List do dnia

Warszawa, dn. 10.12.2004 rok Drogi Dniu, kiedy nadchodzi mrok, tak bardzo mi Ciebie brakuje. Dlaczego odchodzisz? Chowasz się przede mną? Przybądź, potrzebuję Cię. Noc już taka ciemna, boję się. Proszę Cię, przybądź, bo czuję, że tracę energię. Chcę Cię podziwiać. Jesteś taki piękny. Uwielbiam patrzeć na słońce, gdy wschodzi. Wtedy czuję, że znów nabieram siły. Zachód słońca też jest piękny, lecz to już nie to samo. Jest to chwila rozstania się z Tobą.

Warszawa, dn. 10.12.2004 rok

Drogi Dniu, kiedy nadchodzi mrok, tak bardzo mi Ciebie brakuje. Dlaczego odchodzisz? Chowasz się przede mną? Przybądź, potrzebuję Cię. Noc już taka ciemna, boję się. Proszę Cię, przybądź, bo czuję, że tracę energię. Chcę Cię podziwiać. Jesteś taki piękny. Uwielbiam patrzeć na słońce, gdy wschodzi. Wtedy czuję, że znów nabieram siły. Zachód słońca też jest piękny, lecz to już nie to samo. Jest to chwila rozstania się z Tobą. Nadchodzi ta straszna noc. Gdy jesteś, mogę wyjść z domu, spotkać się z rówieśnikami. Nocą zapadam w sen. Dniu, czemu nie możesz trwać w nieskończoność? Nie mogę się doczekać naszego następnego spotkania. Przybądź jak najszybciej. Jesteś mi potrzebny. Pozdrawiam