Różne wizerunki kobiet w literaturze i sztuce. Przedstaw wybrane przykłady.

Mężczyźni uważają, że nie jest łatwo zrozumieć kobietę. Wergiliusz w „Eneidzie” pisał, że „Niestałą i zmienną jest zawsze kobieta”, z kolei Heinrich Heine ubolewał, iż „Nigdy nie można oznaczyć z pewnością, gdzie się w kobiecie anioł kończy, a diabeł poczyna”. Ileż różnorodnych wizerunków kobiet dostarcza nam literatura i sztuka od starożytności do współczesności. Delikatny anioł i demoniczny wamp, wierna małżonka – przyjaciel i wrzaskliwa hetera, troskliwa mateczka i wyrodny babsztyl, bezbronne dziewczę i pewna swych racji heroina.

Mężczyźni uważają, że nie jest łatwo zrozumieć kobietę. Wergiliusz w „Eneidzie” pisał, że „Niestałą i zmienną jest zawsze kobieta”, z kolei Heinrich Heine ubolewał, iż „Nigdy nie można oznaczyć z pewnością, gdzie się w kobiecie anioł kończy, a diabeł poczyna”. Ileż różnorodnych wizerunków kobiet dostarcza nam literatura i sztuka od starożytności do współczesności. Delikatny anioł i demoniczny wamp, wierna małżonka – przyjaciel i wrzaskliwa hetera, troskliwa mateczka i wyrodny babsztyl, bezbronne dziewczę i pewna swych racji heroina. Nie sposób nawet wymienić przeróżnych odsłon kobiecej natury. Dlatego szczególnie interesująca wydaje mi się kwestia obecności w sztuce zupełnie sprzecznych wizerunków kobiet, przykłady kontrastowych portretów bohaterek. W swojej wypowiedzi chciałabym zaprezentować wizerunki kobiet, które zestawiłam na zasadzie opozycji, aby wskazać na dualizm, niejednoznaczność i wielowymiarowość postaci kobiecych.

Pierwsze para porównywanych przeze mnie bohaterek to święta i grzesznica. Wzorem przymiotów kobiety w kulturze chrześcijańskiej jest Maryja. Ewangeliczny przekaz ukazuje Maryję jako pełną posłuszeństwa i miłości do Boga. Na takie właśnie cechy zwracamy uwagę patrząc na „Pietę” Michała Anioła. Ta wspaniała rzeźba powstała w latach 1498-1500 i znajduje się w Bazylice Św. Piotra w Rzymie, stąd nazywana jest Pietą watykańską. Maryja trzyma bezwładne zwłoki zdjętego z krzyża Syna. Zupełnie tak jak kiedyś, gdy był niemowlęciem. Obdarza Go tą samą matczyną miłością. Tak jakby nic się nie zmieniło. Warto zwrócić uwagę, że Maryja ma młodą, niemal dziewczęcą twarz. Jest w niej to samo godne podziwu zrozumienie dla Boskich planów jak wówczas, kiedy podczas zwiastowania wypowiadała do archanioła Gabriela słowa „Niech mi się stanie”. Jej oblicze jest pełne godności, a jednocześnie pokory. Marię cechuję spokój, jest zamyślona, ale nie rozpacza. Cóż sugeruje rzeźba Michała Anioła? Być może nieść ma pocieszenie, aby nawet w chwilach cierpienia zachować godność – nic nie dzieje się przecież bez woli Boga. Maryja stała się symbolem dobroci i miłości. Patrząc na rzeźbę stwierdzamy, że nie piękno zewnętrzne, lecz piękno duszy jest sprawa najważniejszą. Z kolei kobiety przedstawione na grafikach Brunona Schulza należące do zbioru grafik pt. „Xięga Bałwochwalcza” do demoniczne modliszki, których biologiczne atrybuty są ważniejsze od duchowości. Bohaterki rysunków zwodzą pięknem swych ciał, kuszą atrakcyjnością swej fizjonomii. Chciałabym z kolei wskazać jakże odmienne wizerunki dwóch żon z utworów Adama Mickiewicza: Aldonę z „Konrada Wallenroda” i bohaterkę ballady „Lilie”.
