Charakterystyka

Stanisław Wokulski - jego biografia jest charakterystyczna dla czasów, w których przyszło mu żyć. Urodzony w latach trzydziestych XIX w., prawdopodobnie w zubożałej rodzinie szlacheckiej, mozolnie piął się w górę. Był uparty, konsekwentny, ambitny. Ciężko pracował w piwiarni Hopfera, aby móc się uczyć. Fascynowały go nauki przyrodnicze, miał umysł badacza i gdyby nie Izabela, w której się nieszczęśliwie zakochał, być może zostałby wynalazcą, naukowcem. Nie są mu obojętne sprawy kraju. Wziął udział w powstaniu styczniowym, był zesłańcem (przebywał w Irkucku), potem dzięki interesom na wojnie powiększył majątek, uzyskany dzięki małżeństwu z Małgorzatą Minclową, wdową po właścicielu sklepu, a w czasie trwania akcji powieści próbuje pomóc uboższym członkom społeczeństwa (praca u podstaw i praca organiczna).

Stanisław Wokulski - jego biografia jest charakterystyczna dla czasów, w których przyszło mu żyć. Urodzony w latach trzydziestych XIX w., prawdopodobnie w zubożałej rodzinie szlacheckiej, mozolnie piął się w górę. Był uparty, konsekwentny, ambitny. Ciężko pracował w piwiarni Hopfera, aby móc się uczyć. Fascynowały go nauki przyrodnicze, miał umysł badacza i gdyby nie Izabela, w której się nieszczęśliwie zakochał, być może zostałby wynalazcą, naukowcem.

Nie są mu obojętne sprawy kraju. Wziął udział w powstaniu styczniowym, był zesłańcem (przebywał w Irkucku), potem dzięki interesom na wojnie powiększył majątek, uzyskany dzięki małżeństwu z Małgorzatą Minclową, wdową po właścicielu sklepu, a w czasie trwania akcji powieści próbuje pomóc uboższym członkom społeczeństwa (praca u podstaw i praca organiczna). W jego umyśle rodzą się idealistyczne idee przekształcenia Powiśla - dzielnicy nędzarzy - w piękne bulwary, znalezienie miejsc pracy dla nieprzeliczonych rzesz ubogich warszawian. Osobiście pomaga Wysockiemu, Marii. Próbuje wcielać w życie nie tylko ideały pracy u podstaw, ale i pracy organicznej - zakłada spółkę handlową, prowadzi interesy na dużą skalę. Do typowych cech pozytywisty dołączają się cechy romantyka. Wokulski kocha Izabelę uczuciem rodem z XIX-wiecznych romansów: ubóstwia ją, idealizuje, co nie przeszkadza mu jej zdobywać tak, jak robiłby to rasowy pozytywista: otacza swą bogdankę siecią intryg finansowych.

Jest to niewątpliwie postać dużego formatu: o niezwykle silnym charakterze, bogatej osobowości i specyficznej wrażliwości. Jest uczciwy i honorowy. Krytycznie spogląda na świat arystokracji, ale ze względu na Izabelę zależy mu, by się do tego świata zbliżyć. Nie daje się nikomu podporządkować, bardzo mocno przeżywa lekceważące traktowanie jego osoby przez Izabelę i zubożałych, ale dumnych szlachciców. Ma wysokie poczucie własnej wartości i indywidualizmu. Pieniądze traktuje jako cel, nie jako środek. Szuman, przyjaciel i powiernik Wokulskiego, nazywa go “człowiekiem czynu, który co mu przyszło do głowy, czy do serca wykonywał natychmiast”, mówi o nim także: “stopiło się w nim dwu ludzi: romantyk sprzed roku sześćdziesiątego i pozytywista z siedemdziesiątego”. Szuman jako jedyny spośród bohaterów powieści wróży Wokulskiemu tragedię i, jak się okazuje, jest bliski prawdy.

Cechy romantyka: walka w powstaniu o niepodległość kraju i wolność jego obywateli; uczucie do Izabeli: idealizacja przedmiotu uczuć (słowa Szumana: “On się już nie tylko kocha, ale uwielbiają, modli się, padałby przed nią na twarz”), miłość nie odwzajemniona, nieszczęśliwa, która być może doprowadziła do samobójstwa, wrażliwość, subtelność, skłonność do wielkich przełomów uczuciowych, depresji, załamań.

Cechy pozytywisty: praca podstawową wartością, pomoc ubogim - praca u podstaw, współpraca z arystokracją, spółka handlowa - praca organiczna; fascynacja nauką, postępem, techniką, chęć poszerzania swojej wiedzy; tolerancja wobec postaw i przekonań innych ludzi, racjonalizm, trzeźwość ocen (z wyjątkiem osoby Izabeli), umiejętność kalkulacji, przewidywania, energiczność, umiejętność pomnażania majątku, który ma służyć: pomocy dla Łęckich, pomocy dla ubogich, wreszcie dla Geista i Ochockiego (genialnych wynalazców), zdolność do przełamywania własnych słabości, duma, ambicja, niezłomność.

