Motyw uwodziciela

Postać amanta i uwodziciela w literaturze i filmie. Zanim jednak przejdę do sedna analizy problematyki chciałabym przytoczyć kim jest zarówno „amant”, jak i „uwodziciel”. Posłużę się przy tym Słownikiem Języka Polskiego. Amant to wielbiciel, adorator i kochanek, zaś uwodzicielem nazywamy mężczyznę bałamucącego kobiety. Pozwolą Państwo, że swoje wystąpienie podzielę na dwie części. W pierwszej przedstawię postaci najwznioślejszych amantów, a w drugiej kreacje obłędnych uwodzicieli. Ja jeszcze tylko dodam, że motywy amantów i uwodzicieli nieuchronnie przeplatają się z motywami miłości zmysłowej.

Postać amanta i uwodziciela w literaturze i filmie. Zanim jednak przejdę do sedna analizy problematyki chciałabym przytoczyć kim jest zarówno „amant”, jak i „uwodziciel”. Posłużę się przy tym Słownikiem Języka Polskiego. Amant to wielbiciel, adorator i kochanek, zaś uwodzicielem nazywamy mężczyznę bałamucącego kobiety. Pozwolą Państwo, że swoje wystąpienie podzielę na dwie części. W pierwszej przedstawię postaci najwznioślejszych amantów, a w drugiej kreacje obłędnych uwodzicieli. Ja jeszcze tylko dodam, że motywy amantów i uwodzicieli nieuchronnie przeplatają się z motywami miłości zmysłowej. W opisaniu świata rozwiązłości obyczajów niesamowicie pomocny okazał się XVIII-wieczny baron, nomen omen hulaka i nieodzowny libertyn Pierre de Besenval. Posłuchajmy więc jak ówczesny bywalec charakteryzował swoje czasy: [owa] Rozwiązłość (…) przekształciła galanterię dworu (…) w rozpasany libertynizm. (…) mężczyźni zajęci byli tylko powiększaniem listy swoich kochanek, kobiety zaś zdobywaniem amantów z jak największym rozgłosem… Tak Szanowna Komisjo! mamy winowajcę to libertynizm . Ten bez mała ohydny, wyuzdany do granic możliwości libertynizm. To on zarażał serca i umysły, wiódł ku demoralizacji, zepsuciu i rozpuście! Hmmm…… ale czy tylko on? Czy tylko wartość libertynizmu ponosi w tym momencie największą odpowiedzialność za postawy ówczesnych? Może, choć wcale nie musi. I to postaram się udowodnić… Bez żadnej wątpliwości największym amantem w historii był Don Juan, przedstawiony choćby w komedii Moliera. Szanowna Komisjo! o sylwetce Don Juana nie trzeba chyba zbyt wiele mówić. Największy lowelas pod słońcem. Każda kobieta należała do niego. Jego urok i czar osobisty nie miały sobie równych. Gdy się tylko gdzieś pojawił każda kobieta chciała go mieć na wyłączność. Lecz Szanowna Komisjo! pomimo tego, że Don Juan uważał się wręcz za boga seksu i podniet był raczej myśliwym na którego poluje zwierzyna. Specjalnie zachwiałam tu proporcje porzekadła, ponieważ ten wielki bawidamek był ofiarą. Ofiarą własnych popędów i zapędów. Dla niego nie istniało żadne tabu, żądne prawo zabraniające mu łamać wszystkie kobiece serca jakie napotkał. Liczyła się chwila, chwila zapomnienia, chwila cudnej namiętności, po której wykorzystana kochanka zostawała na ogół sama ze sobą. Bo niby dlaczego miałby z nią dalej przebywać? Wszakże zrobił swoje, zadowolił ją i basta, tyle z niego. Może wyruszać na podbój kolejnej… Niewątpliwie Don Juan był fenomenalnym epuzerem, podrywaczem i kochasiem. Jego pełne zalotów i namiętności spojrzenia skruszyłyby nie jedno niewieście serce. Ale Szanowno Komisjo! czasem przespanie się z ponad 1.500 kobietami nie wiele znaczy. Dlaczego tak sądzę? Otóż brakowało w tym wszystkim głównego sensu w cielesnej miłości między kobietą a mężczyzną. Brakowało czystego i nieskazitelnego uczucia zwanego „miłość”. Przespać się z obojętnie jaką kobietą to nie żaden problem nawet w czasach dzisiejszych. Jednak swoją istotę cielesności, tą najbardziej intymną sferę życia nie dzielił on z kimś kto był tego wart. Przelotna znajomość kończąca się porannym bólem głowy i wielkim zdziwieniem kto koło nas leży jest iście libertyńska. Przepraszam za słowo, ale jest wręcz łajdacka w stosunku do wykorzystanych kobiet. Z całym