Znajdź i sformułuj problem, jaki podejmuje Zbigniew Herbert w poniższym tekście.

Cały otaczający nas świat wypełniony jest dziełami i osiągnięciami, zarówno tymi materialnymi, jak i duchowymi, które pozostawili po sobie nasi przodkowie. Jednak w jaki sposób my, ludzie współcześni podchodzimy do nich? Właśnie nad tym pytaniem pochyla się Zbigniew Herbert w swoim eseju pod tytułem „Duszyczka” pochodzącym ze zbioru „Labirynt nad morzem”. Stara się on ukazać nam różny stosunek ludzi do tradycji i jej wielkich wytworów oraz wynikające z nich, często skomplikowane relacje między dziełem a jego odbiorcą.

Cały otaczający nas świat wypełniony jest dziełami i osiągnięciami, zarówno tymi materialnymi, jak i duchowymi, które pozostawili po sobie nasi przodkowie. Jednak w jaki sposób my, ludzie współcześni podchodzimy do nich? Właśnie nad tym pytaniem pochyla się Zbigniew Herbert w swoim eseju pod tytułem „Duszyczka” pochodzącym ze zbioru „Labirynt nad morzem”. Stara się on ukazać nam różny stosunek ludzi do tradycji i jej wielkich wytworów oraz wynikające z nich, często skomplikowane relacje między dziełem a jego odbiorcą. W pierwszej części tekstu Herbert pragnie pokazać nam swoją własną, osobistą relację z arcydziełami kultury. Przebywanie sam na sam z nimi sprawia, że zaczyna on inaczej patrzeć na samego siebie i swoje życie. Odciągają one uwagę o spraw codziennych – błahych wobec wynikających z obcowania z dziełami kultury wyjątkowych, duchowych uniesień, niosących ze sobą „miód i światło”. Autor przyznaje, że arcydzieła sprawiają, iż czuje się on mały, nieistotny, nakazują mu milczenie. Nie można się z tym nie zgodzić - w wielkich dziełach rzeczywiście można zauważyć wyjątkową magię zamykającą nawet najbardziej szczerozłote usta. To właśnie przeżył Juliusz Słowacki, wstępując w ciche podwoje grobu Agamemnona. W swoim poemacie „Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu” opisał on, jak zdawał się oddychać wielkością tego miejsca, a potęgujące poczucie tajemniczości cykady nie pozwoliły mu przełamać milczenia. Nie wszyscy jednak mają aż tak głębokie podejście do dzieł kultury. Autor tekstu słusznie podkreśla, że „jednym z grzechów kultury współczesnej” jest brak chęci konfrontacji z najwyższymi wartościami, unikanie czerpania wzorców i tradycji, a wręcz niejednokrotnie odrzucanie jej. Herbert zauważa, że taki stan rzeczy bierze się z rozrośniętego do granic możliwości w naszych czasach ego, z bezpodstawnego przekonania, że nasze pokolenie i jego sytuacja są wyjątkowe, nieporównywalne. Czujemy się panami świata i historii. Jednak czy ta arogancja nie sprawia, że zostajemy strąceni na samo dno jej hierarchii, a odrzucając pomoc tradycji, pogrążamy się w samotności i rozpaczy? Zbigniew Herbert przekonuje, że nie da się egzystować bez czerpania z istniejących już wzorów, zarówno estetycznych, jak i moralnych. Tradycja i jej wytwory są kagankiem, bez którego możemy jedynie błąkać się jak ślepcy po mrokach naszych dusz. Nigdy też nie zrozumiemy siebie bez konfrontacji z wartościami najwyższymi, którą wcześniej podjęli już w swoich działach nasi wybitni przodkowie. Zapisane w dziełach kultury doświadczenia setek pokoleń, które od najdawniejszych czasów zmagają się z podobnymi problemami, mogą być dla nas najlepszymi drogowskazami – wystarczy sięgnąć do biblijnych przypowieści, przypomnieć sobie pewność siebie Antygony, zagłębić się w sztuki Szekspira, żeby w nich odnaleźć wzory postępowania. Herbert twierdzi, że negatywne współczesne postawy wobec arcydzieł są skutkiem mylnego przekonania, że tradycja jest czymś dziedziczonym mechanicznie, w sposób łatwy, a co za tym idzie „niezasłużony”. Autor jest świadomy, jak duży to błąd w rozumowaniu. Każdy kontakt z przeszłością i jej wytworami, to przecież niewysłowiony trud pracy, podjętej w celu rozumienia i uznania wielkości tradycji, przed czym niejednokrotnie broni się nasz leniwy umysł. Sam Herbert w tekście pod tytułem „Akropol” przyznaje, jak długą drogę musiał przejść, by zrozumieć istotę ducha wymarzonego, wyśnionego przez niego Partenonu i usłyszeć Strona 5 z 15 jego „wewnętrzny głos”. Tak jak pisze on dalej w „Duszyczce”, nie tylko on patrzył na dzieło. Miał świadomość, że i ono bacznie się mu przygląda i zapamiętuje jego poczynania, tak samo jak zapisało ono w swej istocie, nie tylko fizycznej, ale przede wszystkim duchowej, niedostępnej dla aroganckiego i głównego turysty, dzieje i postacie otaczające je przez wieki. Niezwykle obrazowe i dosadne jest stwierdzenie, które Herbert formułuje w ostatnim akapicie: „wielkie dzieła ducha są bardziej obiektywne od nas. I one będą nas sądzić”. Jak można to rozumieć? Podczas lektury „Grobu Agamemnona” Juliusza Słowackiego wydaje nam się, że to my, analizując treść, oceniamy i krytykujemy myślenie podmiotu lirycznego. Zgodnie z przekonaniem Herberta to sam poeta patrzy na nas z zaświatów i pyta, czy po tej lekturze nie mamy żadnych refleksji, czy zmieniła ona coś w naszym życiu. Utwór o braku poświęcenia u Polaków, o udawanym patriotyzmie wciąż powinien poruszać nasze umysły i serca, pobudzać do refleksji. Zawdzięcza to swojej ponadczasowości. Mając świadomość tego, o czym pisze Herbert, dużo łatwiej odczytywać i zrozumieć arcydzieła całego świata. Autor wierzy, że tradycja, a zatem i jej wytwory, nie tylko patrzą i zapamiętują, ale też oceniają odbiorców poprzez swój spokój i godność. Herbert uważa, ze to tych cech nie mogą wybaczyć tradycji ludzie, których określa mianem „likwidatorów przeszłości”. Boją się oni właśnie tej pokornej, promieniującej duszy arcydzieł, która zmusza do oceny własnego postepowania, „konfrontacji z wartościami najwyższymi. Czy nie tym motywem kierował się Jorge z Burgos z „Imienia róży”, podpalając klasztorne zbiory biblioteczne? Czy nie bał się tego mistycznego, wewnętrznego ducha, zawartego w działach starożytnych mędrców? Czytając przytoczony fragment utworu Zbigniewa Herberta prawdziwie poczułam, jak sam autor patrzy na mnie spomiędzy wyrazów nadrukowanych na kartce i ocenia moje poświęcenie dla sztuki. Ja mogę tylko się z nim zgodzić i podziękować mu za refleksje, które u mnie wywołał tymi słowami. Kultura to coś, co odróżnia ludzi od zwierząt, a kulturowe dziedzictwo to kapitał, który pomaga nam dobrze przeżywać życie, radzić sobie ze słabościami i przeciwnościami losu. Choć arcydzieła sprawiają, że czujemy się tak słabi i mali, pozwólmy się im oczarować. To właśnie poprzez zrozumienie ich wartości stajemy się potężni.