Izabela Łęcka - córka Tomasza Łęckiego, piękna, ale dumna i wyniosła kobieta. Została wychowana na salonową lalkę. Nie zna prawdziwego świata i nawet nie stara się go poznać. Wiedzie wygodne, pełne zbytku i luksusu życie nie skrępowane nawet tak oczywistymi granicami jak noc i dzień. “Panna Izabela od kolebki żyła w świecie pięknym i nie tylko nadludzkim, ale - nadnaturalnym. Sypiała w puchach, odziewała się w jedwabie i hafty, siadała na rzeźbionych i wyściełanych hebanach lub palisandrach, piła z kryształów, jadła ze sreber i porcelany kosztownej jak złoto.

Dla niej nie istniały pory roku, tylko wiekuista wiosna pełna łagodnego światła, żywych kwiatów i woni. Nie istniały pory dnia, gdyż nieraz przez całe miesiące kładła się spać o ósmej rano, a jadała obiad o drugiej po północy.” Otacza się pięknymi drobiazgami, jest estetką (uwielbia piękno), nie zauważa tego, co brzydkie, przeciętne, pospolite, a według niej takie jest wszystko, co pozostaje poza jej sferą. Żyje w świecie marzeń, wizji, przywidzeń. Ma się za osobę wyjątkowo wrażliwą i subtelną, w rzeczywistości jest próżna, zimna, bezmyślna. Nie tylko nie kieruje swoim życiem, ale pozwala, by inny traktowali ją jak piękny co prawda, ale tylko przedmiot. Tak odnoszą się do niej mężczyźni (Starski), a ona na to przyzwala. Nie potrafi właściwie oceniać ludzi. Nie zauważa zalet Wokulskiego. Imponują jej tupet, bezczelność Starskiego, nie widzi uczciwości, dobroci, oddania i miłości Stanisława. Uważa, że aby dalej prowadzić wygodny tryb życia, należy się korzystnie sprzedać (bogato wyjść za mąż), a ponieważ w jej sferze brak dobrze sytuowanych kandydatów, łaskawie zaczyna zauważać Wokulskiego. Nie przychodzi jej jednak na myśl ani przez moment, że mogłaby go pokochać. Ona, uosobienie piękna, może obdarzyć miłością piękny posąg Apollina ze swego gabinetu lub artystę Rossiego. Taki sposób myślenia doprowadza Izabelę do klęski. Brak zasad moralnych, wewnętrzna pustka, brak poczucia sensu istnienia, nieumiejętność właściwego wyboru sprawiają, że ostatecznie jest to głęboko nieszczęśliwa istota, dla której najwłaściwszym miejscem staje się klasztor. W autorskim komentarzu do tej postaci Prus pisał: “Panna Izabela jest fizjologicznie kobietą zimną, a w wyobraźni Mesaliną, która jeżeli nie fizycznie, to przynajmniej duchowo oddaje się każdemu mężczyźnie, który się jej podoba”.

Tomasz Łęcki - “był to sześćdziesięciokilkoletni człowiek, niewysoki, pełnej tuszy, krwisty. Nosił nieduże wąsy białe i do góry podczesane włosy, tej samej barwy. Miał siwe, rozumne oczy, postawę wyprostowaną, chodził ostro. Na ulicy ustępowano mu z drogi - a ludzie prości mówili: oto musi być pan z panów”. Ojciec Izabeli to arystokrata, który roztrwonił dobra rodowe, popadł w długi i w końcu znalazł się na skraju bankructwa. Jego położenie bynajmniej nie wpłynęło na stosunek do ludzi, styl życia i światopogląd. Pan Tomasz zachował dumę i poczucie wyższości wobec innych, np. wierzycieli, którzy żądają spłaty długów. On, który nie ma pieniędzy na podstawowe wydatki (Izabela sprzedaje cenne przedmioty znajdujące się w domu, m.in. srebrny serwis), lekceważy Wokulskiego - kupca, choć okazuje się, że pan Stanisław właściwie utrzymuje rodzinę Łęckich. Pan Tomasz jest jednocześnie zupełnym ignorantem w sprawach finansowych. Nie zadaje sobie trudu, aby dowiedzieć się, ile naprawdę warta jest jego kamienica. Bezmyślnie liczy na bajeczną sumę i, jak dziecko, dąsa się, kiedy dom zostaje sprzedany o kilkadziesiąt tysięcy rubli taniej. Nawet Wokulski, który kupił kamienicę Łęckich za zawyżoną przez samego siebie cenę, jest lekko poirytowany niewiedzą pana Tomasza.

