Pamiętnik młodej artystki

Pamiętnik młodej artystki 24 styczeń 1990r Na wstępie nie zacznę pisać jak zwykły człowiek w zwykłym pamiętniku. Nie chcę być jak inni, i nigdy nie chciałam. Mój nonkonformizm jest bardzo rzadko uznawany za cechę pozytywną…wszyscy uważają,że to jest rodzaj jakiegoś młodzieńczego buntu. Nie widzę nic śmiesznego w żartach na temat żydów, nie interesuję sie polityką, raczej jestem jej przeciwna. Nazywają mnie anarchistką,choć nie noszę glanów z czerwonymi sznurówkami ani nie krzyczę głośno na festiwalach ‘walić rząd’.

Pamiętnik młodej artystki

24 styczeń 1990r Na wstępie nie zacznę pisać jak zwykły człowiek w zwykłym pamiętniku. Nie chcę być jak inni, i nigdy nie chciałam. Mój nonkonformizm jest bardzo rzadko uznawany za cechę pozytywną…wszyscy uważają,że to jest rodzaj jakiegoś młodzieńczego buntu. Nie widzę nic śmiesznego w żartach na temat żydów, nie interesuję sie polityką, raczej jestem jej przeciwna. Nazywają mnie anarchistką,choć nie noszę glanów z czerwonymi sznurówkami ani nie krzyczę głośno na festiwalach ‘walić rząd’. Moja odrębność od świata jest inna, nie należy ona do żadnej subkultury, tworzę swoją własną, bez nazwy, nie zdefiniowałam jej,nie potrafię ,po prostu to jest sukultura Ja. Nie interesuje mnie moda, nie obchodzi mnie to czy moje włosy lśnią tak jak w reklamach. Nienawidzę konformistów, ludzie dziesiątej kategorii,bez żadnej szansy na wybicie się z tłumu.Nie lubię słuchać popu, czy innych badziewnych bitów. Uwielbiam głośną muzę,podkresloną intensywnym brzmieniem gitar elektrycznych. Wojny uważam za bezsensowne rozlewy krwi, ale nie jestem tak do końca pacyfistką. Kiedy trzeba potrafię przyłożyc w twarz.Nie boję się opini ludzi, ale to ludzie boją się mojej opini,żadko kto pyta mnie o zdanie, zakładając z góry,że będę przeciwna. Dla mnie relaksem jest wyjście na koncert,dla innych jest to impreza z alkoholem i łatwymi dziewczynami.Mam niewielu przyjaciół,ale za to zaufanych.Kocham zwierzęta bardziej niż ludzi,tylko one potrafią docenić tak naprawdę to,co dla nich robię. Ludzie nie mają za grosz szacunku do natury ,denerwuje mnie interwencja człowieka w przyrodę. Naukowcy dziwią się, że dzikie koty z Afryki atakują ich, a przecież to jest istotą natury ,że broni się swojego terenu. Pytam, po co człowiek wtrąca się w to wszystko? Uważam ,że wszystkie zwierzęta powinny żyć w swoim naturalnym środowisku, a nie męczyć się w klatkach, by sprawić radość jakimś grubym frajerom z kasą ,którzy chcą sobie pooglądać zwierzątka. Przez całe dotychczasowe życie myślałam, że jest coś ze mną nie tak. Skoro wszyscy dookoła mają podobne zainteresowania, to dlaczego ja tak bardzo się od nich różnię ? Czasem czuję się jak na jakiejś planecie małp. Nie wiem dlaczego, ale trudno mi jest się z ludźmi porozumieć, znaleźć wspólny język . Mimo,że nic mi nie zrobili,to mam uraze do zwykłych ludzi, oni