Obraz Petersburga w III części „Dziadów” Adama Mickiewicza

W „Ustępie”, czyli fragmencie kończącym III część „Dziadów” Adama Mickiewicza, można odnaleźć wiersz zatytułowany: Petersburg. Jaka sama nazwa wskazuje, skupia się on na rosyjskiej stolicy – jej powstaniu, nastroju, jaki w niej panuje, charakterze ludzi ją zamieszkujących. Na początku utworu Mickiewicz, porównuje rosyjską stolicę ze starożytnymi miastami takimi jak np. Ateny czy Rzym i zwraca uwagę na niedogodne położenie geograficzne Petersburga. Nie są to ani dające poczucie bezpieczeństwa góry, ani lasy.

W „Ustępie”, czyli fragmencie kończącym III część „Dziadów” Adama Mickiewicza, można odnaleźć wiersz zatytułowany: Petersburg. Jaka sama nazwa wskazuje, skupia się on na rosyjskiej stolicy – jej powstaniu, nastroju, jaki w niej panuje, charakterze ludzi ją zamieszkujących.

Na początku utworu Mickiewicz, porównuje rosyjską stolicę ze starożytnymi miastami takimi jak np. Ateny czy Rzym i zwraca uwagę na niedogodne położenie geograficzne Petersburga. Nie są to ani dające poczucie bezpieczeństwa góry, ani lasy. Stolica powstaje na niedostępnych i nieurodzajnych terenach, gdzie jest zawsze zbyt zimno albo zbyt ciepło, gdzie zamiast twardej ziemi znajdują się bagna. Autor zwraca uwagę na to, że przez tysiąclecia istnienia świata żaden człowiek nie chciał tam osiadać, lecz car na to nie zważał – powstająca stolica miała zostać zbudowana nie dla ludzi, ale ku czci jego i jego potęgi.

Według opisu Mickiewicza Petersburg powstał na ludzkim nieszczęściu (obszar „wydarty świeżo morzu i Czuchońcom”), na ziemi zbrukanej krwią jego budowniczych („Rozkazał wpędzić sto tysięcy palów, I wdeptać ciała stu tysięcy chłopów”).

Stolica Rosji zgodnie z zarządzeniem jej imperatora tworzona była na wzór najpiękniejszych miast europejskich, które car podziwiał podczas swoich licznych podróży. Jednak kunszt i przepych architektury, który nie odzwierciedla tradycji i historii jej narodu, zamiast tak jak w Wenecji, Paryżu czy Londynie wydawać się dziełem boskim, a z pewnością ludzkim, tutaj przybiera postać szatańskiego stworzenia („Ale kto widział Petersburg, ten powie, Że budowały go chyba szatany.”). Nowo powstałe miasto przybrało karykaturalny charakter („Ulice wszystkie ku rzece pobiegły: Szerokie, długie, jak wąwozy w górach. Domy ogromne: tu głazy, tam cegły, Marmur na glinie, glina na marmurach; A wszystkie równe i dachy, i ściany, Jak korpus wojska na nowo ubrany.”). Na domach pojawiło się wiele tabliczek i napisów w różnych językach, co doprowadziło do zupełnego chaosu. Mickiewicz porównuje zaistniałą sytuację do biblijnej wieży Babel („Śród pism tak różnych, języków tak wielu, Wzrok, ucho błądzi jak w wieży Babelu.”).

Sytuacja w stolicy kształtuje się ściśle na wzór humoru jej władcy. Społeczeństwo Petersburga jest wyraźnie podzielone na „gminną trzodę” oraz na służalców cara, do których należą głównie urzędnicy i wojskowi. Wszyscy wychwalają swojego władcę pod niebiosa, nawet z ambony płyną przychylne słowa, które stawiają Piotra Wielkiego na pozycji umiłowanego przez Boga. Wszyscy pochlebcy władcy mają w zwyczaju, wzorem dawnych tradycji, udawać się na przechadzki i spacery, nie zwracając przy tym uwagi na panujące zimno. Mickiewicz doskonale przedstawia panującą hierarchię ważności – prym w pochodzie wiodą, zasłużeni dla carskiej Rosji – dworscy urzędnicy. Nie bacząc na pogodę, rozchylają płaszcze, by pochwalić się rosyjskimi odznaczeniami, zdobytymi za zasługi dla caratu. Robią to bez odrobiny krytycyzmu, czują się lepsi od innych i nie przeszkadza im fakt, że ich zasługi mieszczą się w przedziale spisków i zbrodni na niewinnych ludziach. Za urzędnikami podąża młodsza część społeczeństwa, która dopiero rozpoczyna swoją „karierę” na carskim dworze. Następni w kolejce są drobniejsi rosyjscy urzędnicy państwowi, którzy uważają za godnych wzgardy ludzi bez stanowiska i, by poprawić swoją pozycję w państwie, podlizują się każdemu, kto ma większą władzę od nich. W centrum pochodu kroczą cudownie wystrojone damy, dla których nic nie ma większego znaczenia niż dobra materialne. Z opisu Adama Mickiewicza wynika, że pochlebcy Piotra Wielkiego, to bogacze, którzy majątków dorobili się kłamstwem, obłudą, fałszem i bezwzględnością. Pomimo przychylności cara i tak się go boją. Poeta porównuje całe to zbiorowisko do owadów: żuków, os, skorpionów i motyli, ukazując swój negatywny stosunek. Posługując się ironią, szydzi również z ich nadrzędnych wartości i postaw: kultu pieniądza, materializmu i megalomanii.

Z obrazem rosyjskich sługusów kontrastuje wizja przybyszów, zesłańców – Polaków, którzy pomimo przerażenia, jakie budzi nieludzka potęga Petersburga, częściowo również podziwu, wciąż pałają do stolicy Rosji straszną nienawiścią. Marzą o zburzeniu tego przytułku zła, jednak zdają sobie sprawę z własnej bezsilności.

Mickiewiczowskiego opisu Petersburga nie można uznać za obiektywny. Jest on wprawdzie prowadzony w formie auktorialnej (trzecioosobowej), jednak poeta stosuje cały szereg słów o negatywnym nacechowaniu (młokosy, trzoda, zgraja). Według Polaka rosyjska stolica i jej mieszkańcy nie mają żadnych zalet, cały opis jest zgeneralizowany, co jednak nie dziwi ze względu na biografię autora i podejście ówczesnej Polski do caratu.