dżuma postawy bohaterów

Albert Camus w powieści Dżuma koncentruje się bardziej na przedstawieniu postaw swoich bohaterów wobec nieszczęścia, niż na charakterystyce samej zarazy. Sytuacja w jakiej się znaleźli jest sprawdzianem ich człowieczeństwa, reakcji na ludzkie cierpienie. Początkowo mieszkańcy miasta przyjmowali z niedowierzaniem wiadomość o zarazie, z biegiem czasu oswoili się z tą myślą i musieli określić swą postawę wobec zagrożenia. Niektórzy zajmowali się codziennymi sprawami bytowymi, inni starali się walczyć z tym złem jak np.

Albert Camus w powieści Dżuma koncentruje się bardziej na przedstawieniu postaw swoich bohaterów wobec nieszczęścia, niż na charakterystyce samej zarazy. Sytuacja w jakiej się znaleźli jest sprawdzianem ich człowieczeństwa, reakcji na ludzkie cierpienie. Początkowo mieszkańcy miasta przyjmowali z niedowierzaniem wiadomość o zarazie, z biegiem czasu oswoili się z tą myślą i musieli określić swą postawę wobec zagrożenia. Niektórzy zajmowali się codziennymi sprawami bytowymi, inni starali się walczyć z tym złem jak np.: doktor Rieux, Tarrou, Grand a także po pewnym czasie Rambert. Byli też tacy, którzy cieszyli się z wybuchu epidemii i chcieli by trwała jak najdłużej m.in. Cottard. Doktor Rieux od początku włączył się do walki z epidemią. Pierwszy uzmysłowił sobie niebezpieczeństwo zarazy, wiedział, że z panoszącym się złem trzeba walczyć, choć szanse na zwycięstwo są nikłe. Organizował służbę medyczną, namawiał innych do walki z chorobą, starał się poruszyć ich sumienie. Był człowiekiem wrażliwym na cierpienie innych, cenił życie każdego człowieka, mimo osobistej tragedii, ze wszystkich sił walczył ze złem. Uczciwie i sumiennie wykonywał swoją pracę, dla niego bakcyl dżumy jest symbolem wszelkiego zła, zagrożeniem, z którym należy walczyć, by zachować pełnię człowieczeństwa. Postawę aktywnej walki z zarazą przyjął bez wahania inny bohater powieści Jean Tarrou. Nie był stałym mieszkańcem Oranu, do miasta przybył, aby odpocząć, ale gdy wybuchła epidemia organizował ochotnicze formacje sanitarne, współpracujące z lekarzami i zakładami pogrzebowymi. Dużo wcześniej przyrzekł sobie, że nigdy nie przyczyni się do śmierci drugiego człowieka. W ten sposób pragnął zbliżyć się do swoiście pojmowanej świętości, celu ludzkiego działania. Uważał, że dżuma to zło, z którym należy walczyć, to okazja dla ludzi do czynienia dobra. Zmarł, gdy epidemia już ustępowała, jako jedna z ostatnich ofiar zarazy. Człowiekiem, który nie chce być biernym obserwatorem, lecz od początku usiłuje stawić czoło złu jest Joseph Grand, miejski urzędnik. Wstępuje do formacji ochotniczych, pracując jako sekretarz. Wysoko ceni ludzkie życie, jest niezwykle wrażliwy na krzywdę innych, zawsze gotów do pomocy. Chce walczyć z dżumą na tyle, na ile potrafi. Niosąc pomoc innym, sam się zaraża, lecz jest pierwszym uleczonym z tej choroby. Bohaterem powieści, początkowo nie angażującym się do przeciwdziałania epidemii jest paryski, młody dziennikarz Raymond Rambert. Za wszelką cenę próbuje opuścić miasto, nie interesuje go bohaterstwo, chce wrócić do Francji do ukochanej kobiety, by żyć i kochać. Po pewnym czasie, widząc niezłomną postawę doktora Rieuxa i Tarrou postanawia pozostać, choć pojawiła się realna szansa wyjazdu z miasta. Wstydzi się swego egoizmu. Wspiera ludzi niosących pomoc zarażonym i pracuje, by jak najszybciej opanować chorobę. Inne spojrzenie na zarazę, która ogarnęła miasto miał ojciec Paneloux, jezuita. Początkowo głosił, iż epidemia jest karą boską, zesłaną za grzechy. Im dłużej choroba się rozwijała i dziesiątkowała mieszkańców Oranu, widząc męczarnie konających, a zwłaszcza śmierć małego, niewinnego dziecka, zaczął zmieniać swój pogląd. Zaangażował się w pracę formacji sanitarnych, przestaje rozumieć dżumę jako karę za grzechy, lecz przejaw miłości Boga, której nie można zrozumieć. Usiłuje nieść ulgę nie tylko cierpieniom cielesnym, ale także duchowym. Udziela rad jak żyć, by czynić dobro. Zupełnie inną postawę reprezentuje Gottard. On przede wszystkim cieszy się z wybuchu zarazy i chce, by trwała jak najdłużej. W czasie blokady miasta dorabia na przemycie, a w dodatku jest poszukiwany przez policję. Zaraz jest w pewnym stopniu dla niego wybawieniem, dzięki temu czuje się bezpieczny. Mówi nawet: Zresztą dobrze mi z dżumą i nie wiem, dlaczego miałbym się wtrącać, żeby się skończyła. Zajął więc postawę bierną wobec zła, nie podziela entuzjazmu mieszkańców, wręcz przeciwnie, radujący się tłum wywołał w nim agresję, więc zaczął do niego strzelać.

Bohaterowie powieści nie mieli żadnego wpływu na pojawienie się dżumy, ale mieli wybór jak reagować na otaczające zło. Człowiek jest wolny i sam decyduje jakie wartości nadają sens jego życiu.