Charakterystyka podstawowych problemów bezpieczeństwa militarnego USA

Stany Zjednoczone Ameryki wkroczyły w drugą dekadę XXI w. jako jedyne światowe supermocarstwo. USA, chcąc nie tyle zaadaptować się do zmieniającej sytuacji geopolitycznej, ile zachować decydujący wpływ na jej kształtowanie oraz utrzymać swą pierwszoplanową rolę w światowej polityce, dokonują istotnych przemian w swej polityce bezpieczeństwa. Europa pogrążona w kryzysie finansowym i stopniowo zmniejszająca swój potencjał militarny – przestaje być kluczowym punktem odniesienia dla amerykańskiej strategii. USA uznały, że nadszedł czas ogłosić „strategiczny zwrot” ku regionowi Azji i Pacyfiku, który ma sprawić, że również obecny wiek będzie w przyszłości określany mianem kolejnego „amerykańskiego stulecia”.

Stany Zjednoczone Ameryki wkroczyły w drugą dekadę XXI w. jako jedyne światowe supermocarstwo. USA, chcąc nie tyle zaadaptować się do zmieniającej sytuacji geopolitycznej, ile zachować decydujący wpływ na jej kształtowanie oraz utrzymać swą pierwszoplanową rolę w światowej polityce, dokonują istotnych przemian w swej polityce bezpieczeństwa. Europa pogrążona w kryzysie finansowym i stopniowo zmniejszająca swój potencjał militarny – przestaje być kluczowym punktem odniesienia dla amerykańskiej strategii. USA uznały, że nadszedł czas ogłosić „strategiczny zwrot” ku regionowi Azji i Pacyfiku, który ma sprawić, że również obecny wiek będzie w przyszłości określany mianem kolejnego „amerykańskiego stulecia”. Rok 2011 był dla Stanów Zjednoczonych niejednoznaczny. Niespodziewany bunt arabskich mas przeciw dotychczasowym rządom niósł wprawdzie idealistyczne nadzieje związane z demokratyzacją, lecz dla Amerykanów oznaczał przede wszystkim obalenie egipskiego sojusznika Hosniego Mubaraka oraz chaos w Jemenie, który doprowadził do ustąpienia jemeńskiego prezydenta Alego Saleha w lutym 2012 r. Z kolei operacja w Libii – mimo że zakończona sukcesem – podsyciła wątpliwości, czy NATO, dumnie określające się jako najpotężniejszy sojusz w historii, jest w stanie sprostać wyzwaniom współczesnego świata. Natomiast w Syrii „arabska wiosna” przekształciła się w wojnę domową, a państwo to z miejsca stało się jednym z najbardziej zapalnych punktów globu gdzie od 2013 roku nasiliło swoją działalność Państwo islamskie. Po dekadzie nieustannych poszukiwań amerykańskim służbom i siłom specjalnym udało się w końcu wytropić i zlikwidować Osamę bin Ladena, symbol zamachów z 11 września 2001 r. i światowego terroryzmu. Raptem kilkanaście tygodni później prezydent Barack Obama ogłosił harmonogram wycofania części amerykańskich wojsk z Afganistanu, przygotowując się do ostatecznego zakończenia międzynarodowej operacji w tym kraju. Zwieńczenie 2011 r. przyniosło potężne rozczarowanie z powodu przegranej z Iranem geopolitycznej bitwy o Irak – tak bowiem należy traktować fiasko negocjacji w sprawie pozostania amerykańskich wojsk w tym ostatnim państwie. Kwestia irańskiego programu nuklearnego powróciła z nową siłą na przełomie 2011 i 2012 r., kiedy to Iran groził zablokowaniem cieśniny Ormuz, mającej istotne znaczenie dla transportu ropy naftowej z rejonu Zatoki Perskiej. Z kolei niespodziewana śmierć Kim Dzong Ila postawiła przed USA kolejnewyzwanie na Półwyspie Koreańskim. Dynamicznym przemianom na scenie międzynarodowej towarzyszyły dalsze zmagania amerykańskich władz z kryzysem finansowym. Stany Zjednoczone musiały dokonać licznych cięć wydatków, co nie ominęło oczywiście sfery obronności – oszczędności w tej dziedzinie wyniosą nie mniej niż 487 mld dolarów w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Ciągle istnieje poważne ryzyko, że budżet obronny ucierpi jeszcze bardziej, jeżeli amerykańskim politykom nie uda się znaleźć dodatkowych źródeł oszczędności. Znaczna część tych czynników znalazła swój wyraz w ogłoszonych w styczniu 2012 r. strategicznych wytycznych w sprawie obronności USA. Istotne z punktu widzenia amerykańskiej administracji punkty zawarto również w deklaracjach szczytu NATO z Chicago, przede wszystkim sankcjonujących wcześniejsze ustalenia w sprawie planów stopniowego zakończenia misji w Afganistanie. Niniejszy artykuł stanowi próbę analizy przyczyn i założeń reorientacji amerykańskiej polityki bezpieczeństwa. DALEKI WSCHÓD