Aldona to wzór wierności i poświęcenia dla małżonka Waltera Alfa. Młodzi poznali się na dworze władcy litewskiego Kiejstuta, ojca dziewczyny i pobrali, darząc siebie uczuciem miłości. Niestety, szczęście młodej pary nie trwało długo – do zamku zaczęły docierać coraz to nowe wieści o plądrujących litewskie ziemie Krzyżakach. Walter nie mógł odnaleźć szczęścia przy boku ukochanej małżonki, postanowił poświęcić się dla dobra ojczyzny i rozstać się z Aldoną. Małżonkowie odbyli wzruszającą rozmowę. Walter powiedział żonie, by od tej chwili traktowała go jak zmarłego, by wyszła ponownie za mąż: „Jesteś młoda i piękna, znajdziesz pociechę, zapomnisz! / Wielu książąt dawniej o twą starało się rękę; / Jesteś wolna, jesteś wdową po wielkim człowieku, / Który dla dobra ojczyzny wyrzekł się - nawet i ciebie! / Bywaj zdrowa, zapomnij; zapłacz niekiedy nade mną: / Walter wszystko utracił, Walter sam jeden pozostał / Jako Wiatr na pustyni; błąkać się musi po świecie, / Zdradzać, mordować i potem ginąć śmiercią haniebną”.
Aldona odpowiedziała, że nie zamierza wiązać się z nikim innym, lecz wstąpi do klasztoru, do bram którego odprowadził ją ukochany. Po smutnym pożegnaniu, Walter opuścił żonę. Jednak bohaterka nie chciała żyć z dala od ukochanego, dlatego też wybrała pustelniczy żywot w starej wieży nieopodal zamku Krzyżaków (w którym przebywał jej mąż). Poświęciła się, by choć nocami móc słyszeć głos Waltera – Konrada. Rozumiała, z jak wielkim poświęceniem wiąże się jego misja i nie chciała, aby był samotny. Czasem tylko zdarzało się jej zaśpiewać smutną pieśń, w której zawodziła nad swym życiem, nad przepłakanymi w samotności długimi latami: „Dni bez tęsknoty, nocy bez marzenia; / Spokojność na kształt cichego anioła, / We dnie i w nocy, na polu i w domie / Strzegła mię z bliska, chociaż niewidomie”. Po zamążpójściu, zamiast żyć w szczęśliwym i bezpiecznym domu, wśród gromadki dzieci i kochającego męża, dni upływały jej na tym samym – na cichej modlitwie w pustelniczej wieży. Aldona jednak niczego nie żałowała, ponieważ dokonała swego wyboru świadomie. Choć niejednokrotnie Konrad prosił ją o przebaczenie: „Niechaj łza straszna, co głazy przecieka, / Nie ginie darmo; zdejmę szyszak z głowy, / Tu niechaj spadnie, niech mi pali czoło, / Tu niechaj spadnie, jam cierpieć gotowy: / Chcę znać zawczasu, co mię w piekle czeka!”, ona zawsze zachowywała spokój. Kiedy Walter dokonał zemsty na znienawidzonych oprawcach swej ojczyzny, poprosił Aldonę, by towarzyszyła mu w powrocie na Litwę. Wierzył, że są jeszcze przed nimi wspólne szczęśliwe dni. Aldona kategorycznie odrzuciła tę propozycję. Przeczuwała, że upłynęło już zbyt wiele dni od czasów, gdy się poznali i pokochali, a teraz byli już tylko parą starców… Twierdziła, że będzie lepiej, gdy rozstaną się, pielęgnując w sercu wspomnienia młodzieńczego szczęścia: „Alfie, nam lepiej takimi pozostać; / Jakiemi dawniej byliśmy, jakiemi / Złączym się znowu ale nie na ziemi”. Swą miłość przypieczętowała śmiercią, kiedy samobójstwo popełnił jej ukochany. Szlachetna postawa Aldony wzbudza