mnie nie zrozumieją. Widzę ich na szaro, wszyscy niczym Japończycy-ten sam wyraz twarzy. Mam dość bycia człowiekiem, czasem nawet wstydzę się tego, że jestem właśnie…No właśnie,kim jestem? Jestem człowiekiem,jak każdy inny, zbudowana z krwi i kościy, z duszy i ciała. Ciało okej, każdy człowiek ma podobne , różnić się może tylko brakiem nerki czy migdałków. Ale dusza? Dusza człowieka ponoć jest nieśmiertelna, każdy posiada inną. W takim razie z moimi poglądami i charakterem boję się tego,że zamiast mojej nieśmiertelnej duszy zastanę obrócona w nicość, bo na przykład Bóg przyjmuje tylko ludzi innych ode mnie? A może ,On wybierze właśnie mnie? Moją odmienność potraktuje jako coś dobrego? Pełno pytań, a odpowiedzi jak nie było tak nie ma… Denerwuje mnie to,że ludzie kierują się stereotypami … Posłużę się tutaj nawet pewnym cytatem ,dość musze przyznać oryginalnym ‘15-letnia dziewczyna trzyma za rękę swojego 1-rocznego synka. Ludzie nazywają ją dziwką, nikt nie wie, że w wieku 13 lat została ona zgwałcona. Ludzie nazywają kogoś grubym - nie wiedzą, że może on cierpieć na poważną chorobę, która sprawia, że takim jest. Ludzie nazywają starego człowieka brzydkim - nikt nie wie, że został on poważnie ranny w twarz, walcząc za Nasz kraj na wojnie.Ludzie nazywają kobietę łysą ale nie wiedzą, że ma raka.’ Każdy człowiek powinien pilnować czubka własnego nosa, a nie wpieprzać się w sprawy innych. Nienawidzę plotkarzy i plotek, niszczę rasizm ,nazizm,faszyzm jedną skuteczną metodą,stawiając ludziom pytanie ‘Czy człowiek ma wpływ na to w jakim kraju sie urodził,jaki ma kolor skóry albo czy w jego kraju panuje system totalitarny,czy też demokracja? Nikt mi nie udzielił dotychczas satysfakcjonującej odpowiedzi, zawsze ta sama reakcja,unikanie kontaktu wzrokowego i zbywanie byle tekstem’ a co mnie czarnuchy obchodzą’.Mój hipsterski styl bycia po raz pierwszy został zauważony przez moją licealną wychowawczynię. Sama nigdy bym nie przypuściła,że moja wizja świata to może być coś,co kogoś zainteresuje. Wtedy , moja pani zapytała mnie o definicję artystki. Odpowiedziałam jej,że nie potrafię odpowiedzieć, po czym kazała podać sobie moje cechy charakteru, Nadmieniłam,że lubię rzeczy wyjątkowe, że mam inne poglądy niż otaczający mnie ludzie , że potrafię widzieć ideały w rzeczach,które dla innych ludzi są tylko śmieciami… Pani spojrzała na mnie ze zdumieniem ,po czym dodała “Właśnie zdefiniowałaś początkującą artystkę’. Po tej rozmowie nabrałam pewności siebie i wiedziałam już, co chcę robić dalej, nie chciałam rezygnować ze swej przypadłości,odmienności ,wiedziałam ,że to nic złego być inną, to jest jeszcze lepsze niż bycie taką samą jak ktoś ! Postanowiłam bliżej zapoznać się z terminem artystki… “Czasami wolę być zupełnie sama, niezdarnie tańczyć na granicy zła, i nawet stoczyć się na samo dno, czasami wolę to niż czułość waszych obcych rąk’”

