Ziemiaństwo w Ferdydurke

Mieszkańcy Bolimowa Dostrzegają odwieczny podział na „panów i chamów” oraz niewłaściwy stosunek do chłopów, wobec których ziemiaństwo manifestuje swoją wyższość i którymi tak naprawdę pogardza (przykład z biciem chłopa). Kontakt między tymi dwoma światami opiera się na określonych zasadach i sztucznych konwenansach. Gombrowicz pragnął obnażyć prawdziwe oblicze ziemiaństwa i obalić mitologiczny obraz dworku szlacheckiego, będącego dla niego rupieciarnią gotowych wzorców. Dworek staje się synonimem konserwatyzmu szlacheckiego oraz starej tradycji ograniczającej się do pustych celebracji zachowań.

Mieszkańcy Bolimowa Dostrzegają odwieczny podział na „panów i chamów” oraz niewłaściwy stosunek do chłopów, wobec których ziemiaństwo manifestuje swoją wyższość i którymi tak naprawdę pogardza (przykład z biciem chłopa). Kontakt między tymi dwoma światami opiera się na określonych zasadach i sztucznych konwenansach. Gombrowicz pragnął obnażyć prawdziwe oblicze ziemiaństwa i obalić mitologiczny obraz dworku szlacheckiego, będącego dla niego rupieciarnią gotowych wzorców. Dworek staje się synonimem konserwatyzmu szlacheckiego oraz starej tradycji ograniczającej się do pustych celebracji zachowań. Podobny stosunek do służby występuje w „Ferdydurke”. Dworek państwa Hurleckich, rodziny Józia, znajduje się w Bolimowie. Domownicy, zwłaszcza Konstanty Hurlecki, odnoszą się do chłopów w sposób pogardliwy i brutalny. Używanie siły wobec nich jest na porządku dziennym. Gdy tylko ktoś ze służby zrobi coś niewłaściwie, od razu dostaje po uszach lub twarzy. Mało tego, mieszkańcy domu lubią to robić. Zygmunt nie tylko popiera zachowanie Józia, gdy ten uderza parobka w twarz. Fakt ten staje się pretekstem do dalszej, jakże przyjaznej rozmowy kuzynów. Nie poznawałem kuzyna, który dotąd traktował mnie raczej z rezerwą, apatia jego zniknęła, oczy zabłysły, wybicie Walka po pysku spodobało mu się i ja się mu spodobałem (…) Policzek wymierzony Walkowi zbliżył nas jak kieliszek wódki (…) – tak myśli Józio podczas rozmowy z Zygmuntem. Józio rośnie w oczach kuzyna w momencie, gdy uderza parobka. Świadczy to o tym, jak mieszkańcy Bolimowa cenią sobie brutalne zachowanie wobec służby. Według nich bicie chłopów wzbudza szacunek wśród podwładnych. Chłopi są pomiatani przez panów domu. Przy kolacji wujowi Konstantemu upada papierośnica. Zwraca uwagę słudze Franciszkowi i ten od razu ją podnosi. Później Miętus, przyjaciel Józia to komentuje: Pojąłem owej strasznej nocy, leżąc bezsennie w łóżku tajemnicę dworu wiejskiego, ziemiaństwa i obywatelstwa (…). Dlaczego wuj nie podniósł upuszczonej papierośnicy? Aby służba mu ją podniosła (…) Dumna pańskość rodowa wujaszka wyrastała wprost z podściółki chamskiej, z chamstwa czerpała swe soki (…). A zatem wujowi chodzi głównie o podkreślenie jego wyższości nad służącym, pokazanie tego „kto tu jest panem”, dumne zademonstrowanie swojej władzy. „Ferdydurke” jest natomiast satyrą na życie mieszczan. Gombrowicz korzysta z groteski, wyolbrzymia pewne sytuacje, nadając im nienaturalne formy. Jest to absurdalne w zderzeniu z rzeczywistością. Gombrowicz krytykuje, jego krytyka rozbawia czytelnika. Czytając „Ferdydurke”, odbiorca tekstu śmieje się z mieszkańców Bolimowa, obserwuje ich żałosne zachowania, które wzbudzają negatywne emocje. Wszystko jest obrócone w żart. Konstanty Hurlecki także jest konserwatystą. Trzyma się dawnych tradycji i postępuję według utartych w przeszłości wzorców zachowań. Te zachowania ulegają jednak ostremu przejaskrawieniu. Nam wydaje się absurdalne zachowanie tradycji bicia akurat w „gębę”, a nie w inną część ciała! Poza tym sam sposób bicia jest wyolbrzymiony: doprowadza do tragicznego stanu parobka, co raczej w rzeczywistości nie byłoby możliwe. Przywiązanie do tradycji widać jeszcze w wielu innych fragmentach. Przyglądając się bliżej dworkowi z Bolimowie, zauważyć to można po licznych przedmiotach, meblach, czy starych obrazach. Józio siedzi na „starym, rodowym biedermeierze, pamiątce po przodkach dziedzicznej”, a kolacja spożywana jest w „stołowym, w stylu Henri IV, gdzie na ścianach liczne portrety, a w kącie samowar syczący”. Dużą wagę przywiązuje się również do posiłków. Ich spożywanie nie jest jednak zgodne z manierami znanymi nam między innymi z „Pana Tadeusza”.