swoim przekonaniem twierdzę, że Don Juan był osobą o spaczonej psychice, który za wszelką cenę chciał ukazać swoją wyższość nad kobietami, zaciągając każdą do łózka. W jego oczach kobieta była pożądana do jednego celu. W celu zaspokojenia fizycznego popędu, nie do wzniosłej i namiętnej miłości. Nie do bycia jej wiernym. Monogamizm cóż za okrutne słowo skierowane w stronę XVII-wiecznego fatyganta. On nie potrafił być wierny nikomu, nawet sobie. Wierność sobie i swojemu pragnieniu nie była za to obca kolejnemu bohaterowi, którego Państwu przedstawię. Zacny Pan Henry Crawford. Jedna z postaci Mansfield Park pióra Jane Austein. Na pierwszy rzut oka Pan Henry Crawford nie różni się niczym od Don Juana , no może poza jednym, nie ma wpisanych tylu kobiet na swojej liście. Jego podboje sercowe są więc skromne. Gdy przybywa do Mansfield zakochują się w nim dwie urocze siostry, córki właściciela dworu. Jednak on odrzuca zaloty dziewcząt kierując swe uznanie w stronę ubogiej, przyjętej z miłosierdzia, kuzynce dziewcząt Fanny Price. Wciąż się w nią wpatrując, wzdychając do niej, miłując nieprzerwanie chce ją uwieść, ba on chce ją poślubić. Jednakże jego umizgi nie robią na dziewczynie większego wrażenia, zbywa go, bowiem kocha kogoś innego. Henry Crawford jest przykładem kochanka, który wcale nie musi wyglądać jak sam Eros. Niski, krępy z blond czupryną, niebyt przystojny, którego głównym rysem charakteru jest przesadny narcyzyzm. Pomimo tego jest nader atrakcyjny, ba jest rozchwytywany w towarzystwie. Nie jest wolny od wad: jego cynizm, wynikający ze złego wychowania, sprawia iż pan Crawford bardzo lekko traktuje własne życie oraz uczucia innych, zwłaszcza kobiet. Tymczasem niepoprawny lowelas zakochuje się i to bez wzajemności. Poprzysięga czekać tak długo, aż jego wybranka zmieni zdanie. I tu moje zdziwienie. On czeka, czeka wytrwale. Jednak nie ma na co liczyć. Jego nadzieje i uczucia okazują się płonne. Panna Fanny Price kocha i będzie kochać tylko swego kuzyna Edmunda. Gdy dochodzi do niego, że nigdy nie zdoła mieć Fanny Price na wyłączność zaleca się do jednej z sióstr, i tu uwaga do mężatki. Niezbyt długo musiał się namęczyć by ta nie potrafiąc odmówić nie przeciwstawiła się zaletom wielbiciela. Bawidamek się pocieszył po zawodzie jaki sprawiła mu niedoszła narzeczona. Suma sumarą każdy kij ma dwa końce… Przez swój postępek jej małżeństwo legnie w gruzach a rodzina się od niej odwraca. Co robi więc niedoszły absztyfikant? Oświadcza się? Żeni się z kochanką? Prowadzi spokojny ustabilizowany tryb życia u boku kobiety, która poderwał w niecałe pięć minut? Otóż Szanowna Komisjo! On ucieka, ucieka jak tchórz. Tak Szanowna Komisjo! ucieka, wyjeżdża. Jego zaloty dostały przysłowiowego „kosza”, nie ma rady, nie ma odwrotu. Wielki, niedościgniony amant opusza Mansfield Park w niesławie i zaprzepaszczeniu swej przyszłości. Jakże myliła się Bridget Jones mówiąc, iż Mężczyźni są egoistycznymi niewolnikami swych popędów i nie ma z nich żadnego pożytku. Fakt, ale w każdej plotce jest zawsze ziarenko prawdy. Może nie wszyscy mężczyźni są jedynie egoistycznymi bogami pożądań, hmmm… jeden z całą pewnością o sobie tak myśli. Daniel Cleaver. Dziennik Bridget Jones kreśli odbiorcy podstawowy model starzejącego się amanta, który bojąc się samotności rzuca się w wir wpisu kolejnych zdobytych kobiet na swoją długą, iście zacną listę. Podrywa on również główną bohaterkę. O dziwo ulega mu bez większych przeszkód. Dalsze perypetie ukazują istną sielankę miłości przerwaną przez nieoczekiwany romans epuzera . Świat pięknych uśmiechów, wypadów za miasto, czułych słówek, prezencików i nocnych uniesień poległ w gruzach. Niestały w uczuciach Daniel Cleaver, potrafiący omotać kobietę wokół najmniejszego palca okazał się człowiekiem bez zasad, draniem igrającym z uczuciami kobiet. Kobiet de facto bezgranicznie zakochanych w nim. Późniejszy