Łęcki traktuje Wokulskiego podobnie jak Izabela - jako przydatnego doradcę, który w każdej chwili służy gotówką. Ten stary, dumny i przekonany o swej wyjątkowości człowiek nie wierzy w równość wszystkich ludzi, nie ocenia ich nawet zgodnie z wielkością majątku, chociaż pieniądze to dla Łęckiego jedna z najpotrzebniejszych rzeczy. Czuje się lepszy, bo jest szlachcicem.

Prezesowa Zasławska - starsza kobieta, bardzo mądra, inteligentna, wrażliwa, jako jedyna spośród arystokracji darzy Wokulskiego niekłamaną sympatią i szacunkiem. Z jego stryjem łączyło ją kiedyś mocne uczucie. To wzorowa przedstawicielka arystokracji, społeczniczka i patriotka, w pełni rozumie idee pozytywistyczne. Jej gospodarstwo w Zasławku jest wzorowo prowadzone. Prezesowa troszczy się także o los chłopów, o jej dobroczynnych gestach opowiada Wokulskiemu Ochocki: “Widzi pan te pałace?… To wszystko czworniaki, mieszkania parobków A tamten dom to ochronka dla parobcząt; bawi się ich ze trzydzieści sztuk. wszystkie umyte i obłatane jak książątka… A ta znowu willa to przytułek dla starców, których w tej chwili jest czworo”.

Książę - w swojej sferze jest uważany za zagorzałego patriotę. “Był arystokratą od włosów do nagniotków, duszą, sercem krwią.” Ma się za demokratę, dobroczyńcę, wzorowego obywatela, w rzeczywistości jest zakłamany, przyjął pozę patrioty i doskonale gra swoją rolę. Wydaje pieniądze na akcje przedsiębiorstw publicznych, organizuje sesje, aby rozprawiać o sytuacji warstw najuboższych, które zwykle książę kończy frazesem: “Bo, panowie, myślmy najpierw o tym, ażeby podźwignąć nasz nieszczęśliwy kraj”. Jednocześnie jest człowiekiem, który dzieli ludzi na lepszych “klasy wybrane” - pochodzących od bogów i bohaterów “jak Herkules, Prometeusz, od biedy - Orfeusz” i gorszych - “zwyczajny tłum”. Uważa, że jego działania można porównywać z gestem Prometeusza, który ofiarował ludziom ogień. Komentarz Prusa wobec postawy księcia brzmi natomiast: “Czuł i myślał, pragnął i cierpiał - za miliony. Tylko - nic nigdy nie zrobił użytecznego. Zdawało mu się, że ciągłe frasowanie się całym krajem ma bez miary wyższą wartość od utarcia nosa zasmolonemu dziecku”.

Pani Wąsowska - wdowa, wyszła za mąż, aby zapewnić sobie dobrobyt, nie kochała męża. Wokulskiemu zostaje zarekomendowana słowami: “Brylant, nie kobieta, a jaka oryginalna! Ani myśli iść drugi raz za mąż, choć lubi pasjami, ażeby ją otaczano”. Ona sama nazywa siebie kobietą, która straciła złudzenia. Jest samodzielna, niezależna, bogata, a jej jedynym zmartwieniem jest wszechogarniająca nuda. Mocnych wrażeń szuka w związkach z mężczyznami. Jest przebiegła i niebezpieczna, wie, że otaczający ją mężczyźni nie deklarują prawdziwych, głębokich uczuć. Dlatego tak pociąga ją Wokulski, przeczuwa, że to wielki indywidualista i szczery, zdolny do prawdziwej miłości mężczyzna. On zresztą także wyczuwa w niej kobietę niepospolitą, spragnioną miłości, czekającą na wielkie porywy uczuć, jednak otwarcie stwierdza: “Ani pani z rozrzutnej w swoich względach nie stanie się oszczędną, ani człowiek nietuzinkowy nie zechce zająć miejsca pośród kilku tuzinów…”.

Kazimierz Starski - młody, “ubogi” szlachcic, jeszcze jeden z grona utracjuszy i bankrutów, przy tym flirciarz, kobieciarz, uwodziciel. Jest bezczelny, z tupetem, brak mu dobrych manier. Traktuje innych bardzo lekceważąco, nie ma żadnych zasad, żyje z dnia na dzień, od jednego podboju miłosnego do drugiego. Podoba mu się Izabela - piękna “kuzyneczka”. Chętnie wdałby się z nią w krótki romans. Na nic więcej nie może sobie pozwolić, ponieważ stracił majątek i sam potrzebuje, żeby ktoś go utrzymywał - może to być bogata kobieta. Jego charakter trafnie określa Wokulski: “W panu jest tyle demona, ile trucizny w zapałce… I wcale pan nie posiada szampańskich własności… Pan ma raczej własności starego sera, co to podnieca chore żołądki, ale prosty smak może pobudzić do wymiotów…”.

