Motyw samotności

Jednym z największych nieszczęść, jakie mogą spotkać człowieka, jest życie w samotności. Ten, kto jest samotny, nie zawsze musi być odizolowany od ludzi; czasem po prostu jest dla nich obcy, nie potrzebują jego istnienia, odtrącają go. Można też świadomie odrzucić związki z innymi; jest to jednak wybór rozpaczliwy, prowadzący na ogół do jeszcze większego spustoszenia. Nie wszyscy ludzie samotni są nieszczęśliwi. Głęboko uduchowieni pustelnicy, którym obrzydł ten świat z jego podłością i małością, są samotni i szczęśliwi.

Jednym z największych nieszczęść, jakie mogą spotkać człowieka, jest życie w samotności. Ten, kto jest samotny, nie zawsze musi być odizolowany od ludzi; czasem po prostu jest dla nich obcy, nie potrzebują jego istnienia, odtrącają go. Można też świadomie odrzucić związki z innymi; jest to jednak wybór rozpaczliwy, prowadzący na ogół do jeszcze większego spustoszenia. Nie wszyscy ludzie samotni są nieszczęśliwi. Głęboko uduchowieni pustelnicy, którym obrzydł ten świat z jego podłością i małością, są samotni i szczęśliwi. Ale bogactwo ich duchowego wnętrza, kontakt z Bogiem - powodują, że ta samotność nie jest absolutna. Dla tego, kto nie może istnieć bez związków z ludźmi - samotność jest piekłem.

Dlaczego jesteśmy samotni? Człowiek może zostać wygnany ze swojej społeczności; tę okrutną karę stosowano od zarania dziejów. Wygnańcem jest podmiot liryczny Hymnu J. Słowackiego, rozpaczliwie tęskniący za krajem, do którego nie ma dlań powrotu. W podobnej sytuacji jest zarażony trądem mężczyzna, skazany na nie kończące się konanie w samotności w wieży nieopodal Aosty. Obserwując z rozpaczą ludzi, do których nie wolno mu było podejść, błagał o choć jednego przyjaciela. Ale gdy w wieży zamieszkała jego siostra, nie zbliżał się do niej, mając nadzieję, że może dziewczyna wyzdrowieje, i nie chcąc jej narażać.

Można cierpieć z powodu samotności w domu pełnym ludzi, jeśli nie rozumieją oni naszych problemów, nie potrafią nic dla nas uczynić. W takim świecie wiecznych pretensji i gorzkich rozczarowań żyje Benedykt Korczyński, samotnie walczący o utrzymanie majątku; nie rozumie go żona, odrzuca ukochany syn. Ale dla Benedykta jest jeszcze nadzieja, jego dążenia są szlachetne; nie ma natomiast nadziei dla zakochanego Wertera, którego godność podeptano tylko dlatego, że nie urodził się arystokratą, a uczucie do kobiety zamiast pociechą stało się udręką. Werter, który miał tylko jednego przyjaciela, z którym wymieniał korespondencję, nie udźwignął ciężaru życia i popełnił samobójstwo. Nie było przy nim nikogo, kto mógłby mu pomóc odnaleźć sens życia.

Samobójczą śmierć wybrał również Korzecki, bohater Ludzi bezdomnych. Wrażliwy, buntujący się przeciw złu świata i całkowicie wobec niego bezradny, mógł pójść tylko tą jedną drogą. O samobójstwie myślał również Zygmunt Krasiński; świadectwem cierpień duchowych poety stały się jego listy. Skazany na konflikt z ojcem, niegdyś oficerem napoleońskim, obecnie lojalnym sługą cara, zmuszony przezeń do ślubu z niekochaną kobietą, zagrożony chorobą oczu, rozczarowany światem - przeżywa swój okrutny dramat samotności. Również przepiękny liryk L. Staffa Deszcz jesienny pełen jest bólu spowodowanego samotnością. Smutek rozstania, cierpienie i rozpacz, obraz straszliwych ludzkich nieszczęść zostają dopełnione przez sugestywny obraz padającego deszczu. Szary jesienny dzień jakże jest ciężki dla tego, kogo nie ma kto pocieszyć.