W październiku 2011 r. sekretarz stanu USA Hillary Clinton opublikowała artykuł America’s Pacific Century , w którym ogłosiła zwrot w amerykańskiej polityce zagranicznej ku regionowi Azji i Pacyfiku. Zmianę tę potwierdził podczas swej wizyty w Australii prezydent Barack Obama, podkreślając, że USA znacząco i długoterminowo zaangażują się w regionie Pacyfiku . Zaznaczył przy tym, że mimo planowanych redukcji w dziedzinie obronności, cięcia te nie obejmą sił zaangażowanych w regionie Pacyfiku. Odniósł się tym samym do opracowywanych strategicznych wytycznych w sprawie obronności, które zostały ogłoszone 5 stycznia 2012 r. . W tym ostatnim dokumencie także została podkreślona konieczność reorientacji amerykańskiej polityki w stronę Azji. H. Clinton we wspomnianym artykule programowym za kluczowe dla rozwoju tak amerykańskiej, jak i światowej gospodarki uznała pokój i bezpieczeństwo na obszarze Azji i Pacyfiku. Cele te miały zostać osiągnięte poprzez zapewnienie wolności żeglugi na Morzu Południowochińskim, przeciwstawienie się nuklearnym ambicjom Korei Płn. oraz transparentność polityki zbrojeniowej i działań wojskowych „kluczowych graczy regionu”. Zarówno pierwszy, jak i trzeci priorytet były ewidentnie wymierzone w Chiny. Warto jednak zauważyć, że aby nie zaostrzać tej deklaracji, amerykańska sekretarz stanu nie wyszczególniła zagadnienia ochrony niezależności Tajwanu (w całym artykule nie ma zresztą wzmianki o tej nieuznawanej przez ChRL republice). Wymieniła także sześć wytycznych amerykańskiej strategii w tym regionie: wzmacnianie dwustronnych sojuszy z państwami obszaru Azji i Pacyfiku; pogłębianie współpracy z nowymi mocarstwami (w tym z Chinami); współpracę z regionalnymi organizacjami międzynarodowymi; zwiększanie wymiany handlowej i inwestycji; stałą obecność wojskową oraz wspieranie procesów demokratycznych i ekspansji praw człowieka. W kwestiach bezpieczeństwa kluczowe znaczenie pełnić ma stała obecność wojskowa Stanów Zjednoczonych oraz sieć lokalnych sojuszy. Sekretarz obrony Leon Panetta zapowiedział, że do 2020 r. 60 proc. Amerykańskich okrętów wojennych będzie operowało w tym regionie. Wielokrotnie też zarówno on, jak i prezydent B. Obama podkreślali, że cięcia budżetowe i redukcje personelu nie dotkną wojsk w tym rejonie (obecnie służy tam około 85 tys. żołnierzy) . Największym wyzwaniem dla Stanów Zjednoczonych na obszarze Azji i Pacyfiku pozostają Chiny, mające ambicje stać się supermocarstwem i dążące do przejęcia kontroli nad Morzem Południowochińskim, przez które przechodzą strategicznie ważne szlaki handlowe. Na tym akwenie znajdują się także pokaźne zasoby surowców naturalnych, szczególnie w rejonie wysp Spratly. Pretensje do tych ostatnich zgłaszają, oprócz ChRL, również Wietnam, Filipiny, Malezja oraz w najbardziej ograniczonym zakresie Brunei. Kilkakrotnie już dochodziło do poważnych sporów dyplomatycznych między Chinami a innym zaangażowanymi państwami, szczególnie z Wietnamem. Z kolei na Morzu Wschodniochińskim odżył niedawno z nową siłą chińsko-japoński spór o wyspy Senkaku (Diaoyu), wokół których także usytuowane są pokaźne złoża surowców naturalnych. Efektem tego sporu było zaostrzenie stosunków między oboma krajami, a w Państwie Środka dochodziło także do antyjapońskich wystąpień na masową skalę. Kolejnym niepokojącym aspektem jest nieprzejrzystość chińskiej polityki zbrojeniowej – zarówno w wymiarze konwencjonalnym, jak i nuklearnym – za którą Chiny są od dawna krytykowane. Stany Zjednoczone wielokrotnie domagały się od władz w Pekinie transparentności w ich polityce zbrojeniowej, jednak apele te pozostawały bez odzewu. W marcu 2012 r. ChRL ogłosiła, że zwiększy o 11 proc. swoje wydatki na cele wojskowe w tymże roku, z 96 do 106 mld dolarów . Te oficjalne dane są jednak kwestionowane przez amerykańskie władze, które oceniają, że chińskie wydatki wojskowe są znacznie większe. Amerykański Departament Obrony szacuje, że w 2011 r. Chiny przeznaczyły na zbrojenia od 120 do 180 mld dolarów – czyli więcej niż w oficjalnie prezentowanych danych od około 30 do nawet 90 proc. Z tych samych względów trudno jest oszacować rzeczywistą wielkość chińskiego arsenału nuklearnego. Nieustannie istotne miejsce w polityce Stanów Zjednoczonych zajmuje Korea Północna, której największym sojusznikiem pozostaje rząd w Pekinie. Śmierć przywódcy KRLD Kim Dzong Ila w grudniu 2011 r. i przejęcie władzy przez jego syna Kim Dzong Una postawiło amerykańskie służby w stan gotowości. Jako że Korea Płn. to permanentnie „terra incognita” dla zachodnich wywiadów, proces zmiany władzy w tym państwie budził poważne zaniepokojenie. Scenariusze wydarzeń były różne – od potencjalnego upadku reżimu, przez konflikt z Koreą Płd. w celu scementowania władzy, po stabilny, przynajmniej z zewnątrz, przebieg tego procesu. Obecnie wydaje się, że zrealizowany został ten ostatni scenariusz.

