Recenzja filmu- ostatni dzwonek

Nie spodziewałam się, że moim ulubionym filmem stanie się film zaliczany do gatunku dramatu psychologicznego. Jak się okazuje, tak właśnie klasyfikowany jest „Ostatni dzwonek”, wyreżyserowany przez Magdalenę Łazarkiewicz na podstawie scenariusza Włodzimierza Boleckiego. Opowiada o grupie licealistów z klasy 4a (kiedyś do liceum chodziło się przez cztery lata). Sprawiali oni gronu pedagogicznemu sporo problemów ze względu na swoje specyficzne poczucie humoru i upodobanie do żartów, takich jak przyniesienie na lekcję kaczki i ukrycie jej w kantorku.

Nie spodziewałam się, że moim ulubionym filmem stanie się film zaliczany do gatunku dramatu psychologicznego. Jak się okazuje, tak właśnie klasyfikowany jest „Ostatni dzwonek”, wyreżyserowany przez Magdalenę Łazarkiewicz na podstawie scenariusza Włodzimierza Boleckiego.

Opowiada o grupie licealistów z klasy 4a (kiedyś do liceum chodziło się przez cztery lata). Sprawiali oni gronu pedagogicznemu sporo problemów ze względu na swoje specyficzne poczucie humoru i upodobanie do żartów, takich jak przyniesienie na lekcję kaczki i ukrycie jej w kantorku.

Pod wpływem „Nowego” – Krzysztofa Buka, który przyjeżdża z Gdańska, relegowany za niepokorność wobec władzy – maturzyści dojrzewają i z pomocą wychowawczyni, młodej p. Agnieszki zakładają teatr.

Wolałabym nie zdradzać dalszych szczegółów fabuły, bo film uważam za taki, który każdy powinien obejrzeć (16+).

Świat, jaki tu jest przedstawiony to antyutopia. Tylko, że ta antyutopia istniała i zwała się Polską Ludową. Tę antyutopijność podkreśla kolorystyka, w jakiej nakręcono „Ostatni dzwonek” – złamane barwy, szarość. Taki był PRL, jak sądzę – starsi ode mnie mogą się tu wypowiedzieć obiektywnie. Oprócz złamanych barw można było zauważyć złamanych obywateli.

Oglądamy pojedyncze dramaty poszczególnych ludzi – Krzysztof początkowo nie ma zaufania swoich kolegów, którzy mylnie go oceniają i niesłusznie podejrzewają o zdradę, Świr (znakomicie zagrany przez Jacka Wójcickiego) zmaga się z historią własnej rodziny i „bagażem emocjonalnym” z nią związanym, młoda nauczycielka Agnieszka przeżywa dylematy, dyrektor pod koniec filmu próbuje się zachować przyzwoicie, ale w zasadzie brak mu kręgosłupa moralnego…

Życie nie jest tu proste. Ludzie się zmieniają, ich charaktery ewoluują. Czwartoklasiści, którzy na początku myślą tylko o zabawie, stopniowo zaczynają myśleć i dostrzegać to, na co kiedyś w ogóle nie zwracali uwagi – związek między władzą gnębiącą społeczeństwo i kłamstwami, opowiadanymi przez nauczycieli. Dociera do nich, dlaczego „Nowy” zachowuje się inaczej od nich.

Wszystko to muzycznie oprawił Zbigniew Preisner. Piosenki w filmie są wspaniałe. Zwykle twierdzę, że pieśni Mistrzów, takich jak Jacek Kaczmarski, nie powinny być wykonywane przez nikogo innego, bo nie zabrzmią już tak genialnie. Ale Jacek Wójcicki to także Mistrz.

Podsumowując, każdemu, kto jeszcze od 1989r. (bo wtedy „Ostatni dzwonek” powstał) nie zdążył go obejrzeć, polecam nadrobić zaległości.