Najtrudniejsza jest chyba samotność opuszczonej, starzejącej się kobiety, której nikt nie kocha, dla której za późno na gości. O przeżyciach kobiety pozbawionej miłości wiele pisała Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Czytając jej liryki, poznamy magię tego uczucia; poetka ukaże nam jednak także jego ciemną stronę: czekanie, tęsknotę, samotność… Oszukaną i zdradzoną, samotną kobietą jest także Cecylia Kolichowska z Granicy. Nie dało jej szczęścia żadne z dwóch małżeństw. Opuścili wszyscy. Rozpaczliwie pragnąca miłości kobieta odtrącała tych, którzy mogli jej tę miłość okazać; nie zawsze jednak starczało im cierpliwości. Ten dramat wzajemnego niezrozumienia spowodował, że starość Cecylii była bolesna i trudna.

Samotność jest dla nas okrutna. Czasem wybierają ją ci, dla których życie straciło swój blask - oszukani, zdradzeni, pozbawieni tych, których kochali, nie godzący się na podłość świata. Czasem zostaje narzucona przemocą; jest wtedy najstraszliwszą torturą.

Juliusz Słowacki – „Hymn (Smutno mi Boże)" ROMANTYZM Hymn (Smutno mi, Boże) Juliusz Słowacki napisał w trakcie podróży morskiej, o zachodzie słońca. Samotność, smutek, tęsknota to główne motywy przytoczonego poniżej wiersza. Podmiot liryczny, człowiek głęboko przeżywający rozstanie z krajem i bliskimi osobami, otwiera przed Bogiem głąb serca; mówi o swoich uczuciach, tęsknotach, rozterkach.

Słowacki stworzył wyjątkowo wzruszający portret pielgrzyma, co się w drodze trudzi, wygnańca skazanego na wieczną tułaczkę, . Bohater wiersza jest przede wszystkim człowiekiem bardzo wrażliwym, skłonnym do autorefleksji, ale jednocześnie wyjątkowo samotnym i skrytym - przed ludźmi bowiem nie ujawnia swoich prawdziwych uczuć . Jedynie przed Stwórcą odkrywa swoją bezradność i głęboko odczuwaną samotność. Bogu zwierza się z bezgranicznego smutku , spotęgowanej widokiem przelatujących bocianów tęsknoty za krajem i najbliższymi. Poczucie osamotnienia i rozpacz pogłębia też świadomość, iż nie wróci do kraju. Skarży się też na niepewność swojego losu, z lękiem myśląc o śmierci na obczyźnie

Czy można się zatem dziwić podmiotowi lirycznemu, że mimo urody otaczającego go świata nie potraf w pełni cieszyć się jego pięknem i co chwila, niczym w litanii, powtarza bolesną skargę: Smutno mi, Boże?

Johan Wolfgang Goethe – „Cierpienia młodego Wertera” ROMANTYZM W Cierpieniach młodego Wertera Goethe przedstawia portret człowieka, którego dzieje naznaczone są miłości w, samotnością i cierpieniem. Kreuje postać młodzieńca kierującego się uczuciem. Młody Werter postrzega ludzi i świat w sposób niezwykle emocjonalny. Silnie wszystko przeżywa, często wzrusza się i tonie we łzach.

Werter, jednostka niepospolita, indywidualista tęskniący za głębokim uczuciem, pewnego dnia poznaje Lotę, w której zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Widzi w niej ucieleśnienie kobiety, na którą czekał i o której marzył.

Rozbudzona namiętność zdominuje odtąd jego życie bez reszty. W listach do Wilhelma pisze o poznaniu Loty, wyraża zachwyt ukochaną, opowiada o wspólnych spacerach, o dyskusjach. . Spotkania i rozmowy z Lotą czynią z Wertera człowieka szczęśliwego i spokojnego; stan ten nie trwa jednak długo. Miłość Wertera od samego początku skazana była na niepowodzenie, gdyż Lota kochała Alberta. Jego przyjazd oznaczał więc dla nieszczęśliwego młodzieńca utratę nadziei na wspólne życie z ukochaną.
Każde spotkanie z Lotą, która w niedługim czasie została żoną Alberta, pogrąża go w coraz większym smutku. Stopniowo też popada w apatię, przeżywa stany depresji. Ogarnięty myślą o bezsensie życia, osamotniony, zastanawia się nad samobójstwem, które w końcu popełnia. Werter, opisując w kolejnych listach do Wilhelma swoje doznania, kreśli jednocześnie portret kochanka przeżywającego miłosne cierpienia i obraz człowieka samotnego, który odczuwa narastającą pustkę i niechęć do życia. Należałoby więc postawić pytanie: dlaczego w korespondencji mężczyzny - mającego przyjaciela i powiernika w osobie Wilhelma oraz cieszącego się sympatią okolicznych mieszkańców - tak często pojawiają się słowa: samotność, wyobcowanie? Aby tę kwestię rozstrzygnąć, trzeba wejść w głąb duszy Wertera; zrozumieć, co przeżywał, w jakie stany popadał ów człowiek żyjący w wiecznej niezgodzie z sobą samym.