TERRORYZM

Walka z terroryzmem w dalszym ciągu pozostaje amerykańskim priorytetem. Choć likwidacja Osamy bin Ladena w 2011 r. była ważnym wydarzeniem, miała jednak wartość w znacznej mierze symboliczną. Wprawdzie „twarde jądro” Al-Kaidy zostało znacznie osłabione w Afganistanie i Pakistanie, to jednak regionalne „franczyzy” tej organizacji ciągle stanowią zagrożenie. W ciągu ostatniego roku swoje powstanie proklamowała kolejnego typu organizacja – Al-Kaida Półwyspu Synaj . Za najgroźniejszą ze wszystkich „franczyz” uchodzi obecnie Al-Kaida na Półwyspie Arabskim, która nie tylko prowadzi regularną wojnę z siłami rządowymi Jemenu, ale nie rezygnuje również z zamiarów przeprowadzania zamachów na amerykańskim terytorium. Obecnie Stany Zjednoczone z niepokojem obserwują również sytuację w Mali, którego północna część została opanowana przez islamskich bojowników, powiązanych z Al-Kaidą Islamskiego Maghrebu. Aby przeciwdziałać rozszerzaniu się wpływów tej organizacji, USA rozpoczęły rozmowy m.in. z Francją, ciągle posiadającą realne wpływy w rejonie zachodniej Afryki, w sprawie potencjalnych działań, mających na celu wyparcie terrorystów z malijskiego terytorium . Nie tylko Al-Kaida i jej „franczyzy” stanowią zagrożenia w amerykańskiej ocenie. W strategicznych wytycznych w sprawie obronności zwrócono również uwagę na działalność organizacji takich jak Hezbollah. Podkreślono ponadto zagrożenia płynące ze strony ugrupowań terrorystycznych w Azji Południowo-Wschodniej. Nie należy zapominać, że Amerykanie intensywnie angażują się w szkolenie państw tego regionu w zakresie zwalczania terroryzmu. W działalność terrorystyczną angażuje się również państwo ISIS jednak celu terrorystów z Panstwa Islamskiego znajdują się głównie cele w krajach europy zachodniej. W 2016 roku Stany Zjednoczone zapowiedziały wzmożenie zaangażowania militarnego przeciw Państwu Islamskiemu.

