wakacje mojego życia

Moje wakacje, które spędziłem od szóstego sierpnia do dwudziestego sierpnia były bardzo udane. Wraz z rodzicami pojechaliśmy nad morze, do miejscowości Sobieszów. Rodzice wynajęli przytulny domek w odległości 20 kilometrów od plaży. Co prawda troche spora odległość, jednakże zawsze gdy chciałem jechać na plażę prosiłem tatę aby mnie podwiózł naszym samochodem. Zazwyczaj gdy dojeżdzaliśmy na plażę było troche ludzi, dlatego nie nudziłem się. Poznałem tam grupkę chłopaków, w moim wieku. Byli oni całkiem wporządku.

Moje wakacje, które spędziłem od szóstego sierpnia do dwudziestego sierpnia były bardzo udane. Wraz z rodzicami pojechaliśmy nad morze, do miejscowości Sobieszów. Rodzice wynajęli przytulny domek w odległości 20 kilometrów od plaży. Co prawda troche spora odległość, jednakże zawsze gdy chciałem jechać na plażę prosiłem tatę aby mnie podwiózł naszym samochodem. Zazwyczaj gdy dojeżdzaliśmy na plażę było troche ludzi, dlatego nie nudziłem się. Poznałem tam grupkę chłopaków, w moim wieku. Byli oni całkiem wporządku. Rodzice rozłożyli się z ręcznikami przy wodzie, po czym poszli do wody. Wraz z Markiem, Kamilem oraz Marcinem poszliśmy na pomost, poskakać do morza. Nie było żadnego zakazu a i nasi rodzice mi na to pozwolili. Po paru godzinach spędzonych nad morzem zmuszeni byliśmy wrócić do domku letniskowego. Na miejscu zastaliśmy administratora tego obiektu, poinformował nas on iż do domku na przeciwko wprowadzają się kolejni goście, dlatego też zmuszeni jesteśmy wspólnie używać łazienki. Rodzice zgodzili się, nie mieliśmy nic przeciwko. Po rozmowie z administratorem poszliśmy do pokoju się przebrać, a następnie poszliśmy na kolację do stołówki. Po kolacji, wróciliśmy do domku gdzie udaliśmy się do snu. Kolejne dni płynęły monotonnie, za domkami było boisko do siatkówki plażowej, postanowiłem dołączyć do gry. Poznałem tam kolejną grupę osób, przez co nie nudziłem się na moich wakacjach. Rodzice uprzedzili mnie że jadą do sklepu po napoje jakieś, i kiełbaski gdyż na wieczór będzie ognisko. Ja zostałem na obozowisku, przez co miło spędziłem czas z znajomymi. Pod wieczór, gdy już zrobiło się ciemno i nie można było dostrzec piłki, poszliśmy do domku jednego z uczestników gry w siatkówkę. Tam zaczęliśmy grać w różne gry planszowe typu Monopolly. Gdy była już dwudziesta pierwsza zaczęliśmy grać w butelkę, były różne wyzwania przez co nie które były dość wstydliwe i nie wykonalne. Rodzice już dawno wrócili do domku, uprzedziłem ich przez telefon że idę do domku kolegi. Koło godziny 22 zaczęliśmy opowiadać sobie straszne historie, przez co nasze wakacje nabrały obrotu. Gdy Weronika(koleżanka, która grała w siatkówkę) zaczęła opowiadać historię nagle usłyszeliśmy jakieś ciche pukanie do drzwi, wystraszyliśmy się, zatrzasnęliśmy drzwi. Gdy rodzice usłyszęli że jesteśmy przerażeni przyszli do nas. Jednakże okazało się że nasz strach był uzasadniony. Do drzwi pukał mężczyzna ubrany w czarny dres, na głowie miał czarnego fullcapa z naszywką Lakers’ów, drużyny koszykarskiej USA. Mój ojciec przez chwilę go gonił, jednakże postanowił wrócić do nas i zobaczyć czy nic nam się nie stało. Na drugi dzień, jak już wszyscy wstali udaliśmy się do administratora budynku czy to nie był jakiś głupi żart z jego strony, okazało się iż był to jakiś kawalarz z sąsiedniego obozu, który od zawsze starał się przyciągnąć ludzi do siebie, jednakże z względu na panujące tam warunki nikt tam nie chciał wynajmować pokoju. Od teraz pan Mariusz(opiekun obozu) postanowił zamykać na noc bramę, aby takie incydenty się nie powtarzały. Przez kolejne dni nasz plan wakacyjny się nie zmieniał, od czasu do czasu jeździliśmy na plażę, na tor gokartowy i ogółem chodziliśmy po miejscowości. Okazało się że połowa dzieciaków które tam poznałem są z mojej miejscowości, przez co po wakacjach dalej mogłem się z nimi spotykać. Trzy dni przed wyjazdem zdarzył się nieszczęśliwy wypadek, natomiast biegając po boisku chłopak o imieniu Piotrek z impetem uderzył w słup trzymający siatkę, rozciął sobie łuk brwiowy przez co zmuszony był jechać do szpitala który umieszczony był o 17 kilometrów od naszego obozowiska. Mój ojciec postanowił go odwieźć do szpitala na zszycie łuku brwiowego. Tak też się stało, po pewnym czasie Piotrek wrócił z dwoma szwami na łuku. Tak też spędziłem moje wakacje, bardzo chętnie bym je powtórzył jednakże nie wiem czy kiedykolwiek mi się to uda. Teraz nadal spotykam się z osobami poznanymi na wakacjach.