Napisz wypracowanie, w którym uzasadnisz sąd Gąmbrowicza: "Nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę, a przed człowiekiem schronić się można jedynie w objęcia innego człowieka. Przed pupą zaś w ogóle nie ma ucieczki."

Kim jesteśmy dla kogoś innego - ano albo tym co o nas przeczytał w gazecie czy w internecie czyli ową “gębą” jaką autor, informacja została nam dorobiona. Nie ważne czy ktoś jest taki czy inny - jesteśmy tym, jak nas widzi świat, sąsiadka, środowisko. Przykładowo - ktoś pracuje na swoim, wychodzi rano, wraca późno, ledwo idzie - logika nakazuje domyślać się lub spytać: czy był ciężki dzień, lecz plotka twierdzi “twój chłop popił”.

Kim jesteśmy dla kogoś innego - ano albo tym co o nas przeczytał w gazecie czy w internecie czyli ową “gębą” jaką autor, informacja została nam dorobiona. Nie ważne czy ktoś jest taki czy inny - jesteśmy tym, jak nas widzi świat, sąsiadka, środowisko. Przykładowo - ktoś pracuje na swoim, wychodzi rano, wraca późno, ledwo idzie - logika nakazuje domyślać się lub spytać: czy był ciężki dzień, lecz plotka twierdzi “twój chłop popił”. Najprostsze rozwiązanie - nie wdawać się w detale stwierdzić - zasuwam naście godzin. Mam dość. Zamieniamy jedną gębę - ochlaptusa, na drugą - pracusia. Nikogo nie będzie interesowało czemu. Wystarczy: że zaakceptują. Nikt nie będzie zadawał zbędnych pytań. Jesteśmy szufladką. Zakładką w głowie. Hasło - opis. Prosty, toporny, łatwy do zapamiętania. Im bardziej skomplikowany tym gorzej - nikt nie będzie rozumiał. Będziemy poza miejscową społecznością. A tak wyjąć - włożyć. Szepnąć kilka słów tu, parę tam, za tydzień lub dwa - bez wielkiego ryzyka w zależności od naszego wyboru będziemy albo oklaskiwani, albo ignorowani, albo potępiani. Niezależnie od tego co tak naprawdę zrobimy, jaki to będzie miało wpływ na świat.

Czasem jest to nieskuteczne. Bo ten co takie “wici” rozpuszczał to jest zbyt silny na plotkę. Wtedy wystarczy rzucić nic nie mówiące hasło w rodzaju: bo ja to w zasadzie (by być na czasie) głosuję na partię X, popieram gościa Y, pokazać się z facetem Z. Wszystko to jest naszym wizerunkiem. Bo i partia i gość co kandyduje i facet, który jest akurat bardzo znany w okolicy mają swoją gębę. Mają swój jakiś wizerunek u każdego, nie ważne że różny jak noc i dzień. Ale mają i deklarując się “dla świętego spokoju”, pokazując “bo wypada” - ów człowiek - staje się naszą gębą. A my zaszufladkowani tuż obok jego i wraz z jego poglądami. On - to my. A my - to poniekąd jego satelita. Znów rozwiązanie łatwe proste i przyjemne. Bezproblemowe. Każdy rozumie je inaczej, ale każdy uważa że inny je rozumie tak samo jak my. Reakcja jest odpowiednia: tego lubię, tamtego nie, a ten to jest mi jak zeszłoroczny śnieg. Z tym się warto zaprzyjaźnić, a tamtego unikać…

Od wielkiego dzwonu trafi się osoba której ani nie da się zaszufladkować, bo wymyka się zwykłym prostym opisom, ani nie dą się przypisać do jakiejś większej grupy - bo albo wszystkich zna, albo wszystkich ignoruje, albo ma pieniądze i zachowuje się tak jak każdy z nas, albo nie ma pieniędzy i nie żebra i pomoc, tylko cicho jak myszka…Wtedy ogół tak zwanego społeczeństwa szuka haka, pupy - czegoś co sprawi, że nagle ów dziwak stanie się takim zwykłym facetem jak my, albo nawet gorzej - kimś nie mogącym się stać takim jak my. To i lepsze, bo wtedy można patrzeć z wyższością na to co robi. Stety albo nie, każdy z nas ma ileś lat za sobą. Życia i młodych lat które lubią być i durne i chmurne, a niemal zawsze - szumne, czy okresów błędów i wypaczeń lat późniejszych. To tam najwygodniej szukać czegoś łatwego co pozwoli nam go sprowadzić do przysłowiowego parteru. Ktoś nagle z którejś tam ręki przynosi wiadomość - wiesz bo on się rozwiódł bo tak pobił swoją że w szpitalu wylądowała, równie dobrze może być że dzieci nie chcą go znać, cokolwiek. Nie musi być potwierdzone, byle odpowiedniego kalibru, może być to tak bzdurna plotka - byle z rodzaju - ciężko z nią walczyć. Odniesie skutek - nikt nie chce go znać bo się go dzieci wyparły bo pobił żonę… a potem rozwód i widzi pan co z chłopa zostało.

No tak my jesteśmy lepsi, bo żona jeszcze jest, dzieciak bywa, że wraca na noc ale jeszcze warczy zapytany gdzie był. Walczenie z tymi “niusami” nie ma najmniejszego sensu bo i tak tego nie zmieni, próba wyjaśnienia - to tłumaczy się tylko winny…

Człowiek został przez wszędobylską “pupę” sprowadzony na ziemię, zakopany, odkopany, przemielony i nareszcie nie odstaje od tego co dawniej Dulscy zwali normą…

Normą która musi komuś dorobić gębę w postaci kilku słów, które opisują całego człowieka, ogólnie znanemu hasłu - mającemu służyć za jego spojrzenie na świat, czy w końcu bzdury wyjaśniającej jak stał się tym kim jest teraz.