BLISKI WSCHÓD

Druga dekada XXI wieku nie jest pomyślna dla pokoju w rejonie bliskiego wschodu. W regionie wybuchła tzw. „arabska wiosna” zmieniając obraz polityczny regionu. W Syrii antyrządowe protesty rozpoczęły się w marcu 2011 r. i z miejsca były brutalnie tłumione. Wraz z upływem czasu, antyreżimowe demonstracje przeistoczyły się w regularną wojnę domową. W przeciwieństwie jednak do casusu libijskiego, w tym przypadku Zachód nie zdecydował się na zbrojną interwencję. Tylko częściowo można tłumaczyć ten fakt sprzeciwem Chin i Rosji, które skutecznie blokują większość międzynarodowych inicjatyw wymierzonych w reżim Baszara Assada na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ. Siły zbrojne syryjskiego reżimu są silniejsze niż armia Libii, posiadają ponadto jedne z największych składów broni chemicznej na Bliskim Wschodzie. Trzeba również zwrócić uwagę, że Baszar Assad – w przeciwieństwie do M. Kaddafiego – ma możliwość wciągnięcia sąsiednich państw w konflikt. Należy także podkreślić, że sytuacja w Syrii w zasadniczy sposób różni się od casusu libijskiego w jeszcze jednym aspekcie. Można zaryzykować stwierdzenie, że w tym wypadku mamy już do czynienia nie tylko z wojną domową, ale wręcz z wojną religijną . Stany Zjednoczone ograniczają się w kwestii syryjskiego konfliktu do wspierania działań dyplomatycznych oraz misji szkoleniowych. USA są świadome, że w sprawie ewentualnej interwencji wsparcie ze strony sojuszników nawet na tym samym poziomie, co podczas operacji w Libii, byłoby niewystarczające. Stosunkowo bierna postawa Amerykanów sprawia jednak, że wzrasta zagrożenie eskalacji syryjskiego konfliktu na inne państwa regionu. Chaos w Syrii stwarza również ryzyko, że na terytorium tego państwa rozwiną swoją działalność organizacje terrorystyczne, stwarzając tym samym nowe zagrożenia nie tylko dla USA, ale również dla Izraela. W najczarniejszym scenariuszu islamscy ekstremiści mogą przejąć nawet część syryjskiej broni chemicznej. W 2015 roku ogromna część obszaru Syrii znalazło się pod panowaniem samozwańczego państwa ISIS z którym również musiał wałczyć prezydent Baszar Assad. Z pomocą przyszli jednak Rosjanie którzy militarnie wsparli siły rządowe Syrii co poskutkowało sukcesami połączonych sil syryjsko-rosyjskich. Interwencja rosyjska w Syrii stanowi duże wyzwanie dla USA ponieważ amerykanie wspierali w tym konflikcie strone rebeliantów chcących obalić reżim Baszara Assada. Fala antyrządowych wystąpień w Egipcie w ramach „arabskiej wiosny” przyniosła obalenie długoletniego prezydenta i sojusznika Stanów Zjednoczonych Hosniego Mubaraka. Po ponad roku tymczasowych rządów Najwyższej Rady Sił Zbrojnych, na stanowisko prezydenta wybrany został Mohammed Mursi, wywodzący się ze Stowarzyszenia Braci Muzułmanów. Nowemu egipskiemu przywódcy, po pewnych trudnościach, udało się znacznie ograniczyć wpływy wojskowych . Stany Zjednoczone cały czas stoją przed wyzwaniem ułożenia na nowo stosunków z Egiptem po jego demokratycznych przemianach. Wątpliwy wydaje się powrót do równie bliskiej współpracy obu państw, jak za rządów H. Mubaraka, jednak nadzieję budzi fakt, że zarówno nowy egipski prezydent, jak i zdominowany przez Stowarzyszenie Braci Muzułmanów parlament nie szafowali dotąd antyamerykańską retoryką. Największy niepokój obecnie budzi pogorszenie relacji egipsko-izraelskich oraz wzrost ekstremizmu na półwyspie Synaj. Irański program jądrowy nieustannie stanowi jedno z największych zagrożeń dla stabilności międzynarodowej. Stany Zjednoczone od wielu lat bezskutecznie naciskają na ten kraj, aby zrezygnował z rozwijania tego projektu. W 2012 r. USA wraz z Unią Europejską i sojusznikami z innych regionów świata rozszerzyły sankcje nałożone na irański reżim, obejmując nimi m.in. bank centralny Iranu i eksport irańskiej ropy naftowej. Władze w Teheranie pozostają jednak nieugięte i nieskore do negocjacji. Według francuskiego ministra spraw zagranicznych Laurenta Fabiusa, Iran może uzyskać zdolność do wyprodukowania broni atomowej już w pierwszej połowie 2013 r. . Nie wydaje się jednak, aby Stany Zjednoczone mogły środkami dyplomatycznymi zahamować ten proces. Od dłuższego czasu USA bardziej koncentrowały się na próbach temperowania zamierzeń Izraela, który wielokrotnie już zapowiadał gotowość do przeprowadzenia ataku na Iran. Pojawiały się jednak wątpliwości, czy izraelskie siły zbrojne dysponują odpowiednim uzbrojeniem, aby zastopować irański program nuklearny. Taka broń znajduje się w arsenale Stanów Zjednoczonych, które pozostają niechętne konfliktowi zbrojnemu z Iranem. Wydaje się, że rząd w Tel Awiwie będzie zwlekał z ewentualnym atakiem przynajmniej do czasu przeprowadzenia w Izraelu przyspieszonych wyborów parlamentarnych, rozpisanych na 22 stycznia 2013 r. Izraelskie władze zapewne liczą też na to, że USA, które będą już wtedy po wyborach prezydenckich, będą bardziej skore do zdecydowanych działań wobec irańskiego reżimu. Pod koniec 2015 roku Unia Europejska zawiesiła sankcje wobec Iranu.