podziw i uznanie. Jakże odmienny jest sposób postępowania bohaterki „Lilii”… Najistotniejszą kwestią ballady Adama Mickiewicza jest sprawa popełnionego zła i kary dla głównej bohaterki - wiarołomnej żony. Ze strachu przed gniewem i karą, zamordowała męża powracającego z wyprawy u boku Bolesława Śmiałego, a następnie pochowała ciało w pobliżu lasu. Jeden grzech zmusza do popełnienia następnego. I znów kobieta chce uciec przed karą. Dlatego radzi się pustelnika, co powinna uczynić, aby uniknąć odpowiedzialności. Oburzać nas może postawa bohaterki – nie żałuje popełnionej zbrodni, a tylko obawia się kary. Oburzony jest także starzec, ale uspokaja kobietę – jej sekret nie zostanie wyjawiony, gdyż ten, który mógłby ja wydać przecież nie żyje. Jednak morderczyni jest dręczona przez wyrzuty sumienia. Nawiedza ją duch zmarłego męża, dzieci dopytują o swojego ojca. Wkrótce o rękę wdowy zaczynają ubiegać się dwaj bracia zamordowanego. Udręczona po raz kolejny prosi o pomoc starca. Wszystko być może potoczyłoby się szczęśliwie. Niestety, wianek dla przyszłej panny młodej został uwity z lilii rosnących na grobie. Na uroczystość przybywa duch męża, a Kościół wraz z wiarołomną żoną – morderczynią, braćmi – zdrajcami oraz gośćmi weselnymi zapada się pod ziemię. Ludowa moralność zawarta w balladzie Mickiewicza jest bezwzględna: „Nie ma zbrodni bez kary”. Przed karą nie ma ucieczki. Jeśli nie wymierzą sprawiedliwości żywi, to świat nadprzyrodzony upomni się o swoje prawa.

Następna zestawiona przeze mnie na zasadzie kontrastu para bohaterek to altruistka, tytułowa bohaterka filmu „Amelia” i egoistka Izabela Łęcka z powieści „Lalka” Bolesława Prusa. Amelia Poulin z francuskiego filmu w reżyserii Jean–Pierre’a Jeuneta to młoda dziewczyna mieszkająca w Paryżu. Pracuje jako kelnerka, od czasu do czasu odwiedza swojego ojca, opiekuje się kotem znajomej, a gdy jest jej smutno puszcza kaczki na kanale St. Martin lub ogląda w telewizji sprawozdania z własnego pogrzebu. Spośród otoczenia wyróżnia ją bogata wyobraźnia, wyjątkowa wrażliwość i niepohamowana skłonność do marzycielstwa. Pewnego dnia, a dokładnie 30 sierpnia 1997 roku, w dzień śmierci Lady Diany Amelia wpada na pomysł, iż będzie uszczęśliwiać ludzi. Pomaganie innym sprawia jej ogromną radość i postanawia wcielić się we współczesną dobrą wróżkę, która będzie anonimowo osładzać innym życie. Trzeba przyznać, że pomysłów jej nie brakuje. Odnajduje właściciela skrzyneczki z chłopięcymi skarbami sprzed kilkudziesięciu lat, wywołując u starszego już człowieka łzy wzruszenia. Swata swoją koleżankę z pracy z codziennym gościem ich kawiarenki, przygotowuje list do sąsiadki, który rzekomo przesyła jej za pośrednictwem bardzo opieszałej poczty zmarły przed laty mąż, aby była przekonana, że za nią tęsknił, przebywając na misji wojskowej. Niewidomego mężczyznę chwyta za rękę i w pędzie komentuje, co dzieje się dookoła. Aby uszczęśliwić ojca, który nigdy nigdzie nie wyjeżdżał, wysyła ich ogrodowego krasnala w podróż do najciekawszych miejsc po świecie, z których staruszek otrzymuje