Julian Ochocki - kuzyn Izabeli, pasjonat nauki, wynalazca, badacz, bez reszty poświęca się swym zainteresowaniom i, jak każdy indywidualista, pozostaje nie rozumiany przez swe środowisko, ale sam także nie przywiązuje wagi do tego, co się wokół dzieje. To najmłodszy, przedstawiony przez Prusa idealista. Wierzy w postęp, rozwój ludzkości, ufa w potęgę nauki, sam chce wznieść się w powietrze, dać ludziom skrzydła. Jest roztargniony, potrafi się skupić tylko nad swoją pracą. Całkowicie oddał się swojej idei. Pani Wąsowska tak o nim mówi: “Ach, jaki on naiwny, a jaki wspaniały! Wierzy w idealną miłość, z którą zamknąłby się w swoim laboratorium i był pewnym, że go nigdy nie zdradzi…”. Z tych słów wynika, że Ochocki orientuje się w amoralnym postępowaniu arystokracji, tęskni do prostych, szczerych i stałych uczuć.

Baronostwo Krzeszowscy - małżeństwo, które z powodu ciągłych kłótni żyje w separacji. On jest hazardzistą, pasjonatem wyścigów konnych na które roztrwonił majątek. Ona to zgorzkniała, przygnębiona śmiercią córeczki kobieta, która z nudów i złości dokucza wszystkim mieszkańcom kamienicy. To właśnie Krzeszowska oskarża Stawską o kradzież lalki.

Jadwiga Misiewicz i Helena Stawska - kobiety wynajmujące mieszkanie w kamienicy kupionej przez Wokulskiego. Starsza jest matką pani Heleny. Mąż pani Stawskiej, Ludwik, od kilku lat nie daje znaku życia. Dzięki pomocy Wokulskiego zostaje odnaleziony w Albanii. Młodsza ma córkę, Helunię. Opuszczona przez męża jest zmuszona pracować na utrzymanie rodziny i dzielnie sobie z tym radzi. To niezależna, odpowiedzialna, wyemancypowana kobieta. Jest bardzo pracowita, serdeczna. Wokulski mówi jej pewnego razu: “…tak jak pani wyglądały kobiety święte”. Zachowała kobiecy wdzięk, subtelność, jest uczciwa i ma zasady moralne, którymi stara się kierować. Pozbyła się naiwności, może być nie tylko ozdobą, ale i partnerką mężczyzny. Jej postać jaskrawo kontrastuje z osobą Izabeli Łęckiej.

Ignacy Rzecki - warszawski mieszczanin, przyjaciel Wokulskiego i jego zastępca - prowadzi sklep Stanisława. To przedstawiciel najstarszego pokolenia idealistów. Entuzjasta Napoleona, brał udział w Wiośnie Ludów, walczył na Węgrzech. Nadzieje na wolność Polski w dalszym ciągu wiąże z polityką Francji. To niespotykanie dobry, uczciwy i życzliwy człowiek. Kocha Wokulskiego jak własnego syna. Jest bardzo skromny, dobrze czuje się w towarzystwie kilku warszawskich znajomych, natomiast w tłumie, np. w teatrze, jest zagubiony i bezradny. Doskonale radzi sobie z interesami Wokulskiego - prowadzi sklep, nadzoruje kupioną przez niego kamienicę. Kocha Warszawę, zna każdy zakątek tego miasta i jest do niego bardzo przywiązany. Bywa naiwny, łatwowierny, jest bardzo prostoduszny. Rzecki to stary kawaler, który spędza życie w sklepie, a wolne chwile w winiarni rozmawiając o przyjaciołach, polityce. Jest sumienny, obowiązkowy, sprawiedliwy. Nie może zrozumieć antypatii warszawiaków do Żydów, wśród których on sam ma przyjaciół. Ocenia ludzi na podstawie ich zalet, a nie pochodzenia. Jest autorem Pamiętnika starego subiekta.

Mraczewski, Lisiecki, Klejn, Zięba - subiekci pracujący w sklepie Wokulskiego. Mraczewski jest największym pochlebcą i dobrym sprzedawcą, to elegant, który wysoko ceni swe wdzięki, uważa się za bardzo atrakcyjnego, Wokulski ocenia go w ten sposób: “…jest bezczelnie głupi i zapewne dlatego podoba się kobietom”. Lisiecki to zdecydowany antysemita, uważa, że Żydzi osłabiają rodzimy handel. Klejn jest socjalistą i próbuje do swych idei przekonać współpracowników. Po zwolnieniu Mraczewskiego Wokulski zatrudnia Ziębę, poważnego, taktownego, ujmującego człowieka, który łatwo zaprzyjaźnia się z pozostałymi pracownikami: “…Rzecki odkrył w nim zagorzałego bonapartystę; pan Lisiecki wyznał, że on sam obok Zięby jest bardzo bladym antysemitą, a pan Klejn doszedł do wniosku, że Zięba musi być co najmniej biskupem socjalizmu”.