„Konstanty jadł dosyć głośno (…), ujmował płat szynki (…) i wtykał w otwór gębowy, (…) a raz nawet wypluł kawałek, który mu nie zasmakował”. Posiłki są bardzo obfite, Józio i Miętus wręcz się na to skarżą, jednak nie mogą odmówić, gdyż wymaga tego odpowiednie w tym domu zachowanie. „Jedliśmy, choć już nie bardzo mogliśmy, ale nie mogliśmy nie jeść, ponieważ były na tacy przygotowane do jedzenia, a także ponieważ częstowali i zapraszali. Lecz nie mogę wstać i powiedzieć dobranoc, nie można jakoś bez wstępu… (…) Wtem Zosia kichnęła i to nam umożliwiło odejście”. Nawet taki szczegół obrazuje absurdalność tych sytuacji. Od kiedy bowiem kichnięcie może być pretekstem do opuszczenia gospodarzy! Zachowania mieszkańców Bolimowa rzeczywiście naśladują pewne wzorce z przeszłości: chociażby sposób przyjęcia gościa w domu. Gdy Józio pojawia się w dworku wywołuje zamieszanie wokół swojej osoby, wszyscy zaczynają się serdecznie witać. „Ściskanie rąk, całowanie policzków, zahaczanie częściami ciała, objawy radości i gościnności (…)”. Później gościa należy zająć ciekawą rozmową. Jej pierwszym tematem zawsze jest zdrowie. Jednak rozmowa ta się nieprzyjemnie przedłuża, zaczyna nudzić słuchaczy, jest całkowicie wymuszona. Zosia, która ją rozpoczęła, wymyśla kolejne choroby, po to tylko, by podtrzymać konwersację. Nawet Józio zauważa, że Zosię stawia to w dość przykrej sytuacji, bo z niechęcią mówi o swoich dolegliwościach. Odwieczne zachowanie hierarchii w stosunkach ze służbą niszczy postępowanie Miętusa, który chce pobratać się z parobkiem. Jakież oburzenie wywołuje on wśród państwa! Służba jest przecież po to i tylko po to, by usługiwać, czynić życie panów łatwiejszym! Powoduje to chaos i w konsekwencji bijatykę. Bałagan wywołany tą sprawą może świadczyć o tym, że utrzymanie hierarchii jest fundamentem prawidłowego porządku panującego w Bolimowie. Mieszkańcy Bolimowa, próbując zachować pewne tradycje, zamykają się w schematy, które tak naprawdę przynoszą więcej szkody, niż pożytku. Po pierwsze ich zachowania są sztuczne i nieprawdziwe. Nie mają takiego charakteru, jaki powinny mieć, są przejaskrawione. Ci ludzie to są stworzeni do pustego, próżniaczego i nudnego życia. Po drugie: zapominają oni o innych bardzo ważnych cechach. Dawne rody charakteryzował między innymi patriotyzm, którego w Bolimowie w ogóle nie ma! Obraz dworku w „Ferdydurke”, wraz z zasadami, jakie w nim panują i zachowaniami jego mieszkańców, wywołuje bunt Józia, który pragnie się wyrwać z narzuconych form, oderwać od sztuczności. Główny bohater przybył tu przecież ze swoim przyjacielem, aby szukać naturalności, zapomnieć o schematach. Tymczasem nawet na wsi jest to niemożliwe. Motyw dworku, który z reguły był symbolem szczęścia i rodzinnego ciepła, teraz staje się przyczyną zwątpienia i rozczarowania bohatera.