30 styczeń 1990 rok Niestety ,mój ogół poglądów nie przypasował lamusom z liceum. Są to ludzie niestety ułomni w swym myśleniu, ich wizja świata nie wychodzi poza szkolne boisko, gdzie potrafią godzinami pić albo grać w durne gry. O swoich przekonaniach mogę porozmawiać tylko z moją wychowaczynią, wydaje mi się,że ma ona takie same poglądy. Jakoś może z pół roku przed zakończeniem pierwszej klasy liceum uczniowie mieli wybrać osobę, która miała napisać scenariusz dla swojej klasy. Oczywiście żaden uczeń z mojej ‘ukochanej’ klasy nie zgłosił się, więc wychowaczyni wskazała na mnie. Początkowo odmówiłam, lecz gdy zobaczyłam jej proszący wzrok, nie mogłam dalej odpierać ataku odmową. Wróciwszy do domu zabrałam się za pisanie. Co ja ,do cholery mogłam stworzyć , nie potrafiłam… Mój scenariusz miał spodobać się wszystkim, wiedziałam,że to nie wypali. Musiałam przyjąć jakąs taktykę w sam raz dla jełopów klasowych, no ale jaką? O czym ja mogłam napisać ? Postanowiłam poradzić się mojej sześcioletniej siostry,której inteligencja była równa z inteligencją moich rówieśników. Doradziła mi napisanie współczesnej formy Romea i Julii… Początkowo zaśmiałam się mimowolnie, ale potem naszła mnie myśl,że to może się udać. Mam lekkie doświadczenie jeżeli chodzi o teatr,kilkakrotnie już pisałam różnego rodzaju sztuki, ale przeznaczone dla grzeszącego mądrością grona widzów. Umiem też komponować piosenki, grac na pianinie i gitarze, więc czemu by nie zrobić musicalu? Tak, jestem z siebie przeogromnie dumna ! Teraz tylko zostało napisanie i skomponowanie piosenek, a to była najprzyjemniejsza robota pod słońcem. Pisałam całą noc, tworzyłam cały kolejny dzień, nie poszłam nawet do szkoły, nie chciałam przerwać swojej weny. Na drugi dzień oddałam scenariusz nauczycielce. Z niecierpliwością czekałam na lekcję języka polskiego, kiedy to dowiem się jak przyjęło się moje amatorskie ‘dzieło’. Dzięki Bogu! Mojej pani spodobał się pomysł musicalu, oświadczyła,że mam wybrac również obsadę… To nie bylo ciężkie, wiem,że nie powinnam ,ale najlepsze role dostały osoby, które lubię, a rolę drzew czy jakieś epizodyczne dostały osoby,które podpadły mi i nie widzialam w nich za grosz talentu. Stworzyło to jednak wiele podstaw do obrażania mnie przez niższość klasową. Oczywiście puściłam to mimo uszu ,myśląc sobie,że oni w życiu do niczego nie dojdą, będą gnić na dworcach czekając na pociąg do nikąd, a ich dusza czyścca nie opuści. Mam oczywiście ogromną satysfakcję z tego, że mogę zrobić coś ,żeby pokazać tym lamusom ,że istnieją inne wartości niż układy w klasie. Lubię…Nie lubię, co to ma być? Wkurza mnie gadka dziewczyn na przerwach,które kłóca się bez przerwy o względy jakiegoś tam chłoptasia. Nie rozumiem dzisiejszych ideałów. Normalnym dziewczynom podobają się krótkowłose skejciki, ubierające się w kolory dla dziewczyn, a ja zawsze zwracam uwagę na długowłosych metalowców, punkowców. Bo subkultura to jest styl wyrażania samego siebie,swoich uczuć, emocji ,pokazania ulubionej muzyki. A ,co może pokazać osoba sluchająca rapu? Jakie ona to jest awangrandowe dziecko oraz jak to nienawidzi policji, chodź nawet nie potrafi rozwinąć dlaczego? W takich momentach wstyd mi za ludzi… Bo czym jest teza bez uzasadnienia? Jest, mówiąc w prosty sposób jak pierogi bez ciasta…(hahahahaha czasem użwam takich metafor,że potem sama się z nich śmieję przez kolejną godzinę). Wracając do mojego przedstawienia, to jestem pewna ,że coś się w nim nie uda… ale nie jestem pewna co. Bo przecież wszystko dopnę na ostatni guzik , chyba,że ktoś nagle uświadomi sobie chęć zniweczenia mi mojego zamiaru, a wtedy ja już nie ręcze za siebie. “I po co czytasz komentarze zdruzgotanych miernot niech się durnie trują jadem szczędź sobie złego”