Henryk Szlangbaum - Żyd, przyjaciel Wokulskiego jeszcze z Syberii. Czuje się Polakiem, przez pewien czas używał nawet polskiego nazwiska - Szlangowski, ma pięcioro dzieci, które wychowuje na Polaków. Jednak w czasie nasilenia się nastrojów antysemickich wraca do żydowskiego nazwiska. Kiedyś zamierzał ochrzcić dzieci, teraz stwierdza: “zrozumiałem, że jako Żyd, jestem tylko nienawistny dla chrześcijan, a jako meches (przechrzta) byłbym wstrętny i dla chrześcijan i dla Żydów. Trzeba przecie z kimś żyć”. Szlangbaum przez długi czas pracował w polskim sklepie, z powodu niechęci Polaków do Żydów został zwolniony, znalazł pracę u Wokulskiego, który pozostał jego przyjacielem. Niestety jest w sklepie obiektem złośliwości subiektów, którzy posuwają się do absurdalnych stwierdzeń, że Szlangbaum walczył w powstaniu styczniowym, został zesłany na Syberię i narażał życie dla Polski “dla geszeftu” (dla interesu).

Michał Szuman - Żyd, lekarz, “stary kawaler, żółty, mały, z czarną brodą, miał reputację dziwaka”. Posiada dość pokaźny majątek i leczy za darmo, a obserwacje swoich pacjentów wykorzystuje do studiów antropologicznych. Jest także myślicielem, po trosze filozofem. Z nim Wokulski prowadzi rozmowy w chwilach największych wewnętrznych rozterek. Szuman trafnie ocenia ludzi, doskonale wie, jak jałowa i nieszczęśliwa jest miłość Stanisława do Izabeli, mówi przy tym: “Czterdzieści pięć lat - to epoka ostatniej miłości, najgorszej”.

Szuman kiedyś zamierzał się ochrzcić, czego powodem była wielka miłość do chrześcijanki. Kobieta zmarła, a doktor usiłował się otruć z rozpaczy. Dobrze więc rozumie porywy uczuć i cierpienie Wokulskiego, którego zna od dawna i który zwierza mu się z największych tajemnic. Zresztą Rzecki pisze w swoim pamiętniku, że Szuman ma “przejmujące spojrzenie, przed którym trudno by coś ukryć”.

Prof. Geist - mieszka w Paryżu, naukowiec, poświęcił pracy majątek i całe życie. Dla swoich idei próbuje pozyskać bogatych ludzi, aby móc za ich pieniądze prowadzić badania. Żyje w nędzy, ponieważ każdy grosz poświęca na doświadczenia. Ma wyniki - wynalazł metal lżejszy od powietrza. Nawet Wokulski daje się porwać marzeniom Geista związanym z tym epokowym odkryciem. Profesor jest upartym, konsekwentnym, gotowym do najwyższych poświęceń, ale samotnym, bezradnym wobec rzeczywistości człowiekiem. Ma naturę myśliciela i wynalazcy, szuka mecenasa, który finansowałby jego naukowe pomysły. W gorzkich słowach informuje Wokulskiego, że choć mieszka i prowadzi swe badania w Paryżu - stolicy Europy, Akademia Francuska wcale się nimi nie interesuje. Mówi: “…od czasu gdym odkrył zjawiska nie mieszczące się w rocznikach Akademii, ogłoszono mnie nie tylko za wariata, ale za heretyka i zdrajcę…”.

Pani Meliton - swatka, rajfurka, stręczycielka, za młodu przeszła twardą szkołę życia, straciła wszelkie złudzenia, pozbyła się naiwności i idealizmu. Długo nie wychodziła za mąż, była nielubianą i wyśmiewaną nauczycielką, nieszczęśliwą i upokarzaną kochanką, wreszcie bitą i poniżaną żoną. Po śmierci męża (pana Meliton, guwernera, alkoholika) ciężko zapadła na zdrowiu i pół roku spędziła w szpitalu. Wyszła stamtąd jako stara kobieta, o sobie samej mówiła: “Zmądrzałam”. Zaczęła prowadzić nowe życie: “Nie była już nauczycielką, ale rekomendowała nauczycielki; nie myślała o zamążpójściu, ale swatała młode pary; nikomu nie oddawała swego serca, ale we własnym mieszkaniu ułatwiała schadzki zakochanym. Że zaś każdy i za wszystko musiał jej płacić, więc miała trochę pieniędzy i z nich żyła”.

Oddaje swe usługi także Wokulskiemu. Za hojną opłatę i liczne prezenty informuje go o rodzinie Łęckich i o każdym kroku Izabeli. Jest mądra, dobrze zna ludzi, nie ma złudzeń, że Wokulski kiedykolwiek zdobędzie pannę Łęcką. Szczerze i otwarcie mówi: “Szkoda pana”.