Werter to młodzieniec o wyostrzonej wrażliwości, o wiecznie niespokojnym sercu, skłonny do egzaltacji i poetyzacji życia. Nieraz daje się ponosić zmiennym nastrojom i, jak sam stwierdza, przechodzi z troski do swawoli i ze słodkiej melancholii do zgubnej namiętności. Ucieka od świata, by obcować z naturą lub też zająć się lekturą i kontemplacją ukochanych książek. Samotność wyzwala w nim też potrzebę zgłębiania sensu istnienia.

Życie, według tego rozegzaltowanego młodzieńca, to przeraźliwa pustka, nie kończące się nieszczęścia, które powodują, że człowiek przestaje dostrzegać jego sens. Natura człowieka, jak twierdzi, ma granice, może znosić radość, cierpienie, ból aż do pewnego stopnia i ginie, gdy tylko ten stopień przekroczy. Świat jest dla Wertera więzieniem, które ogranicza człowieka, niszczy jego indywidualność, skazuje na samotność, stąd samobójstwo staje się formą wyzwolenia, ucieczki od cierpienia.

Eliza Orzeszkowa „Nad Niemnem" Pozytywizm Nad Niemnem to utwór o bogatej i złożonej problematyce. My jednak zwrócimy uwagę głównie na jeden spośród wielu występujących tu motywów - na samotność - i dlatego przyjrzymy się bliżej właścicielowi Korczyna. Orzeszkowa, kreśląc bowiem portret Benedykta Korczyńskiego, z właściwą sobie wnikliwością, przedstawia człowieka głęboko nieszczęśliwego i samotnego, którego codzienne kłopoty pozbawiły złudzeń, zmusiły do zrezygnowania z młodzieńczych ideałów.

Postarajmy się prześledzić losy tego bohatera, by zrozumieć, co przeżywa, w jakiej sytuacji się znajduje i jacy ludzie go otaczają, skoro z taką goryczel stwierdza: „Ot, ja to na pustyni żyję? Ani wygadać się przed kim, ani u kogo rady albo pociechy zasięgnąć". Co sprawiło, że przez wiele lat był ponury, zamknięty w sobie i żył w poczuciu osamotnienia?

. Powstanie zabrało mu najbliższych. Starszy brat Andrzej zaginął, Dominik zaś został zesłany w głąb Rosji. Wtedy to Benedykt po raz pierwszy poczuł się niezmiernie samotny, gdyż nie tylko stracił braci, ale też uświadomił sobie, że synem bogatego domu obywatelskiego będąc, wcale bogatym nie był. Po klęsce zrywu narodowyzwoleńczego znalazł się w bardzo trudnym położeniu. Postanowił bowiem za wszelką cenę utrzymać ojcowiznę, widząc w tym swój patriotyczny obowiązek, a także sens życia. Zpoczątku marzył jeszcze o realizowaniu swoich młodzieńczych ideałów. Jednak, choć był gospodarny i pracowity, borykał się wciąż z poważnymi kłopotami finansowymi. Z tego też powodu stopniowo rezygnować musiał z marzeń i planów.

Benedykt pracował więc ciężko, spłacał pożyczki i należności, troszczył się o rodzinę, mając świadomość, że spoczywa na nim obowiązek utrzymania najbliższych oraz rezydentów.
Korczyńskiemu było niezmiernie trudno, gdyż w swojej pracy ponad siły czuł się osamotniony i prócz Marty od nikogo nie mógł oczekiwać pomocy. Zamiast udzielić mu pomocy, której oczekiwał, Emilia obarczała go odpowiedzialnością za swoje złamane życie. Raziło ją niekiedy zachowanie męża. Zarzucała mu grubiaństwo, brak wrażliwości na piękno i poezję. Benedykt z kolei nie rozumiał stawianych mu przez żonę zarzutów i głęboko przeżywał, że nie potraf się z nią porozumieć. Tak bardzo pragnął przecież niegdyś, by była jego partnerką, przyjacielem, z którym mógłby się podzielić swoimi problemami.