11 luty 1990 rok Ufff ! Na szczęscie na próbach szło wszystko jak z płatka. Nie stresowałam się w ogóle. Nie bałam się,że któryś z moich ludzi zawali to przedstawienie. Byłam zdziwiona ,że wszystko poszło po mojej myśli, to było nienaturalne.. Trochę przesadnie. Przyszedł czas przedstawienia, ja jako reżyser usiadłam na scenie ,oglądałam uważnie moje dzieło. Byłam dumna ze wszystkich. Po raz pierwszy poczułam coś innego niż tylko odrazę do świata. Ja naprawdę byłam dumna,nawet z ludzi ,których dotychczas nie lubiłam,nie dażyłam szacunkiem… Dlaczego moje nastawienie do nich tak diametralnie się zmieniło? Co ze mną? No cóż, może w sumie to i dobrze… Boję się zmian,wolę swój oryginalny i poukładany świat. Nie lubię, gdy ktoś w niego ingeruje swoimi brudnymi buciorami. A więc ogólnie rzecz biorąc przedstawienie UDAŁO SIĘ ! Oklaskom nie było końca , nawet popłyneła mi łezka wzruszenia,bo to w końcu była moja aranżacja,moje przedstawienie,ale bez tych ludzi, gdyby nie włożyli tyle pracy w to,nie byłoby niczego. Czuję,że to był dopiero początek przyjemności jakich moge doznać w ciągu całego swoje życia, i wiem na pewno,że chcę być ‘artystką na pełen etat’. Tylko nie wiem ,co dalej robić ze swoją pasją, nie wiem do kogo mam dalej się zgłosić,jestem w klasie biologicznej , jaką ja mogę przyszłość wiązać z tym kierunkiem? Moi rodzice zawsze chcieli bym poszła na studia medyczne, idąc do tej szkoły robiłam to dla nich, nie dla siebie,bo ja od zawsze czuję chęć pisania, mówienia , czuje w sobie bardziej język humanistki niż medyka. Jestem w trakcie pisania drugiej książki o tym, jak różne nawyki,stereotypy i uzależnienia oddziałowywują na społeczeństwo, aby przekonać ludzi do tego,co złe, użyłam historii pewnej dziewczyny, ale więcej szczegółów nie zdradzę ! Dzisiaj,zaraz po przyjściu do domu,wzięłam mojego ukochanego psa do parku. Idąc sobie ulicą jak cywilizowany człowiek zauważyłam szybko jadących skinowców w aucie. Myślałam,że wyjdę z siebie,bo gdybym się nie zatrzymała,prawdopodobnie nie zdążyliby nawet zatrzymać się na pasach .Skini to jednak idioci nie do wytrzymania. Nie mówię tego ogólnikowo, stwierdzam tylko fakty, to widac z resztą po ich zachowaniu, bo jaki normalny człowiek byłby za totalitaryzmem i tak strasznie faszystował i rasizmował wszystko,co chodzi na tej pieknej kuli ziemskiej? Otóż wylałam na kartkę papieru moją nienawiść do skinów i myślę,że mogę już iść spokojnie spać. Albo nie! Musze jeszcze nad czymś się zastanowić. Nie wiem dlaczego,ale dziś słabo się czuję, to chyba przez te przedstawienie i stres nim wywołany. Jutro mam zamiar wysłać zgłoszenie do szkoły ,niemieckiej z resztą,która szkoli artystów,kto wie,może mnie przyjmą? Ograniczeń językowych nie ma dla mnie,języków sama się ucze od 6 roku życia i potrafie dogadac się nawet z Rosjaninem.Zauważyłam,że to wrogowie często mówią prawde, a przyjaciele prawie nigdy. ‘Spadam Pomiędzy zdania W niedorzeczności Bez wahania.’