Społeczeństwo Warszawy:

Lalka jest powieścią panoramiczną, w której autor zaprezentował bohatera zbiorowego - mieszkańców Warszawy, ukazał wszystkie grupy społeczne, narodowościowe, wreszcie ugrupowania polityczne. Aby mieć pełny obraz bohaterów powieści warto przyjrzeć się im bliżej.

Mieszkańcy Powiśla: warstwy najuboższe - wyrobnicy, rzemieślnicy, najczęściej bez pracy i nadziei na poprawę losu. Zamieszkują nędzne rudery położone na obszarze, który stał się dla miasta wysypiskiem śmieci. Jego mieszkańcy są zdegenerowani fizycznie i moralnie. Powiśle jest siedliskiem rozpusty i zbrodni. Żyją tu ludzie nieszczęśliwi, pogrążeni w apatii, na co dzień stykający się ze śmiercią, cierpieniem, otępiali wobec nich, najczęściej chorzy. Powiśle to dzielnica rozkładu i zepsucia, jej charakter Prus opisuje tak: “Na stoku i w szczelinach obmierzłego wzgórza spostrzegł (Wokulski) niby postacie ludzkie. Było tu kilku drzemiących na słońcu pijaków czy złodziei, dwie śmieciarki i jedna kochająca się para, złożona z trędowatej kobiety i suchotniczego mężczyzny który nie miał nosa. Zdawało się, że to nie ludzie, ale widma ukrytych tutaj chorób, które odziały się w wykopane w tym miejscu szmaty. Wszystkie te indywidua zwietrzyły obcego człowieka; nawet śpiący podnieśli głowy i z wyrazem zdziczałych psów przypatrywali się gościowi”. Jest to miejsce, z którego pochodzą Wysocki i Maria, prostytutka. Wokulski obydwojgu pomaga: jemu ofiarowuje pieniądze i zapewnia pracę, jej pomaga dostać się do magdalenek (zgromadzenie zakonne, siostry pomagały powrócić dziewczynom z ulicy do normalnego życia) i porzucić dotychczasowy tryb życia.

Mieszczanie - są wśród nich Polacy, Niemcy i Żydzi;

Polacy - reprezentowani przez Deklewskiego (fabrykant powozów, wytrwały w pracy, znakomity rzemieślnik), radcę Węgrowicza (od dwudziestu lat jest członkiem-opiekunem Towarzystwa Dobroczynności), Szprota (ajent handlowy), Rzeckiego. Wszyscy ciężko pracują, w wolnych chwilach spotykają się w jadłodajni, aby wymienić poglądy na sytuację polityczną i wydarzenia warszawskie, a także porozmawiać o postaciach bardziej znanych mieszkańców miasta (np. o Wokulskim). Choć są to ludzie, którzy całe życie poświęcili pracy i powiększaniu swoich majątków, nie udało im się zgromadzić większych kapitałów. Dochody wystarczają im jedynie na drobne inwestycje i pokrywają wyłącznie rodzinne wydatki. Tymczasem prawdziwie duże interesy robią ludzie, których stać na ryzyko, ale też mają wybitne zdolności handlowe, a te leżą niewątpliwie w charakterze narodowym Żydów, sprzyja im także upór i żelazna konsekwencja, z jaką postępują Niemcy. Bierność Polaków i te zalety innych narodowości są powodem sytuacji, w której handel zdominowany jest przez Żydów i Niemców. Natomiast wśród Polaków panuje żelazny pogląd, że na handlu “bogacą się tylko Żydzi i Niemcy; nasi do tego nie mają głowy”, więc nie tylko nie starają się zmienić tej sytuacji, ale wręcz krytykują np. Wokulskiego, który zajął się pomnażaniem majątku i interesami handlowymi na wielką, międzynarodową skalę.

Żydzi - bogaci, posiadający rozległe międzynarodowe interesy i kontakty ludzie, lub mniejsi kupcy, właściciele sklepików, składów itp. Są grupą bardzo jednolitą i solidarną. Trzymają się razem i skłonni są sobie pomagać. Ich dzielnicą w Warszawie są Nalewki i okolice ulicy Świętojerskiej. Są wśród nich ludzie przywiązani do tradycji i obyczajów, lub tacy, którzy z nich zrezygnowali, ale nie przyjęli chrztu w obawie przed odrzuceniem ich przez Polaków i Żydów, wreszcie tacy, którzy przyjęli wiarę chrześcijańską. Większość czuje się Polakami. Przyjaciel Wokulskiego, Henryk Szlangbaum, brał udział w powstaniu styczniowym, był zesłany na Syberię, wykazał się piękną patriotyczną postawą. Również Szuman uważa, że Warszawa jest jego prawdziwym domem. Odrzucił wiarę, to badacz, naukowiec, racjonalista - antropolog, dla którego różnice narodowościowe właściwie nie istnieją.