PODSUMOWANIE

Mimo pewnych oznak osłabienia, które są wynikiem wyczerpujących misji w Afganistanie i Iraku, jak również kryzysu finansowego, wojskowa hegemonia Stanów Zjednoczonych nie podlega dyskusji. Amerykańskie wojsko pozostaje najnowocześniejsze i najlepiej wyszkolone na świecie, a przemysł zbrojeniowy tego kraju jest niekwestionowanym liderem w produkcji broni. To Amerykanie cały czas wyznaczają światowe trendy w dziedzinie wojskowości – są choćby pionierem w wykorzystywaniu samolotów bezzałogowych, które teraz pragną mieć wszystkie armie świata. Cały czas to Stany Zjednoczone w zdecydowanej mierze odpowiadają za siłę i wiarygodność Sojuszu Północnoatlantyckiego, a zależność NATO od Amerykanów, zamiast maleć, wydaje się wzrastać. USA nieustannie odgrywają kluczową rolę w kwestii zarówno irańskiego programu nuklearnego, jak i w przeciwdziałaniu zagrożeniu ze strony Korei Północnej. Niemniej jednak amerykańska polityka bezpieczeństwa się zmienia, starając się dostosować do wyzwań XXI stulecia. Dlatego też Stany Zjednoczone przenoszą centrum swego zainteresowania do dynamicznego regionu Azji i Pacyfiku, podważając – jeżeli jeszcze nie zrywając – paradygmat wyjątkowej pozycji Europy w amerykańskiej polityce, czemu Stary Kontynent nie potrafi skutecznie przeciwdziałać. Amerykański „strategiczny zwrot” jest również sygnałem, że pewnemu przewartościowaniu może ulec pozycja Bliskiego Wschodu w polityce USA, które są coraz mniej zależne od importu surowców z tego regionu. Potencjalne ograniczenie zaangażowania Stanów Zjednoczonych w Europie i na Bliskim Wchodzie nie ma jednak na celu rezygnacji z pozycji supermocarstwa, lecz jest wynikiem szerszej zmiany amerykańskiej strategii, która ma utrzymać pierwszoplanową rolę i wyjątkową pozycję USA w światowej polityce.