stan zarówno fizyczny jak i psychiczny wykorzystanej niewiele znaczy dla absztyfikanta. Liczy się obecna godzina, obecna chwila, której nic nie może przerwać ani przełamać. A co tam Carpe diem panie Cleaver. Tylko jak długo? Rok, dwa, trzy, pięć, dziesięć. W końcu przychodzi taka chwila w człowieku kiedy chce mieć kogoś na stałe, na zawsze, tą jedną i wymarzoną osobę. Lecz dla bawidamka żadna osoba nie będzie dobra. Taki człowiek nie potrafi uszanować nikogo poza własną pychą i osobą. Szanowna Komisjo! inaczej ma się rzecz z pozycji uwodziciela, bowiem uwodziciel często zakochiwał się w kobiecie uwodzonej, a strzała amora trafiała go raz na zawsze. Już nigdy nie chciał oddać się innej kobiecie, już zawsze chciał być dozgonnie oddany tej jednej jedynej wybrance swojego serca. Tak jak Marek Antoniusz konający w ramionach ukochanej Królowej Nilu w ekranizacji zatytułowanej Kleopatra. Markowi Antoniuszowi udaje się uwieść Kleopatrę bez większego pośpiechu i wyszukanych metod. Oboje zakochują się w sobie. Nie potrafią żyć osobno, to też dowódca w armii Cezara wyrusza aby osiąść na stałe w Egipcie. Poświęcenie, wierność i oddanie nie są obcymi przymiotami żołnierza i uwodziciela. Pragnie on jak najszybciej znaleźć się u boku kobiety, która kocha do szaleństwa, wręcz niewyobrażalnie. Szanowna Komisjo! śmiało mogę powiedzieć, iż w tym przypadku obydwie strony wzajemnie się uwodziły. On ją, ona jego, ale nie będzie im dane być razem. Rozdzieli ich samobójcza śmierć Marka Antoniusza. Po stracie ukochanego Kleopatra nie będzie potrafiła żyć sama, również targnie się na własne życie. Proszę zwrócić uwagę na istotę tej miłości. Byli nierozłączni, oboje nie umieli żyć, gdy jedno umarło. Piękne wzniosłe ideały miłości. Marek Antoniusz okazał się być uwodzicielem doskonałym. Osiągnął swój cel. Nie zranił przy tym kobiety uwodzonej, nie miał też późniejszych wyrzutów sumienia dotyczących swojej starości. Ponadto istotnym wydaje się fakt, że odtwórcy głównych ról, czyli Elizabeth Taylor oraz Richard Burton - on ówczesny amant Hollywood, ona niezwykle urodziwa aktorka. Oboje zakochali się w sobie bez pamięci. Zmarła przed kilkunastu dniami aktorka w swoim życiu miała 8 mężów jednak zawsze twierdziła, i czego nie ukrywała przed nikim, że odtwórcę roli Marka Antoniusza kocha najbardziej, co nomen omen udowodniła dwukrotnie. Dlaczego dwukrotnie? Dwa razy poślubiła ego samego mężczyznę, dwa razy się z nim rozwiodła, i niczego nie żałowała. Może prawie niczego, wydaje się mi, iż mogła żałować utratę ukochanego uwodziciela, amanta, który dokonał niemożliwego poskromił Elizabeth Taylor. Ponadto romans ten miał tak złą sławę, że potępił go nawet ówczesny papież Jan XXIII. Szanowna Komisjo! Richard Burton uwodził na ekranie, uwodził z ekranu oraz uwodził w życiu codziennym. Był w tym mistrzem. Dziś nikt nie potrafi z takimi manierami XIV wiecznego króla oraz wdziękiem nieokrzesanego kowboja „działać” na kobiety. Nonszalancja, urok osobisty, nienaganne maniery i wianuszek kobiet niebyły obce postawie i życiu wytwornego uwodziciela Casanovy. Postać tę poznajemy dzięki jednemu z hollywoodzkich reżyserów oraz mistrzowskiej grze aktorów. Nadzwyczaj fenomenalny Casanova gdy tylko kiwnął palcem kobiety rzucały się mu do stóp. Zawsze miał tę kobietę, której pragnął, do czasu… Poznał młodą, piękną i inteligentną kobietę, która gardzi Casanovą. Nie może pojąć dlaczego wykorzystując kobiety w taki właśnie sposób pozwala na ich cierpienia i męczarnie. Doprowadzony do ostateczności Giacomo posuwa się do podstępu. Chciałabym aby zwrócili Państwo uwagę na to, iż w swojej niemocy ku osiągnięciu celu chwyta się każdej możliwej sytuacji aby zdobyć kobietę. Tą jedną jedyną, która opiera się mu niesamowicie. Lecz Szanowna Komisjo! jak mówi przysłowie „Kłamstwo ma krótkie nogi”, jego chytry podstęp ujrzał światło dzienne. Cała prawda wyszła na jaw okrutnie