Żydzi także ciężko pracują, a że mają niewątpliwie zdolności handlowe, ich majątki są większe niż majątki Polaków. Głównie to ma się im za złe, mimo, że nawet arystokracja jest u nich zadłużona (Łęcki). Prus na kartach Lalki podjął tzw. “kwestię żydowską” ważny dla pozytywistów problem asymilacji (włączenia się w społeczeństwo polskie) Żydów oraz problem szerzącego się wśród Polaków antysemityzmu. Opisał nastroje wśród warszawian. Rzecki w swoim pamiętniku stwierdza: “W ogóle, może od roku, uważam, że do starozakonnych rośnie niechęć; nawet ci, którzy przed kilkoma laty nazywali ich Polakami mojżeszowego wyznania, dziś zwą ich Żydami. Zaś ci, którzy niedawno podziwiali ich pracę, wytrwałość i zdolności, dziś widzą tylko wyzysk i szachrajstwo (…). Tak sobie myślę, ale milczę; bo cóż może znaczyć sąd starego subiekta wobec głosu znakomitych publicystów, którzy dowodzą, że Żydzi krwi chrześcijańskiej używają na mace i że powinni być w prawach swoich ograniczeni. Nam kule nad głowami inne wyświstywały hasła, pamiętasz, Katz?…”. Jego obserwacje świadczą o rozkładzie społeczeństwa, braku jedności, wspólnej idei i celu, co może mieć tragiczne skutki, dla pozostającego ciągle pod zaborami kraju.

Niemcy - właśnie po przedstawicielu tej nacji, dzięki małżeństwu z Małgorzatą, wdową po Janie Minclu, Wokulski odziedziczył sklep i majątek (który potem znacznie powiększył). Pierwszy z właścicieli, Jan Mincel, nie mówił jeszcze poprawnie po polsku a prowadzenie sklepu zamieniał w codzienny, surowo przestrzegany rytuał. Uczył swoich pracowników uczciwości i oszczędności, Rzecki nazywa go “ojcem i nauczycielem swoich praktykantów”. Synowie Mincla, Jan i Franc, coraz bardziej wtapiali się w społeczność Polaków. Co prawda Franc Mincel jeszcze przyznawał się do niemieckiego pochodzenia, ale już Jan uroczyście i uparcie przy każdej okazji twierdził, “że Minclowie pochodzą ze starożytnej polskiej rodziny Miętusów, którzy kiedyś, może za Jagiellonów, a może za królów wybieranych, osiedli między Niemcami” i mawiał: “Czuję w sobie starożytną polską krew!… Niemka nie mogłaby mnie urodzić!…”. Familia Minclów to w powieści ideał rodziny kupieckiej wszyscy poświęcają się pracy w sklepie, wraz z subiektami tworzą jedną wielką rodzinę, są rzetelnymi fachowcami, dumnymi ze swego zawodu i efektów swej pracy. Są skrupulatni, oszczędni, systematyczni, a to zalety, których owocem jest majątek pozwalający dostatnio żyć.

Inteligencja - warstwa ludzi wykształconych, którzy intelektualnymi umiejętnościami próbują zarobić na swoje utrzymanie. Niestety zdolności i rzetelna wiedza nie mogą tego zapewnić: pani Stawska, która daje lekcje gry na fortepianie, ledwie może zarobić na utrzymanie córki i matki, a studenci, mieszkający w kamienicy kupionej przez Wokulskiego, żyją w skrajnej nędzy. Ich sylwetki mają w powieści rysy tragikomiczne. Z uporem się kształcą, mimo, że ich sytuacja jest bardzo trudna, są pełni fantazji, skorzy do żartów, ale mają też poczucie beznadziejności, braku możliwości poprawy. W czasie studiów prowadzą prawdziwie cygańskie życie. Oto jak wygląda ich mieszkanie: “Trzy łóżka… pościel wygląda tak, jakby przez ten pokój przeleciał huragan i wszystko do góry nogami przewrócił… mnóstwo książek leżących na półkach, na kufrze i na podłodze”. Pokój należy do trzech lokatorów: Maleskiego, Patkiewicza i trzeciego - nie wymienionego z nazwiska. Ten ostatni prezentuje sytuację społeczną studentów. Żąda się od nich pogłębiania wiedzy, utrzymywania się, opłacania uczelni, nic w zamian nie dając: “Społeczeństwo, jeżeli nie zabiło mnie przy urodzeniu, jeżeli każe mi się uczyć i zdawać kilkanaście egzaminów, zobowiązało się tym samym, że mi da pracę ubezpieczająca mój byt… Tymczasem albo nie daje mi pracy, albo oszukuje mnie na wynagrodzeniu… Jeżeli więc społeczność względem mnie nie dotrzymuje umowy, z jakiej racji żąda, abym ja jej dotrzymywał względem niego”. To smutne i gorzkie słowa, zważywszy na to, jak pozytywiści cenili wiedzę i wykształcenie. Okazuje się, że społeczeństwo nie tylko nie dba o wykształcenie, ale utrudnia jego zdobycie nie stwarzając studentom możliwości zapewnienia bytu w trakcie nauki. Im mniej wykształcone społeczeństwo, tym łatwiej je sobie podporządkować i kierować nim, a to atut zaborców, o którym Prus otwarcie mówi.