13 luty 1990 rok Tak jak myślałam, zaraz po przedstawieniu wszystko wróciło do normy. Znów ludzie zaczęli działać na mnie denerwująco,nie rozmawiałam z nimi ani nawet nie zwracałam uwagi na ich istnienie. Moim zmartwieniem było tylko to,że strasznie zbladłam… Bałam się o siebie,ale nie pójdę sama do tych wyzyskiwaczy zwanych lekarzami ! Nawet rodzice mają dość tego,że jestem taka ‘antywszystko’, ale co j amoge na to poradzić,że jestem szczera? Jak mi coś nie pasuje( a jest to większość rzeczy) to mówię, wolę to niż obgadywanie po kątach,jak to robią osoby drugiej kategorii. Wydaje mi się,że kompletnie nie mam już o czym pisać w pamiętniku, zawieszam to na razie,aby skupić się tylko na nienawidzeniu świata za fałszywość ludzi. “Chciałam zreperować świat A oto widzę, że sama Jestem jednym z tych cholernych drani i świń.”

30 maja 1990 rok Po prostu nie wierzę w to sama !!! Pisze tutaj,ponieważ jestem niebywale szczęśliwa, dostałam odpowiedź od niemieckiej szkoły dla młodych artystów,zgodzili się mnie tam przyjąc pod warunkiem zdania testu z języka niemieckiego. Łatwizna ! W końcu wyjadę z tej obskórnej polski,pełnej zawiści i nienawiści. Oraz pozdrawiam moją świetną klasę, która dziś stwierdziła,że czasem zachowuje się jak normalny człowiek, gdy poczęstowałam ich gorzkim,pełnym pogardy uśmiechem,ale cóż… źle zinterpretowana rzecz może grozić nawet śmiercią, w ich wypadku to będą tylko cierpienia. Nawet oni dziś nie zepsują mi humoru, jestem taka szczęśliwa,że poznam tylu wspaniałych ludzi ( bo jacy chodza do tak świetnej szkoły niemieckiej?) oraz mam wielkie szanse na rozwój ! Napiszę jak będę miała czas,do następnego napisania.. “Pogrążona w samotności hodowałam urojenia o pokoju i wolności W szkole kiedy kumple zażywali narkotyki Ja wierzyłam w sprawiedliwość i uczciwość polityki.”

4 czerwiec 1990 rok Dziś sa moje urodziny,których nawet nie chciałam świętować,ale niestety, cała rodzinka zwaliła mi się w domu już z samego rana. Nici z wolnego dnia od ludzi, dziś sobie nie poczytam… Ale z dwojga złego to i lepiej w tę stronę,chociaż nie spędze ich sama, bo kto wie jaki szalony pomysł strzeliłby mi do głowy. Mimo tego,że źle się czuję, zaraz ubiorę się i zejdę do gości. Może dzisiaj zrezygnuję z ostrego makijażu i postawię na naturalność? Nie widze siebie w takim ‘przebraniu’ ale może to jest jakiś krok ku mojej zmianie zewnętrznej, bo co jak co ,ale wewnętrznie zmieniać się nie mam zamiaru nigdy! Dobra,kończe już pisać, bo czas to pieniądz jak to się mówi. “Jeżeli piękno zasługuje na potępienie, jeżeli mądrość potęguje jedynie zło, jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia, To osądzi mnie bezduszna wieczna noc.”

5 czerwiec 1990 rok W sumie wczoraj nie było tak źle , moja rodzina się bardzo zmieniła, rozmawia ze mną inaczej, czuję się taka dorosła . Dostałam w prezencie welwetowy sweter, książki i płyty moich ulubionych zespołów. Jednak ludzie nie są tacy głupi jak myslałam, i czasem też wpadają na dobre pomysły ! Zaraz zabiorę się za odsłuchanie nowych zdobyczy, lecz wpierw wpisze tutaj w pamiętniku pewną sprawę ,która mnie bardzo zaintrygowała, otóż… Wracając wczoraj wieczorem do domu jak zwykle ze spacerku, na rogu ulicy ujrzałam pewną dziewczynę,która siedziała skulona pod płotem. Bałam się podejść, ale wzięłam się w garść i ruszyłam w jej stronę, gdy już byłam gdzieś 3-4 metry przed nią, dziewczyna wstała. Widziałam jej poobijane ciało i rozmazany makijaż. Podejrzewam,że ktoś ją ostro pobił. Chciałam jej pomóc, lecz nie zdązyłam wyksztuścić z siebie słowa, gdyż dziewczyna uciekła. Dlaczego nie chciała mojej pomocy? Może się wstydziła… Kto ją mógł tak pobić? Może ma jakieś problemy w domu? Nigdy,ale to nigdy nie dajmy się zdominować mężczyznom. Strasznie zaintrygowała mnie ta sytuacja i czuję,że mogłam jej pomóc… Ale no cóż,nie można kogoś uszczęśliwiać na siłę przecież. Mam swoje problemy, nie będę obarczała się tez innymi, boli nadal mnie głowa, słaabo. “Wszystkie siły sprzeczne zakodowane w czasie. Nie zwaliły mnie z nóg. A wzmocniły trwale.”