kartki z pozdrowieniami. Wreszcie któregoś dnia poznaje mężczyznę – Nina, o którym śniła od urodzenia… Za życzliwość los wynagrodził ją prawdziwą miłością. Postać Amelii bardzo mnie wzruszyła. Śledząc poczynania bohaterki, widz sam odczuwa potrzebę bycia dobrym, przyjaznym dla innych. Jednak o ile Amelia jest życzliwa, pełna serdeczności, to cech tych jest zupełnie pozbawiona Izabela Łęcka. Znudzona życiem arystokratka, przyzwyczajona do życia w bogactwie, jest bezmyślna i wyrachowana, gardzi ludźmi, ma poczucie odrębności i wyższości. Kryterium, według którego ocenia ludzi, jest pochodzenie arystokratyczne.. Jej egzystencja jest monotonna i pozbawiona wartości. Izabela godzinami potrafi wpatrywać się w kopię posągu Apollina, co może symbolizować, iż mimo że jest osobą szlachetnie urodzoną, o wyrafinowanym guście, jest kobietą bezduszną, o kamiennym sercu: „Panna Izabela od kolebki żyła w świecie pięknym i nie tylko nadludzkim, ale - nadnaturalnym. Sypiała w puchach, odziewała się w jedwabie i hafty, siadała na rzeźbionych i wyściełanych hebanach lub palisandrach, piła z kryształów, jadała ze sreber i porcelany kosztownej jak złoto. Dla niej nie istniały pory roku, tylko wiekuista wiosna, pełna łagodnego światła, żywych kwiatów i woni. Nie istniały pory dnia, gdyż nieraz przez całe miesiące kładła się spać o ósmej rano, a jadała obiad o drugiej po północy. Nie istniały różnice położeń geograficznych, gdyż w Paryżu, Wiedniu, Rzymie, Berlinie czy Londynie znajdowali się ci sami ludzie, te same obyczaje, te same sprzęty, a nawet te same potrawy: zupy z wodorostów Oceanu Spokojnego, ostrygi z Morza Północnego, ryby z Atlantyku albo z Morza Śródziemnego, zwierzyna ze wszystkich krajów, owoce ze wszystkich części świata. Dla niej nie istniała nawet siła ciężkości, gdyż krzesła jej podsuwano, talerze podawano, ją samą na ulicy wieziono, na schody wprowadzano, na góry wnoszono. Mężczyźni za nią szaleją, ona chce być adorowana. Zimna i nieczuła, niezdolna do prawdziwego uczucia, miłość traktuje jako zabawę, uczucia są dla niej igraszką. Uważa, że świat jest stworzony wyłącznie dla niej i dla arystokracji. „Rozumiejąc, że wielki świat jest wyższym światem, panna Izabela dowiedziała się powoli, że do tych wyżyn wzbić się można i stale na nich przebywać tylko za pomocą dwóch skrzydeł : urodzenia i majątku. Urodzenie zaś i majątek są przywiązane do pewnych wybranych familii, jak kwiat i owoc pomarańczy do pomarańczowego drzewa." Jest egoistką, nie potrafi wyrzec się czegokolwiek na korzyść innych. Nawet działalność filantropijna, której się podejmuje nie jest podyktowana sercem, ale chęcią pokazania się w towarzystwie. Gardziła uczuciami Wokulskiego, traktowała go z niechęcią. Wokulski był dla niej zwyczajnym kupcem. Zaręczyła się tylko ze względu na trudną sytuację materialną ojca, nie potrafiła jednak szanować tego człowieka, który ją uwielbiał i kochał. “Gdyby Wokulski był takim podróżnikiem, a przynajmniej górnikiem, który zrobił miliony, dziesięć lat mieszkając pod ziemią!… Ale on był tylko kupcem, w dodatku - galanteryjnym!