myślę, że można zgodzić się z Williamem Szekspirem i tezą, iż „wyrazem prawdy są czyny nie słowa”.

Miłość uznawana jest za sens ludzkiego życia. Czyni je prawdziwym i w pełni szczęśliwym. Moim zdaniem życie bez miłości byłoby niemożliwe. To uczucie jest częścią każdego człowieka. Jest niezwykłym stanem dla ludzkiego ciała i umysłu. Jednak czy potrafimy sformułować definicję miłości, która w pełni odzwierciedli jej sens? Czy potrafimy określić jak wygląda prawdziwa miłość? Myślę, że można zgodzić się z Williamem Szekspirem i tezą, iż „wyrazem prawdy są czyny nie słowa”.

Idealnym przykładem potwierdzającym ową tezę jest „Kamizelka” Bolesława Prusa. „Kamizelka” to historia pewnego małżeństwa, które łączyło ogromne uczucie i więź. Wspólnie pracowali na swoje utrzymanie, codziennie chodzili na spacery, cieszyli się z życia i z tego, że są razem. Nawet w czasie choroby pana nie odeszli, nie poddali się, a wspierali i wspólnie o siebie troszczyli. Można kłócić się o to, czy słusznie postępowali żyjąc nadzieją i kłamstwem, można kłócić się o to, jak na miejscu żony należało postąpić, można mieć swoje racje. Nikt jednak, dopóki sam nie przeżyje takiego dramatu, nie powinien zarzucić żonie, że zamiast powiedzieć prawdę o stanie męża wolała go okłamywać i trzymać w błędnej nadziei. Być może było to niewłaściwe, może wręcz przeciwnie, jednak jej zachowanie pokazało nam jak silnie kochała męża. Z miłości „pan - co dzień posuwał sprzączkę, ażeby uspokoić żonę, a pani co dzień - skracała pasek, aby mężowi dodać otuchy…” Małżonkowie nie rozmawiali o pogarszającym się stanie pana, o jego pewnej śmierci, zamiast tego mąż ciągle udowadniał żonie, że zdrowieje, a żona potwierdzała jego przypuszczenia. Jestem pewna, że zdawali sobie sprawę z beznadziejności zaistniałej sytuacji i z nieuchronności tego, co ostateczne, lecz dla swojego własnego dobra i dobra siebie nawzajem woleli nie myśleć o tym, woleli żyć nadzieją, wmówić sobie, że może jednak jest szansa i może rzeczywiście pan zdrowieje. Każde zachowanie, gest, spojrzenie było na tyle wymowne, że wiedzieli o swojej ogromnej miłości i o trosce jaką się darzą, nie musieli mówić nic, wystarczyło, że są razem i mogą cieszyć się ze wspólnych chwil tyle, ile tylko się da.