15 czerwiec 1990 rok Od dziś jeszcze bardziej nienawiszę skinów. Nienawidzę,nienawidzę,nienawidzę.Jak zwykle szłam na spacer z moim pieskiem,puściłam go, by szedł koło mojej nogi swobodnie. A ci skini… Ci skini zabili mi sunię,mojego pieska, rozjechali samochodem…. Przyrzekam,że dorwę drani. Jesli nie policja,nie pomoc dla zwierząt to ja ich jako pierwsza ukarzę. Bo,co moja sunia im takiego zrobiła… Faszyści ,naziole, psychiczni ludzie ! NIENAWIDZE SKINÓW. Co się ze mną dzieje, nie mogę nadal sobie tego uświadomić,jak mogli?! Płaczę na samą myśl,że jutro po powrocie do domu mój piesek nie będzie czekał na mnie w drzwiach merdając swoim ognistym ogonkiem…Nic nie zastąpi mi jej ciepłego spojrzenia… Nie chcę zapomnieć, będę o tym wspominała do końca życia, wszystkie chwile spędzone z tym cudownym psem były najlepsze, uwielbiam Cię suniu [*] “To zabawne jak nic nie znaczyłby świat bez miłości.”

13 lipca 1990 Dorwali zbrodniarzy, ale cóż… Dostali tylko upomnienie i odebrano im prawo jazdy,no co za kraj ! Prawo jest takie niesprawiedliwie, za umyślne spowodowanie śmierci i w dodatku z premedytacją powinni dostać conajmniej 5 lat ! Za co ten świat jest taki niesprawiedliwy, gdybym mogła to zmienić… Ale ,no jak?! Nie mam pomysłu, gdyby nie moje sumienie i to,że jestem człowiekiem o zdrowych zmysłach, zabiłabym ich tak,że ta śmierć byłaby gorsza niż w najlepszych horrorach. Czego to ludzie nie wymyślą, czego to oni nie zrobią ,by być znienawidzonym. Coś czuję,że te wakacje będa jednymi z najgorszych…Pamiętam suniu Twój wzrok,gdy brałam cię ze schroniska… ‘Ratując jednego psa nie zmienisz całego świata, ale to świat zmieni się dla tego psa’

2 września 1990 rok I dziś pierwszy dzień w nowej,niemieckiej szkole, jest tutaj cudownie jeśli chodzi o nauczanie. Myślałam,że ludzie w Niemczech są inni niż w Polsce, ale ubolewam nad tym jak bardzo mogłam się tak mylić. Ludzie tutaj są nawet głupsi. Nie mam siły gardzić ludźmi,wytykac im błędy, jest mi słabo. Nie wiem ,co robić,jestem non stop blada,boli mnie głowa, mam zaburzenie wzroku,czyżby to kara za me wyzwiska i grzechy do ludzi? Przeciez niebios w życiu swym ni razu nie uraziłam… Więc za co to ? Czyja to sprawka do cholery?! Plus do tego schudłam aż 15 kilogramów,wyglądam jak żywy trup, nawet nie mam apetytu,dlaczego nie chudłam jak chciałam schudnąć? Dlaczego tak się dzieje? POMÓŻ. ‘Nim zdecydujesz pamiętaj,że jałowe życie-jałowa śmierć.

17 września 1990 rok Dziś na lekcji zasłabłam, teraz siedzę w szpitalu,rodzice zaraz tu będą. Nie wiem ,co się dzieje,nikt mi nic nie chce powiedzieć,dlaczego jest mi tak słabo… Widzę dziwne rzeczy,snię o dziwnych rzeczach, słyszę dziwne rzeczy,opętano mnie,czy co?! Nie chcę myśleć o tym, ale dzieje się coś złego tylko nie wiem czemu tak mi dobrze… Czuję się taka wyzwolona,spełniona. Co się dzieje do cholery?! Nienawidze ciszy,milczenia. Wolę najgorsza prawdę niż dobre kłamstwo…POMÓŻ. “Nie ma prawa pośród wszystkich praw, które by kazało wątpić, że jeśli całe życie siałeś strach, zbierzesz coś innego ponad gniew.”

30 września 1990 rok Już dwa tygodnie trzymają mnie w tym niemieckim szpitalu,czuję się tutaj jak na jakimś obozie. Nikt mi nie mówi o co chodzi,rodzice będąc u mnie milczą do cholery, dlaczego nikt mi nic nie chce powiedzieć. Ja chce iść dalej tworzyć,dalej pisać o ideach tego świata, dalej chce iśc zmieniać bieg czasu,świat…Słabo mi ,pójdę spać.POMÓŻ. “Moje wędrówki po piekle.”

17 październik 1990 rok Non omnis moria to moja myśl przewodnia po tym ,co usłyszałam …. Teraz to już nikt mi nie pomoże. “Życie mi z kieszeni wypadło, Wspomnienia, plany.”