Benedykt bardzo liczył na zrozumienie syna i marzył, że to on w przyszłości zajmie się prowadzeniem dworu. Natomiast Witold, który na wakacje przyjechał do domu, nie tylko nie rozumiał ojca, ale i ostro go skrytykował, co jeszcze bardziej pogłębiło samotność Benedykta.
Wreszcie doszło do poważnej rozmowy, w trakcie której obydwaj poznali się na nowo, znaleźli wspólne marzenia i cele. Benedykt opowiedział synowi o swoich przeżyciach sprzed lat, o poczuciu osamotnienia, o marzeniach, których zmuszony był się wyrzec, i o tym, co spowodowało, że stał się takim, jakim jest człowiekiem. Witold, entuzjasta haseł pozytywistycznych, przejęty ideą pracy i reform społecznych, starał się natomiast przekonać ojca do swoich ideałów. Rozmowa ta dla obydwu była bardzo istotna. Nie tylko nastapiła między nimi zgoda, ale też Benedykt zrozumiał swoje błędy. Uświadomił sobie bowiem, że w ciągu lat ciężkiej pracy oddalił się od młodzieńczych ideałów i że Witold jest właśnie prawdziwym kontynuatorem tradycji patriotycznej. Odkrył też, że nie jest już samotnym człowiekiem, że ma oparcie w synu.

Stefan Żeromski „Ludzie bezdomni" Młoda Polska Przyzwyczailiśmy się do opinii, że Ludzie bezdomni to powieść społeczna. Nie należy jednak zapominać, że utwór Stefana Żeromskiego jest też doskonałą powieścią psychologiczną, prezentującą óogatą wiedzę o człowieku i jego życiu wewnętrznym. zaletą tej książki, jak zresztą wszystkich powieści Żeromskiego, jest, jak , zdolność do pogodzenia realistycznej obserwacji społecznej, funkcji poznawczej i obowiązku służby narodowej z postulatem ukazania metafizycznej kondycji człowieka, jego psychologicznych komplikacji, jego trudności znalezienia odpowiedzi na pytania o cel i sens egzystencji.

Inżynier Korzecki to jedna z drugoplanowych postaci Ludzi bezdomnych. Korzecki przypomina trochę głównego bohatera powieści Judyma, w którym w pewnym momencie znajduje wyrozumiałego słuchacza. Obu mężczyzn cechuje , nieumiejętność pogodzenia się z realiami życia. Obydwaj doświadczają samotności.

Żeromski kreśli portret człowieka wewnętrznie skomplikowanego, wrażliwego i osamotnionego, który czuje potrzebę rozmowy z ludźmi o podobnych poglądach.
Nieraz Korzecki, w którego opowiadał doktorowi o swoich stanach psychicznych, o wiecznie dręczącym go niepokoju. Snuł także rozważania na tematy egzystencjalne i społeczne. Korzecki to człowiek o bogatej, skomplikowanej osobowości, wzroku zwróconym do wnętrza duszy, nieco tajemniczy. Często czuje się zagubiony, wyalienowany ze społeczeństwa. Wiele podróżował, może ze względu na działalność konspiracyjną , a może gnany ciągłym niepokojem wewnętrznym. Nie potrafił odnaleźć szczęścia, nie zaznał nigdy bliskości drugiej osoby;
Oczom czytelnika ukazuje się dekadent, nadwrażliwiec, żyjący w nieustannym lęku, ulegający atakom nudy, smutku, zafascynowany śmiercią, a jednocześnie czujący przed nią trwogę.

Choć zdecydował się na samotne życie, boi się samotności i niekiedy czuje potrzebę rozmowy z kimś o swoich stanach psychicznych, przemyśleniach. Jednocześnie jednak zdaje sobie sprawę, że nie może zostać przez nikogo w pełni zrozumiany, Ta myśl pogłębia tylko jego samotność.

Przyczyną samotności Korzeckiego, jego wyalienowania, jest również fakt, że nie potraf przejść obojętnie wobec krzywdy; Cierpi z powodu otaczającej go podłości i swojej bezsilności wobec niej, co często stara się kryć pod maską ironii i sarkazmu. Wyzwolenie od ogarniającej go samotności, wewnętrznych niepokojów, pustki, Korzecki odnajduje w śmierci, która ma byd, według niego, świadomym wyborem człowieka. Któregoś sierpniowego dnia przyniesiono Judymowi list, w którym inżynier zawarł cytat z Apologii Sokratesa Platona, mówiący o głosie wewnętrznym człowieka (dajmonionie), kierującym jego postępowaniem i o woli śmierci:

Zaniepokojony Judym pojechał do domu Korzeckiego. Jak się okazało, inżynier popełnił samobójstwo.