Robotnicy - socjaliści - Prus pokazuje w Lalce postacie wyznające nowe idee ruchu robotniczego. Zdeklarowanym socjalistą jest w powieści subiekt Wokulskiego, Klejn, ale to nieudacznik, nie potrafi nikogo przekonać do swojego stanowiska. Karykaturą socjalisty, naiwnie pojmującego nowe założenia, jest Mraczewski, utrzymujący: “że wszyscy kapitaliści to złodzieje, że ziemia powinna należeć do tych, którzy ją uprawiają, że fabryki, kopalnie i maszyny powinny być własnością ogółu, że nie ma wcale Boga ani duszy, którą wymyślili księża, aby wyłudzać od ludzi dziesięcinę (…), że jak zrobią rewolucję (on z trzema «prykaszczykami»), to od tej pory wszyscy będziemy pracowali tylko po osiem godzin, a przez resztę czasu będziemy się bawili, mimo to zaś każdy będzie miał emeryturę na starość i darmo pogrzeb (…), że dopiero wówczas nastanie raj na ziemi, kiedy wszystko będzie wspólne: ziemia, budynki, maszyny, a nawet żony”. Mimo ironicznego stosunku do socjalizmu, Prus wspomina jednak o więźniach Cytadeli, również zwolennikach tej idei. Są to z pewnością ludzie, którzy mają głębokie przekonania i będą się starali wcielać je w życie.

Arystokracja - Prus bardzo celnie przedstawia tę grupę społeczną: “Cała ta ludność, między którą ostrożnie przesuwali się wygalonowani lokaje, damy do towarzystwa, ubogie kuzynki i łaknący wyższych posad kuzyni, cała ta ludność obchodziła wieczne święto”. Jest to sfera, do której niegdyś należały bogate, potężne rody szlacheckie. Prus przedstawia ją już jako zbiorowisko majątkowych i moralnych bankrutów, ludzi zakłamanych, nieuczciwych, zadłużonych, a przy tym rozrzutnych, ludzi, którzy mając się za lepszych, “innych”, z pogardą traktują przedstawicieli niższych warstw społecznych, nawet jeśli pożyczają od nich pieniądze lub wręcz są na ich utrzymaniu (stosunek Łęckiego do Wokulskiego). Pozytywną bohaterką z tej sfery jest prezesowa Zasławska - starsza, ale umiejąca się znaleźć w nowej sytuacji kobieta, która rozumie i stara się wcielać w życie pozytywistyczne ideały. Pozostali: Łęccy, Krzeszowscy, książę, Starski, pani Wąsowska budzą antypatię, a nawet odrazę. Jest to klasa zdegenerowana, zwyrodniała. Tworzy zamkniętą kastę, do której oficjalnie wzbrania dostępu przedstawicielom innych stanów. W rzeczywistości arystokraci utrzymują liczne kontakty ze środowiskiem Żydów, bogatszych mieszczan, a nawet z reprezentantami warszawskiego półświatka (pani Meliton, Mraczewski).

Arystokracja to ludzie niemoralni i nieuczciwi, wyrzekli się jakichkolwiek zasad, nie uznają prostych, szczerych uczuć, jak: przyjaźń, miłość. Kobiety, sprzedawszy się bogatym małżonkom, tworzą karykaturalne małżeństwa i szukają “mocnych wrażeń” w związkach z służącymi, artystami (Rossi), subiektami (Mraczewski jest pewien, że Izabela niebawem przyśle mu zaproszenie do swej sypialni; on sam jest bezczelny i zbyt pewny siebie, ale w jego słowach znajduje odzwierciedlenie zachowanie kobiet pokroju Łęckiej) itp. Mężczyźni tracą resztki majątków uprawiając hazard (Krzeszowski), prowadząc życie ponad stan (Łęcki). Ich działalność publiczna jest w rzeczywistości bezużyteczna - kwesty, bale dobroczynne służą zabawie, a nie pomocy, są rozrywką i nie wypływają z chęci prawdziwej pomocy ubogim. Arystokracja to warstwa skazana na zniszczenie, niezdolna do spełnienia w społeczeństwie roli przewodniej.