… Nie umiał nawet po angielsku, co chwilę odzywał się w nim dorobkiewicz, który w młodym wieku restauracyjnym gościom przynosił jedzenie z kuchni. Taki człowiek, co najwyżej, mógł by być dobrym doradcą, nawet nieocenionym przyjacielem (w gabinecie, gdy nie ma gości). Nawet… mężem, boć spotykają ludzi straszne nieszczęścia. Ale kochankiem… No, to byłoby po prostu śmieszne… W razie potrzeby najarystokratyczniejsze damy kąpią się w błotnych wannach; lecz bawić się w błocie mógłby tylko szaleniec.” (…) “Panna Izabela kilka razy spotkała Wokulskiego w Łazienkach i nawet raczyła odpowiadać na jego ukłony. Między zielonymi drzewami i obok posągów grubianin ten wydał jej się znowu innym aniżeli za kontuarem sklepu. Gdybyż on miał dobra ziemskie, z parkiem, pałacem, sadzawką ?…” Z jej winy związek z Wokulskim nie mógł być udany. Izabela Łęcka postanowiła opuścić kraj i spędzić życie w klasztorze. Można stwierdzić, że bohaterka ponosi klęskę. Ale trudno jej współczuć. Była osamotniona z własnej winy. Wreszcie ostatnia para bohaterek, które chcę porównać to pokorna i pracowita Marta Korczyńska, bohaterka powieści „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej oraz apodyktyczna hipokrytka Aniela Dulska z dramatu Gabrieli Zapolskiej „Moralność pani Dulskiej” Marta jest ubogą krewną Benedykta Korczyńskiego – sierotą. W Korczynie przebywa od czasów swojej młodości. Doświadczenia życiowe - utracona miłość i trud pracy uczyniły z niej kobietę cyniczną, czasem szyderczą. Jednak pod „drwiącą” powierzchownością kryje się istota wrażliwa, i dobra. Dzieci Korczyńskich, które wychowała, uwielbiają cioteczkę. Justyna ją szanuje, poważa, liczy się z jej opinią, choć czasem nie może zrozumieć. Młoda Orzelska nie pojmuje, w jaki sposób można odrzucić miłość, jaka łączyła Martę i Anzelma, ale stara panna i na to ma wytłumaczenie: „Przyczyny… (…) Dwie ich były: raz, że królewna okrutnie bała się ludzkiego śmiechu; po wtóre, że bardzo też zlękła się ciężkiej pracy. Ot, i wszystko. (…) Zabraniać nie zabraniali, bo nikt też i prawa do tego nie miał. (…) Ale wyśmiewali się, żartowali, kpili!” Od chwili rozstania z Anzelmem, Marta pozostaje samotna, nie związała się z nikim, w hołdzie uczuciom, jakie łączyły ją z Bohatyrowiczem. Poświęciła się pracy, której tak się obawiała i w pomaganiu Benedyktowi przy prowadzeniu gospodarstwa upatrywała sensu życia. Jest świetną gospodynią: wybornie gotuje, zaopatruje dom w produkty żywnościowe, czego dowodem jest hojnie wyposażona spiżarnia. Nie przejmuje się swoimi kłopotami ze zdrowiem, ignoruje dręczący ją latami kaszel. Jest bardzo skromna: czuje się zbędna w Korczynie, sądzi, ze nikt jej nie lubi. Po ślubie Justyny zamierza zamieszkać wraz z nią w Bohatyrowiczach. Informuje o tym Benedykta, przy okazji mówiąc o swoich uczuciach: „Słowo honoru! Bardzo chcę przy nich zamieszkać. (…) Chleba darmo im jeść nie będę, bo i doświadczenie w gospodarstwie mam, i siły do pracy jeszcze trochę… (…) A ja tu niepotrzebna… wieczny smutek! niepotrzebna nikomu… nikomu… nikomu…”