Leopold Staff „Deszcz jesienny" Młoda Polska

w młodopolskich tomikach pojawiają się wiersze wyrażające pesymizm, rozgoryczenie i osamotnienie. Kreśli w nich Staff portret człowieka nieszczęśliwego, wyobcowanego, który jest rozczarowany i przerażony światem. Nie potraf znaleźć swojego miejsca wśród ludzi i dlatego też ucieka od nich w samotność, asamotność ta dręczy go i doprowadza do stanów załamania i przygnębienia.

Deszcz jesienny z przedstawia właśnie takiego nieszczęśliwego i samotnego człowieka. W wierszu Staffa pojawia się tak typowy dla poezji Młodej Polski motyw życia ludzkiego, ukazanego jako samotna wędrówka w dal ciemną, bezkresną, której zawsze towarzyszą: rozstania, samotność, śmierć, poczucie pustki
Maria Pawlikowska- Jasnorzewska – wybór wierszy XX-LECIE MIĘDZYWOIENNE

Czytając liryki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, - nie możemy oprzeć się wrażeniu, że przeglądamy album z fotografami naszych babci, matek i sióstr. Choć każde zdjęcie jest inne - to jednak łączy je jedno: wykonała je doskonała znawczyni kobiecej natury. z niezwykłą wrażliwością ukazała bowiem nie tylko piękno zewnętrzne fotografowanych, drobiazgi, jakie je otaczają, ale też, a może przede wszystkim, bogaty świat doznań i przeżyć; marzenia, tęsknoty, lęki kobiet młodych i starych.

Na większości zdjęć widzimy jednak inny typ kobiet. Z ich spojrzeń, gestów z łatwością możemy wyczytać, że mimowolnie jesteśmy świadkami dramatu, jaki przeżywają. Są to kobiety samotne i niekochane. Czekają na swojego idealnego mężczyznę, tęsknią za jego bliskoście; często nie potrafą pogodzić się z odejściem, rozstaniem. Oto współczesna kobieta, przyrównana do okaleczonej rzeźby Nike z Samotraki, wyciąga za odchodzącym kochankiem odcięte ramiona i choć została silnie zraniona, ciągle będzie poszukiwać miłości , tęsknić za pocałunkami . W samotności, lecz jeszcze pełna nadziei, czeka na list od ukochanej osoby. Ten zaś, miast zapewnień o miłości, przyniesie głębokie rozczarowanie i poczucie pustki.

Niekiedy jednak nie otrzyma nawet upragnionej korespondencji. Dotkliwą samotność odczuje, gdy, wędrując po plaży, przyglądać się będzie wyrzuconym przez fale meduzom i muszlom (Wybrzeże), również i w trakcie samotnego spaceru po pustym parku. Widok róży skłoni ją do bolesnej refleksji:

Innym razem, w ZOO, obserwować będzie Iwią parę i obudzi się w niej żal i zazdrość . W dzień przegląda stare fotografie i znów powraca uczucie pustki. Jedno ze zdjęć przypomina jej bowiem chwile szczęścia, które już nie powrócą. Nie sposób więc dobrać słowa, by wyrazić bezbrzeżną samotność, tęsknotę, a może gorycz.

Zdarzy się też, że do zadumy skłoni przeczytana lektura, traktująca o kobiecie, która też była samotna i opuszczona. Dotąd przyglądaliśmy się kobiecie młodej. W poetyckim albumie polskiej Safony są również zdjęcia kobiety dojrzałej, która zaczyna obserwować w sobie proces starzenia się, czuje lęk przed starością i towarzyszącąjej samotnością.
Zofia Nałkowska „Granica" XX-LECIE MIĘDZYWOIENNE "

Granica z. Nałkowskiej to nie tylko powieść społecznoobyczajowa, ale również doskonała powieść psychologiczna. Wśród wielu zagadnień, które zostały w niej poruszone, pojawia się dość wyraźnie zarysowana próba odpowiedzi na pytanie, co decyduje o losie i życiu człowieka, czym jest starość, samotność.
Przyjrzyjmy się więc dokładnie - Cecylii Kolichowskiej - której portret psychologiczny nakreśliła Nałkowska wyjątkowo wnikliwie i sugestywnie. narrator nie tylko przedstawia czytelnikowi myśli i zachowania wdowy po rejencie, ale też ukazuje, jak postrzegają tę samotną kobietę i co o niej sądzą inni (Elżbieta Bierka, syn Karol, ludzie spod podłogi).