obnażając łacińską sentencję Fortuna vitrea est tum com splendet frangintur . Ukochana, którą zdobył dzięki oszustwu odwraca się od niego. Jest zgubiony. Teraz sam na własnej skórze może się przekonać jak to jest być odrzuconym, potraktowanym jak przedmiot, jak znudzona zabawka, którą trzeba wymienić na nową. Na nic mu poprzednie zdobycze on chce jej. I nagle pojawia się światełko w tunelu… zdobywa ją, ale nie żadnym podstępem, czy banalnym kłamstwem, po prostu swoją nieskazitelną skruchą oraz wiarą w miłość. Jest szczęśliwy i ustatkowany. Chociaż nie tak bardzo do końca, bowiem nikogo jeszcze nie dało się uleczyć z przypadłości zwanej: libertynizm… Ten sam motyw, który pojawia się w wielkim kinie Hollywoodu jest także częstym motywem filmowym dzieł polskich reżyserów. W 2010 roku widz poznaje Albina, jednego z uwodzicieli, hmm… nie uwodzicieli, w tym przypadku to za wiele powiedziane. Widz poznaje postawę uwodziciela, z którego nie powinien brać żadnego przykładu. Ukazany Albin, grany przez szałowego Borysa Szyca, jest postacią anty-uwodziciela. Wszystko robi nie tak. Jest wręcz obrzydliwie uległy, nie ma własnego zdania, jest nader porywczy, nieokrzesany i nie umiejący umiejętnie radzić sobie w stosunkach damsko-męskich, poza tą jedną oczywiście. Cierpi on nieokreślone niczym męki, gdy ukochana go odrzuca. Nie rozumie jej, że chce aby on pokazał swój pazur, był o nią zazdrosny, a nie był nudny, dziecinny i natarczywie marudny. Chyba, że owy osobnik chce się stać obiektem kpin i wyśmiewisk, to już inna sprawa, ale stać na piedestale tego co odgrywa tragifarsę nie jest zacnie. Obiektem kpin i pożądania stał się kolejny bohater filmu Och Karol 2. Opisany w piosence Natalii Kukulskiej zatytułowanej Wierność jest nudna. Tytułowy Karol to człowiek o mizernym charakterze i słabej woli. Jest na każde skinienie kobiety i to niezależnie w jakim wieku ona będzie. Wszystkie deklarują, że go kochają, ale on wieczny chłopiec nie potrafi się na nic zdecydować. Czuje się osaczony, brak mu tchu. Jednocześnie jest małostkowy w swoim postępowaniu. Jego życiu przyświeca idea Im więcej tym lepiej, tylko czy będzie tak mówił za kilka bądź kilkanaście lat? Nadal będzie uwodził panny? Hmmm…… jego przyszłość to tylko czarne barwy. W pewnym momencie sam się pogubi w tym wszystkim i nic już nie uratuje go od katastrofy samozatracenia.

Jak zapewne Państwo zauważyli przygotowałam dla Państwa prawie 4-minutową prezentację multimedialną, która w swej treści ukazuje wielkich amantów i nonszalanckich uwodzicieli. Tylko dodam, że podkładem muzycznym jest wspomniana przed chwilką piosenka Natalii Kukulskiej. [Włączając: Zapraszam.]

Na zakończenie dodam tylko, że niezależnie czy dany mężczyzna był i jest amantem bądź uwodzicielem jest jedynie ofiarą polowania. Spytają Państwo dlaczego tak sądzę? Otóż odpowiedź jest bardzo prosta i banalna. Jak mówi stare porzekadło mężczyzna jest głową a kobieta – szyją, która tą głową kręci. Godne uwagi są słowa matki, w ekranizacji Kochanic Króla, które kieruje do swej córki Obserwuj damy jak osiągają to co chcą od mężczyzn, nie tupiąc nóżką, ale pozwalając mężczyznom uwierzyć, że to oni decydują. Na tym polega sztuka bycia kobietą. Słowa te zdają się potwierdzać przedstawione przeze mnie przykłady, iż to w gruncie rzeczy kobieta decyduje, czy pozwoli się zdobyć amantowi lub czy da się uwieść adoratorowi. Największym bogactwem jest brak namiętności pisał Seneka w swych Listach moralnych do Lucyliusza, ale czy takie bogactwo wyrzeczeń daje siłę i szczęście w życiu? No cóż na to pytanie każdy sam powinien sobie odpowiedzieć bowiem nie ma na świecie dwóch takich samych osób, aczkolwiek dobry przykład nie zawsze wystarcza, bo pokusa przyjemności i rządza bywają w ludziach mocniejsze niż chęć poprawy.  Na tym kończę moją wypowiedź. Dziękując za wysłuchanie życzę Państwu miłego popołudnia. Do widzenia.