Hobbit

Na początek chciałbym powiedzieć Wam o autorze „Hobbita czyli tam i z powrotem”. Jak zapewne wiecie, jest nim John Ronald Reuel Tolkien, który żył w latach 1892-1973. Wiele by można o nim powiedzieć, ale ja ograniczę się tylko do kilku zdań. O jego sławie może świadczyć to, że został wybrany przez czytelników „The Times” na pisarza XX wieku. Tolkien jest jedynym takim autorem, który sam zapoczątkował zupełnie nowy gatunek. Wykreował on cały świat fantasy.

Na początek chciałbym powiedzieć Wam o autorze „Hobbita czyli tam i z powrotem”. Jak zapewne wiecie, jest nim John Ronald Reuel Tolkien, który żył w latach 1892-1973. Wiele by można o nim powiedzieć, ale ja ograniczę się tylko do kilku zdań. O jego sławie może świadczyć to, że został wybrany przez czytelników „The Times” na pisarza XX wieku. Tolkien jest jedynym takim autorem, który sam zapoczątkował zupełnie nowy gatunek. Wykreował on cały świat fantasy. Chciałbym tu zaznaczyć, że stworzenie tak fantastycznego, niesamowitego oraz rozwiniętego świata nie wykreował jeszcze żaden pisarz, może poza Joanne Murray, która jako J.K. Rowling stworzyła alternatywny świat i opowieść o Harrym Potterze. Tolkienowskie Śródziemie jest światem o intrygującej historii, powstały niezliczone ilości map tego obszaru, często zamieszczanych na okładkach różnych wydań. Sam posiadam takie wydanie specjalne, ponieważ mój tata jest wielbicielem twórczości Tolkiena.

Powieść J. R. R. Tolkiena „Hobbit albo tam i z powrotem” opowiada o losach pewnego, typowego niziołka - Bilbo Bagginsa. Jest w książce cytat, który tu przytoczę do opisania rasy hobbitów: „Są to mali ludkowie, niżsi od nas prawie o połowę i mniejsi nawet od brodatych krasnoludów (…). Zazwyczaj bywają dość brzuchaci, noszą jaskrawe, barwne stroje (…). Nie używają butów, stopy hobbistów są bowiem twarde, skórzaste i porośnięte gęstymi brązowymi włosami podobnymi do włosów (kręconych!) na ich głowach. Mają długie, zręczne, brązowe palce i poczciwe oblicza, a śmieją się dźwięcznie i donośnie (zwłaszcza po obiedzie, który jeśli tylko mogą, jadają dwa razy dziennie). Bilbo Bagginsa na początku książki był takim właśnie zwyczajnym niziołkiem, który nigdy nie wyruszyłby na przygodę. Sam Bilbo zapytany przez Gandalfa o kogoś chętnego do przeżycia przygody rzekł: „w tych stronach? Lud tu spokojny i prosty; nie trzeba nikomu przygód. Są takie okropnie nieprzyjemne! I niewygodne; przez coś takiego można się spóźnić na obiad. Nie mam pojęcia, co inni w nich widzą”. W gruncie rzeczy pan Bilbo odziedziczył jednak pewną żyłkę wędrowca po swojej matce Belladonnie Tuk, która pochodziła z rodziny, o której pojawiały się plotki, że ma związki z elfami. Należy tu jednak zaznaczyć, że już sam narrator dementuje te przypuszczenia.

Wydarzenie, które „zachęciło” Bilba do wędrówki jest opisane z właściwym tylko dla „hobbita…” humorem sytuacyjnym, ale by nie psuć niespodzianki, która może się ewentualnemu czytelnikowi przytrafić podczas czytania powiem tylko, że Bagginsa odwiedza Gandalf podstępem zmusza Bilba do uczestnictwa w wyprawie z trzynastoma krasnoludami. Celem wędrówki staje się pomoc w powrocie na tron samego Thorina Dębowej Tarczy. Zapewne ktoś, kto czyta te słowa myśli o jakichś walkach politycznych lub czymś w tym rodzaju, ale ja od razu zaprzeczam. Mianowicie, jak na świat fantasy przystało, kopalnię krasnoludów zajął smok, widocznie uznając, że to doskonałe miejsce na skarbiec oraz baza wypadowa do gnębienia okolicznej ludności.

Tak właśnie zaczyna się wielka przygoda Bilba. Po drodze do Smauga (tak nazywał się ten ogromny jaszczur) Bagginsa wraz z kompanią napotyka po drodze wiele trudności. Pierwszą wartą wzmianki są gobliny. Hobbit to tak jakby wstęp do „Władcy pierścieni”. Wracając do tego spotkania, dobrze by było wspomnieć, że to właśnie tam Bilbo spotkał Golluma, a więc także i zdobył tytułowy Pierścień. Nie jest on tutaj aż tak ważny, ale kampania nie wyszłaby cało bez jego pomocy. Nie będę może jednak opisywać wszystkiego po kolei, sami przeczytaliście, albo przeczytacie zachęceni moimi wskazówkami, bo czyta się ją bardzo przyjemnie, język jest zrozumiały i dość prosty.

Każda sytuacja potrafi tutaj wzbudzić uśmiech na twarzy. Powieść jest przy tym bardzo pouczająca, a świadczy o tym chociażby wpisanie jej na listę lektur szkolnych. Do zobaczenia w Tolkienowskim świecie fantazji.