Cecylia Kolichowska - właścicielka trzypiętrowej kamienicy - jest małostkowa i uparta. Niekiedy bywa wyjątkowo surowa, wręcz bezlitosna dla lokatorów mieszkających w jej domu. Pani Cecylia jest kobietą nieustępliwą, przykrą dla otoczenia, niewrażliwą na krzywdę innych ludzi.
Dotychczasowa ocena tej postaci jest jednak jednostronna i niepełna. Narrator, który stara się być obiektywny, dopuszcza więc do głosu usprawiedliwienie bohaterki. Stopniowo pogłębia jej portret psychologiczny. Analizuje jej stany wewnętrzne, przeżycia. I oto poznajemy inną panią Cecylię, która głęboko przeżywa dramat niekochanej, samotnej kobiety. Kobiety skrzywdzonej przez los, nie potrafącej pogodzić się z osamotnieniem i boleśnie odczuwaną starością.

Pani Cecylia, dwukrotnie owdowiała niewiasta, uważała się za osobę sponiewieraną przez życie.
Drugie małżeństwo, ze starszym od niej, bogatym rejentem Kolichowskim, nie było udane i dawało dużo tematów do daremnych rozpamiętywar: i zgorzkniałych opowieści.
Małżeństwo z Kolichowskim zniszczyło więzi, jakie łącZyły panią Cecylię z synem Karolem. Przez wiele lat nie utrzymywali ze sobą kontaktów, co pogłębiało jej samotność. Dopiero kiedy nie wstawała już z łóżka, a jej stan zdrowia pogarszał się z dnia na dzień, Karol, , zaczął spędzać z nią wiele czasu. Rozmawiali o przeszłości, skrywanych dotąd uczuciach, wyjaśniali swoje zachowania. Dopiero wówczas, niedługo przed śmiercią, usłyszała od syna to, na co czekała całe życie. Dowiedziała się, że była przez niego podziwiana i kochana. To zaborcza miłość młodego chłopaka nie pozwoliła mu pogodzić się z jej drugim małżeństwem, na wiele lat skazując Cecylię na samotność i cierpienie.

Pani Cecylia boleśnie odczuwała swoją samotność i niezrozumienie. Do rzadkości jednak należały skargi,

Poczucie osamotnienia pogłębiała w Kolichowskiej także myśl o starości, z którą nie mogła się pogodzić i która napawała ją lękiem. z bólem mówiła, iż wszystkiego się spodziewała, ale starości, zniedołężnienia nigdy. Kiedy raz do roku, w dniu jej imienin, zbierały się w salonie znajome starsze panie, z przerażeniem uświadamiała sobie przynależność do owego kongresu czarownic, a także i to, że jej ciało staje się tak samo zwiotczałe i pomarszczone. Starość wiązała się z utratą złudzeń, nadziei na to, że kiedykolwiek spełnią się jej pragnienia:

Cecylia Kolichowska jest niewątpliwie jedną z najciekawszych postaci kobiecych, wykreowanych w literaturze XX-lecia międzywojennego. KreśIąc jej portret, Nałkowska ukazała kobietę rozczarowaną życiem, rozgoryczoną, ale przede wszystkim wyjątkowo samotną.

Gustaw Herling-Grudziński – „Wieża” Współczesność

Cierpienie, samotność, poczucie izolacji - nie jest łatwo zaakceptować te doświadczenia. Boimy się bólu, osamotnienia i na co dzień unikamy myślenia o tym. Ucieczkę przed ludźmi przeżywającymi tragedię motywujemy wielką wrażliwością na cierpienie, brakiem czasu, nadmiarem zajęć… Lęk nasz jest do pewnego stopnia usprawiedliwiony, lecz trzeba go przezwyciężyć i zrozumieć, że przecież cierpienie i poczucie osamotnienia należą do naszego życia, w którym wszystko ma swój czas. Naprawdę uświadamiamy to sobie dopiero wówczas, kiedy spotyka nas lub naszych najbliższych nieszczęście. Wtedy przychodzi chwila głębokiej refleksji, próby odpowiedzi na dręczące pytania: dlaczego mnie to spotkało; czym zawiniłem? Ten moment jest dla nas, ale i dla otaczających nas ludzi, szansą nowego spojrzenia na człowieka, jego wartość. Dotychczas interesowaliśmy się może tylko sprawami wymiernymi, materialnymi. Teraz nie ma to już żadnego znaczenia. Zaczynamy zdawać sobie sprawę z naszej słabości, kruchości istnienia, pozorów pewnych wartości. Dopiero gdy doświadczymy cierpienia, kiedy czujemy się bezbronni i samotni,