30 grudnia 1990 rok Pisze tutaj już raz na jakiś czas,bo nie mam siły. Choroba mnie wykańcza,straciłam swoje rudoblade włosy, straciłam piegi, straciłam wszystko. Już nie wierzę w to, nie wierzę w istnienie Boga, nie wierze już w człowieka. Choroba przyszła zabrać mnie, ale ja swoje istnienie uwiecznie właśnie tu i teraz… Moją idee,moje przekonania, chcę ,by każdy o tym usłyszał,zastanowił się,zrobił rachunek sumienia nie wobec ludzi,lecz wobec świata. “Jeszcze nasycam się powietrzem oddechy przenajświętsze karmią serce przez nos później, późnym popołudniem gdy cienie będą dłuższe i smutniejsze niż są później, przeczuwam to podskórnie… wszystko nagle utnie się przemieli na proch…”

31 stycznia 1991 rok Teraz w pamiętniku pisze za mnie mama, moja waga spadła do 30 kilogramów,lekarze nie dają mi szans. Zmieniajcie świat tak,aby każdy kolejny człowiek żył na nim co raz urodzajniej. Suniu ,pamiętam o Tobie [*] Mam nadzieję,że niedługo się spotkamy… “Dalej i dalej na paraboli czasu, wznoszę się, aby za chwilę opaść na dno. Z roślin trujących bukietem idę w garści. Wszystko najlepsze co mogło być przepadło.”

14 Luty 1991 rok Tutaj znowu mama, jestem cały czas przy niej. Dostała dziś kwiaty od jakiegos chłopaczka. Dziwię się,jak ją tutaj znalazł? Narazie śpi, więc za nią napiszę tą notkę… Wiem jak wiele serca włożyła w ten pamiętnik, a raczej w pisemne odzwierciedlenie swojej duszy. BOŻE, JA NADAL W CIEBIE WIERZĘ,PROSZĘ POMÓŻ. “W pokoju obok mieszka Bóg”

30 marca 1991 rok Dziś w końcu piszę sama w pamiętniku,więc notka będzie krótka. Jestem pełna pozytywizmu,co do swojego stanu zdrowia, co raz lepiej się czuję,lekarze dają mi szansę ! Jestem taka szczęśliwa,że będę mogła kontynuuować to wszystko ,co rozpoczęłam przed chorobą. Ale płacz ściska mi mocno gardło. Nadal się boję, choć wierzę,że bedzie dobrze. Wszystkie moje prace ,artykuły czy powieści kazałam przywieść mamie tutaj,chce je mieć przy sobie,są to moje największe skarby, moje jedyne skarby, bezcenne. “Nikt jeszcze nie wie czy Stare słońce zarysuje nowy dzień”

4 czerwca 1991 rok Jest super. Skończyłam właśnie pisać swoją drugą książkę, wysłałam ją mojej byłej wychowawczyni do wglądu,zobaczymy,czy jej się spodoba ! Mam nadzieję,że tak. Zmieniłam się, nie gardze już ludźmi,poznałam w szpitalu wiele fascynujących osób. Świat nigdy nie wydawał mi się taki kolorowy i przejrzysty. Może ta choroba to jest próba mojego charakteru,może ktoś z góry czuwa bym zmieniła się wobec innych? Ooo nie,to się nie uda. Wiem,że wszystkie chwyty dozwolone, ale co to ,to nie Panie Boże, tak nie wolno ! Dziś moje urodziny, życz mi dużo zdrowia ! “Musiałam stracić przezroczystość na którejś z tamtych dróg.”

11 lipca 1991 rok Tu znowu mama… Piszę za nią ten pamiętnik dziś, a raczej kończę pisać. Tak jak było wcześniej -non omnis moria… Szkoda tylko,że tak szybko musiało się to stać, nie masz na co czekać drogi pamiętniku, ona już tutaj nigdy więcej nie postawi ani kropli atramentu,już nigdy nie zobaczę jej pogardliwej a zarazem pełnej fascynacji miny,już nigdy nie usłyszę jej pełnego satysfakcji śmiechu przy kolacji,gdy opowiada o swoich sukcesach,JUŻ MI NIC NIE POMOŻE…. “Chciało by się zacząć jeszcze raz, Chciało by odnaleźć zmarnowany czas,”