Benedykta zadziwia, ale jednocześnie wzrusza takie wyznanie krewnej. Mówi jej o tym, jak bardzo ją ceni: „ Co ty wygadujesz? Jakie głupstwo do głowy ci przyszło! Ty tu niepotrzebna! Boże kochany! A toż my z tobą od dwudziestu lat we dwoje pracujem! Tylkoż nas dwoje pracujących było! Niepotrzebna! A cóż ja bym począł, gdybym ciebie przy sobie nie miał! Toż ja nie tylko swojej, ale i twojej pracy zawdzięczam, ze utrzymałem się przy Korczynie! (…) Ależ ty dzieci moje na rękach wynosiłaś i wyhodowałaś! (…) i nie puszczę cię od siebie, jak sobie chcesz, nie puszczę…” Pełne uznania słowa Benedykta oraz zapewnienia o jego wieloletniej przyjaźni, przywiązaniu i zaufaniu, przekonują Martę do pozostania w Korczynie i stają się źródłem jej radości. Swoje znamienne, często powtarzane frazy „wieczny smutek” zamienia w tamtej chwili na „wieczną radość”. Dzięki Benedyktowi czuje się dowartościowana i pojmuje, że mimo utraconej miłości jej smutna egzystencja nie była pozbawiona sensu.

Martę Korczyńską można podziwiać za życiową mądrość, gospodarność, trud pracy, poświęcenie, a najbardziej - za godne znoszenie cierpienia. Podobnie Anielę Dulską można uznać za gospodarną, zaradną. To przecież ona stanowi o wszystkich domowych sprawach, zabiega o utrzymanie domu, płaci podatki.
Ale niestety, nie ma w sobie nic z pokory Marty Korczyńskiej. Jest apodyktyczna, krzykiem wymusza posłuch u rodziny, żądając całkowitego oddania. Dulska za wszelką cenę pragnie w oczach osób postronnych zachować pozory idealnej rodziny i domu, kierując się swym życiowym mottem: „Na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu, i aby nikt o nich nie wiedział. Rozwłóczyć je po świecie to ani moralne ani uczciwe." Wstydliwe sprawy ukrywa bardzo starannie: chcąc powstrzymać syna przed zadawaniem się z kobietami lekkich obyczajów i nocnymi eskapadami, sprowadza do domu młodą, urodziwą służącą, Hankę. Kobieta ma nadzieję, iż między nimi wywiąże się romans. Syn jest wielkim utrapieniem pani Dulskiej, burzy mur milczenia, który ona starannie budowało wokół rodzinnych sprawek. Dulska jednak stara się zapanować nad pozostałymi domownikami. Poniża swojego męża, Felicjana. On milczący i uległy poddał się jej woli. Wybrał on najłatwiejszą drogę przez życie, o nic nie musi zabiegać, codziennymi sprawami kieruje żona. Jedynymi przyjemnościami są rzadkie wypady do kawiarni i cygara, które jednak podobnie jak pieniądze na kawę wydziela mu małżonka. Chciwość jest kolejną wadą pani Dulskiej, bohaterka zapatrzona jest na dobra materialne, wymawia mieszkanie porządnej lokatorce, regularnie płacącą czynsz, ponieważ ta zrozpaczona z powodu zdrady męża próbowała popełnić samobójstwo w jej kamienicy. Dulska nie współczuła kobiecie, lecz jedynie była przerażona skandalem, jaki wywołała niedoszła samobójczyni. Dulska to kobieta nieczuła na krzywdy i cierpienia innych ludzi, obłudna i prymitywna.

Galeria portretów kobiet w sztuce jest niezwykle bogata. Można się zatem zastanawiać, jakie funkcje w dziełach sztuki pełnić mają w określony sposób ukształtowane bohaterki.