"Życie jest tylko jedno,więc warto żyć"

Ludzie wciąż o coś zabiegają.Nieustannie gromadzą pieniądze,zmieniają auta na lepszej marki. W tym dążeniu do posiadania coraz częściej zapominają,że rzeczy materialne nie mogą być najważniejsze. One nie zapewnią człowiekowi szczęścia. Sądzę,że to życie,które otrzymaliśmy trzeba przeżyć sensownie. Swoją tezę postaram się udowodnić,odwołując się do poniższych argumentów. W pierwszym argumencie chcę zaprezentować postawę głównego bohatera opowiadania Ernesta Hemingway'a pt. ''stary człowiek i morze". Santiago był starym,doświadczonym rybakiem. Swój zawód starał się wykonywać najlepiej,jak potrafił,pomimo to przez wiele dni nie udało mu się nic złowić.

Ludzie wciąż o coś zabiegają.Nieustannie gromadzą pieniądze,zmieniają auta na lepszej marki. W tym dążeniu do posiadania coraz częściej zapominają,że rzeczy materialne nie mogą być najważniejsze. One nie zapewnią człowiekowi szczęścia. Sądzę,że to życie,które otrzymaliśmy trzeba przeżyć sensownie. Swoją tezę postaram się udowodnić,odwołując się do poniższych argumentów.

 W pierwszym argumencie chcę zaprezentować postawę głównego bohatera opowiadania Ernesta Hemingway'a pt. ''stary człowiek i morze". Santiago był starym,doświadczonym rybakiem. Swój zawód starał się wykonywać najlepiej,jak potrafił,pomimo to przez wiele dni nie udało mu się nic złowić. Dzięki swojej niezwykłej wytrwałości i doświadczeniu zawodowemu Santiago złowił ogromną rybę.Walczył z nią bez przerwy dzień,noc,dzień i kolejną noc. Później starał się dopłynąć z marlinem do portu. Niestety holowana ryba krwawiła. Krew zwabiła rekiny. Pomimo ogromnego zmęczenia Santiago podjął nierówną walkę. Walczył do końca,nie rezygnował. Do portu doholował sam szkielet ryby z głową. Nie była to jednak jego przegrana,tylko zwycięstwo nad samym sobą. Postawa Santiago uczy,że sumienne wykonywanie zawodu daje człowiekowi satysfakcję. Praca daje życiu sens.

  W drugim argumencie chciałabym odwołać się do książki Aleksandra Kamińskiego pod tytułem "Kamienie na Szaniec". Ta lektura opowiada o losach grupy członków Szarych Szeregów podczas II wojny światowej. Została oparta na autentycznych wydarzeniach z okresu okupacji niemieckiej. Głównymi bohaterami są Alek,Rudy i Zośka. Byli to młodzi ludzie,należeli do drużyny harcerskiej,mieli wielkie plany na przyszłość,które pokrzyżował wybuch II wojny światowej. Razem ze swoimi przyjaciółmi postanowili działać na rzecz ojczyzny pomimo młodego wieku. Dołączyli do akcji Małego Sabotażu,prowadzonej przez podziemną organizacje "Wawer". Alek,Rudy i Zośka muszą pracować,by pomóc finansowo swoim rodzicom. Nie dali sobie nawet chwili wytchnienia i relaksu,żyli pełną życia. W chwilach,gdy nie brali udziału w akcjach sabotażowych,uczyli  się. Organizowali tajne komplety matematyki i fizyki oraz cykle dyskusji historycznych i światopoglądowych. Dbali,by dzieci pozbawione edukacji szkolnej,ciągle się kształciły. 23 marca 1943 r. Rudy został aresztowany. Podczas rewizji znaleziono materiały potwierdzające związek Rudego z organizacją dywersyjną. Chłopiec poddany został straszliwym torturom,ale nie wydał nikogo. Pada rozkaz,aby bić go aż do śmierci. Zośce,Alkowi i innym członkom drużyny nawet nie przyszło do głowy,aby zostawić przyjaciela. Postanowili go odbić. Udało im się to,lecz gdy odbili Rudego,był strasznie skatowany. Alek w trakcie akcji został ranny w brzuch. Umarli jednego dnia. Ta smutna historia przedstawia trójkę wspaniałych przyjaciół,którzy nie tracili czasu na głupstwa,lecz w trudnym wojennym czasie "czerpali życie całym sobą".Są idealnym przykładem do naśladowania przez młodych ludzi. Moim zdaniem swoje życie przeżyli sensownie.

W trzecim argumencie chciałabym odwołać się do historii pewnego człowieka,którego życie powinno zainspirować każdego z nas. Jest to historia pana Janusza Świtaja,który 18 maja 1993 roku na 2 tygodnie przed 18-tymi urodzinami uległ wypadkowi komunikacyjnemu. Doszło do urazu kręgosłupa szyjnego i zmiażdżenia rdzenia kręgowego. Został całkowicie sparaliżowany. Od tamtego nieszczęścia jego życie zmieniło się diametralnie. Nie mógł poruszać się o własnych siłach. Nie opuszczał domu. Opiekowali się nim rodzice. Po 17 latach takiego życia Janusz Świtaj poprosił polski sąd o eutanazję. Sprawa trafiła do mediów,coraz więcej osób usłyszało o nim. Wreszcie Świtajem zajęła się fundacja "Mimo wszystko" Anny Dymnej. Został poddany rehabilitacji oraz dostał opiekę medyczną. Po wielu latach odzyskał  władzę nad jedną ręką. Dostał tak skonstruowany wózek inwalidzki,dzięki któremu może się poruszać. Znalazła się też dla niego praca na pół etatu w fundacji Anny Dymnej. Pan Janusz okazał się tytanem pracy,wyszukuje inne osoby niepełnosprawne i organizuje dla nich pomoc. Ukończył liceum,otrzymał indeks Uniwersytetu Śląskiego.Obecnie studiuje psychologię,bo jak twierdzi-chce lepiej pomagać innym. W swoich wypowiedziach podkreśla,że spełnił swoje marzenia,dopiął celu,teraz jest szczęśliwym studentem. Ta wspaniała historia ukazuje jak człowiek,który był na samym dnie rozpaczy,który nie chciał żyć,może wspiąć się na sam szczyt. Inwalidztwo nie jest wcale przeszkodą w samorealizacji,oczywiście potrzebne jest wsparcie,ale nawet ono nie wystarczy,gdy zabraknie sił wewnętrznych. Podziwiam Janusza Świtaja,który według mnie jest człowiekiem spełnionym.

     Na zakończenie pragnę jeszcze raz podkreślić,że trzeba nieustannie pamiętać,że życie,które otrzymaliśmy jest czymś bezcennym,niepowtarzalnym.Dlatego warto nieustannie dokładać starań, by przeżyć je sensownie. Przywołane przeze mnie przykłady są dowodem na to,że nawet wojna czy niepełnosprawność nie zwalniają nas z obowiązku troski o jakość swojego życia.