dostrzegamy, jak ważna jest bliskość drugiej osoby. Uczymy się od nowa tego, o czym często, w ferworze codziennych zajęć, zapominaliśmy: współczucia, umiejętności dostrzegania innych ludzi i ich problemów. Obcowanie z cierpieniem i samotnością wyzwala też z egoizmu, który nas często zasklepia w pancerzu nie do przebicia. Zaczynamy dostrzegać, że ktoś potrzebuje pomocy, czujemy, że powinniśmy wziąć na siebie brzemię jego nieszczęścia, a może tylko wystarczy powiedzieć: jestem z tobą w twoim bólu, podzielam twój ból.

O samotności, godnym przyjmowaniu cierpienia, stosunku d0 Boga, d0 człowieka traktuje opowiadanie G. Herlinga-Grudzińskieg0 pt. Wieża, . Utwór przedstawia IOSy dwóch mężczyzn - Lebbrosa, czyli trędowatego, żyjąceg0 w XVIII w., i nauczyciela z Turynu, który zmarł w 1944 roku. . Obydwaj mężczyźni dotknięci zostali nieszczęściem, jednak ich postawy wobec niego były całkowicie różne. Trędowaty, który został pogrzebany za życia, samotny z konieczności, chOĆ cierpiał, umiał pogodzić się ze swoim IOSem. Zaufawszy dobroci i mądrości Boga, przyjął świat i życie takimi, jakie one są: z istnieniem zła i cierpienia. Mimo tragedii, jaka g0 dotknęła, kochał ludzi, służył im i pragnął kontaktu z nimi, choć wiedział, że jest t0 niemożliwe. Nauczyciel zaś sam skazał się na samotność. Odrzucił świadomie bliskość ludzi i wiarę w Boga.

W roku 1782, do wieży usytuowanej nieopodal Aosty przywieziono młodego, zarażonego trądem mężczyznę, skazując go na nie kończące się konanie w samotności. Trędowaty spędził w wieży dwadzieścia jeden lat. Przeżywał ogromnie cierpienia, jednak bardziej niż ból dręczyło go uczucie samotności i brak jakiejkolwiek nadziei; nie potrafił w niczym znaleźć ukojenia, bo - jak mówił - nieszczęśliwy jest samotny wszędzie. I-ebbroso odczuwał silną potrzebę kontaktowania się z ludźmi, jednak świadomie z tego rezygnował, gdyż doskonale rozumiał, że jego choroba jest zaraźliwa. Nie oznacza to jednak, że nie przeżywał silnej tęsknoty za obecnością drugiego człowieka. Zajmował się hodowaniem kwiatów, jednak nigdy ich nie dotykał. Chronif je w ten sposób od zarażenia, gdyż inaczej nie mógłby ich nikomu ofiarować. Cieszyło go, że może je podarować posłańcowi przynoszącemu ze szpitala żywność. Radość sprawiało mu obserwowanie przybiegających do ogrodu dzieci. Zawsze jednak z wieży spoglądał, jak zrywają kwiaty, gdyż nie chciał ich przestraszyć swoim wyglądem, a przede wszystkim zarazić. Niekiedy, by zagłuszyć samotność, wymykał się ze swojej pustelni i błąkał po okolicy, po kryjomu obserwował ludzi i niekiedy ogarniała go zazdrość, ktdrą starał się, na ile to możliwe, tłumić.

Zdarzało się też, że nie widziany przez nikogo, przytulał się do drzew i błagał Stwórcę, by je ożywif i daf mu choć jednego przyjaciela. Samotność nauczyła go również kochać przedmioty, gdyż oglądane co dnia, stały się w końcu jedynymi towarzyszami jego życia. Przez pewien czas Lebbroso nie był sam. Do wieży bowiem przywieziono jego siostrę, której trąd zaatakował tylko piersi, więc istniała niewielka nadzieja na wyzdrowienie. Trędowaty, by nie zarazić dziewczyny, jeszcze bardziej starał się nie przebywać blisko niej.

Choć mężczyzna prawie nie widywał siostry, to jednak wspólne modlitwy, natrafianie na ślady jej obecności, a nawet sama świadomość, że o nim myśli i jest niedaleko, powodowała, że nie czuł się jak człowiek opuszczony. Nic więc dziwnego, że kiedy dziewczyna zmarła, wyjątkowo silnie odczuł, że jest skazany na wieczną samotność i popadł w apatię. Depresję pogłębił też, , drobny incydent, który dla Lebbroso stanowił tragedię. Razem z siostrą przygarnęli psa, który przepędzany przez żywych, byf prawdziwym skarbem w domu zmarłych. Miracolo, który po śmierci siostry Trędowatego był jego jedynym przyjacielem, został ukamieniowany przez ludzi pełnych obawy, iż błąkające się po okolicy zwierzę może przenieść zarazę. Po tym wydarzeniu, by ukoić ból, samotnik wybrał się do swojego ukochanego zakątka, gdzie ujrzał parę zakochanych ludzi. Wtedy po raz pierwszy zbuntował się przeciwko Stwórcy, który rozlaf strumień szczęścia na wszystko, co oddycha, a tylko on, Trędowaty, został skazany na życie w samotności. Wówczas też zdecydował się podpalić wieżę i zginąć w płomieniach. Prawdopodobnie uczyniłby to, gdyby nie znalazł listu od siostry; prosiła go, aby żyf i umarf jak

której znalazł pocieszenie i ukojenie - od tego momentu przyjął jego postawę. Trędowaty, tak jak Hiob, przyjmuje sprawiedliwość Bożą. Uświadamia sobie, że w stosunku do wielkiego i niepojętego Boga, zamiast buntu, przystoi człowiekowi milczenie. Rozum ludzki jest przecież bezradny wobec zagadki cierpienia i samotności. Jedynym sposobem na przezwyciężenie ich jest nieustawanie w wierze, pełna czci pokora i miłość do Boga i ludzi.

Śledząc losy Lebbrosa, z całą pewnością możemy mówić o heroizmie jego postawy. Musiał bowiem zdobyć się na ogromną wytrwałość, by pogodzić się z wolą Stwórcy, który tak dotkliwie go doświadczył. Trędowaty był przecież zawsze samotny, stracif rodziców jako dziecko i nigdy ich nie widział, została mu tylko siostra, która umarła przed dwoma laty, nie miaf nigdy przyjaciół. ze względu na swoją chorobę, sam dbał o to, by nie kontaktować się z ludźmi. Wyrzekł się nawet możliwości wymiany listów z Maistre’m, choć to z pewnością złagodziłoby choć trochę jego osamotnienie. Przytaczając historię Trędowatego, narrator przypomina sobie widzianą w młodości rzeźbę kamiennego pielgrzyma oraz związaną z nią ludową legendę, która głosi, iż ustawiona u stóp góry figura co rok przesuwa się na klęczkach o ziarenko maku, a gdy dotrze na szczyt Świętego Krzyża, nastapi koniec świata.

Tym, co łączy pielgrzyma świętokrzyskiego i trędowatego z Aosty, jest, według narratora, ich bezgraniczna samotność i cierpienie. kamienny pielgrzym znak cierpienia, samotności i głodu Boga - jest ~…] komentarzem odautorskim do postaci Lebbrosa: właśnie on wybraf trudną wspinaczkę na szczyt świętej góry. Jak wspomnieliśmy we wstępie, inną postawę wobec samotności i cierpienia przyjmuje nauczyciel z Turynu. Ten stary już człowiek jest samotny z wyboru. W czasie trzęsienia ziemi na Sycylii, w 1908 roku, stracił żonę i troje dzieci. Przeżył wówczas silne załamanie; próbował nawet popełnić samobójstwo. Został odratowany, ale nie widział już sensu życia. Zamieszkał samotnie w domku pod Muchone. Izolował się od ludzi, nie wierzył w Boga.

Jednak kiedy w 1944 r. do miasteczka przybyli Niemcy i wszyscy oczekiwali, że Sycylijczyk poświęci życie jako zakładnik, w zamian za ukrywających się mężczyzn, nauczyciel przestraszył się. Ogarnął go niepojęty skurcz strachu w obliczu rzeczywistości śmierci w momencie, kiedy mógł ocalić życie drugiego człowieka, oddając swoje, na którym mu nie zależało. Zamiast niego został rozstrzelany proboszcz. Nauczyciel zaś zmarł samotnie w swoim dom