Człowiek wobec zagadki swojego losu

Los, jaki nas spotka, dla każdego jest zagadką – nikt nie może wiedzieć, co mu się przytrafi. Niezależnie od tego co nas czeka, powinniśmy znosić to z godnością. Myślę, że Edypa można z pewnością określić jako bohatera tragicznego - darzę go ogromnym szacunkiem, ponieważ jest on dla mnie wzorem, jak należy postępować wobec przeciwności losu. Dumnie stawił czoło nieszczęściu, jakie go spotkało - nie poddał się okrutnemu fatum. Chciałabym po kolei zinterpretować wypowiedzi Edypa.

Los, jaki nas spotka, dla każdego jest zagadką – nikt nie może wiedzieć, co mu się przytrafi. Niezależnie od tego co nas czeka, powinniśmy znosić to z godnością. Myślę, że Edypa można z pewnością określić jako bohatera tragicznego - darzę go ogromnym szacunkiem, ponieważ jest on dla mnie wzorem, jak należy postępować wobec przeciwności losu. Dumnie stawił czoło nieszczęściu, jakie go spotkało - nie poddał się okrutnemu fatum. Chciałabym po kolei zinterpretować wypowiedzi Edypa. ,,O biada mi, biada! Nieszczęsny ja, do jakich ziem Podążę? Gdzież uleci głos? O losie, w coś ty mnie powalił’’ Edyp uświadamia sobie, co się tak właściwie stało – niezamierzenie zabił własnego ojca i miał 4 dzieci ze swoją matką. A przecież właśnie dlatego uciekł z Koryntu. By przepowiednia pytii delfickiej nie mogła się spełnić. Główny bohater nie wie co ma teraz ze sobą zrobić, dokąd się udać, do kogo się zwrócić o pomoc. Jest zagubiony w swojej samotności i rozpaczy. Zadaje pytania retoryczne, jakby oczekując odpowiedzi. ,,O ciemnie, Chmury, i straszne, i czarne, Tylu klęskami ciężarne, Biada mi! Biada mi! – jakże po równo w niedoli Rany i pamięć mych czynów mnie boli.” Natura zdaje się współgrać z cierpieniem króla Edypa. Niebo staje się ciemne i pochmurne, jakby dostosowując się do jego nastroju. Fragment ten cechuje się nagromadzeniem epitetów, powtórzeń i apostrofą. Edyp opowiada o wyrzutach sumienia jakie ma, chociaż nie powinien. Przecież nie zdawał sobie sprawy, z tego że ma do czynienia ze swoimi biologicznymi rodzicami. Na tym polega cały tragizm tej postaci. Zostaje ukarany za coś, na co zupełnie nie miał wpływu, co według mnie jest absolutnie niesprawiedliwe. ,,Apollo, on to sprawił, przyjaciele. On był przyczyną mej męce. Na oczy własne targnęły się ręce. Bo cóż wzrok jeszcze użyteczny Temu, co widząc, nie dojrzy słodyczy?” Edyp obwinia o to, co się stało bogów, a konkretnie Apolla. Apollo jest patronem wyroczni delfickich, to właśnie w świątyni ku jego czci pytie przepowiadały losy ludzi. Główny bohater wydłubał sobie oczy, bo nie chce patrzeć na tą grozę czającą się wokół niego. Podejrzewa, że nigdy więcej nie będzie już szczęśliwy. ,,Któż by mnie witał, kto kochał w tym mieście, Cóż by słuchowi ochotę dawało? O przyjaciele! Co prędzej unieście Precz mnie, bom ziemi zakałą, I ściągnąłem do mych progów Gniew i klęskę bogów.” Król Teb przeżywa rozgoryczenie i rozżalenie. Wini się za to co się stało i dzieje w Tebach. Za wszystkie klęski i choroby. Zdaje sobie sprawę, że ludzie mieszkający w tym mieście, czyli jego poddani mogą mieć mu za złe, że pojawił się w Tebach. Chce, by ostatni wierni mu przyjaciele (Kreon) wygnał go z jego ukochanego miasta, by nie musiał oglądać nienawistnych spojrzeń mieszkańców, którzy jeszcze niedawno mieli go za swojego ukochanego, wręcz idealnego władcę. Wie, że będą nim zawiedzeni. ,,O, niechajby się ten nie narodził, Który mnie znalazł dzieckiem opuszczonem, Życie ratował i z pęt oswobodził. Czemużem wtedy mym zgonem Sobie i miłym nie ujął niedoli?” Edyp żałuje, że żyje, że pasterz, który ocalił go gdy jego biologiczni rodzice – Lajos i Jokasta, bojąc się przepowiedni delfickiej, kazali okaleczyć swoje dziecko i wyrzucić je do lasu, na pożarcie dzikich zwierząt. Wie, że to by mogło ocalić jego rodziców i ukochane miasto – Teby. ,, Nie byłbym krwawych spełnił win Ni matki skalał sromu; Dziś nędzny ja, wyrodny syn, Zakałą jestem domu. I wszelkie klęski i katusze W głowę godzą, dręczą duszę.” Główny bohater wie, że gdyby się nie urodził, przepowiednia nie mogłaby się spełnić. Nie splamiłby honoru swojej rodziny, a przede wszystkim matki. Czuje się czarną owcą rodziny. Zraniony swoją klęską nie wie co ze sobą zrobić, jak się zachować. ,,(do Kreona) Bym przez tych zginął, co zgubić mnie chcieli. Tyle wiem jednak, że ani choroba, Ni co innego mnie nie zmoże mi zwali. Śmierć ja przeżyłem, by w grozie paść wielkiej, Niech się więc spełnia moje przeznaczenie! A z dzieci moich – o chłopców Kreonie, Nie troszcz się zbytnio: są oni mężami I nie zabraknie im życia zasobów. Lecz o biedaczki, sieroce dziewczęta (…) O te się troskaj.” Edyp wspomina, jak podjął walkę z losem. Tragizm tej postaci tkwi w tym, że cokolwiek by nie zrobił, to i tak ciąży na nim fatum. Jest człowiekiem honorowym, dlatego opuszcza Teby. Mówi wzniośle, patetycznie, co podkreśla jego klęskę i nieszczęście. Jednak koniec końców, godzi się ze swoim przeznaczeniem. Z doświadczenia wie, że nie warto z nim walczyć. Dba o swoje dzieci. Oddaje je pod opiekę szwagrowi, a zarazem wujowi – Kreonowi, szczególnie córki, które mogą same nie dać sobie rady. ,,(do córek) Bo mi się roi wasza przyszłość cała, Którą na świecie wam pędzić wypadnie: Rzadki ten człowiek, co wsparcia użyczy, Rzadką zabawa, w której by się na dnie Łez co nie kryło i nieco goryczy. A gdy kochania zabłysną wam lata, Któż się tu stawi z miłosną ochotą, Podejmie hańbę, co groźną sromotą Rodziców miażdży i dzieci przygniata? Któż to się w straszniejszej ohydzie tu brodził? Ojca morderca, on w łożu swej matki, Z której ma życie i sam się narodził, Waszym ojcem, o nieszczęsne dziadki! To wam w twarz rzucą. Więc któż wam swe serce Odda? Któż pojmie? Któż w domu ugości? Nikt! O nieszczęsne! W ciężkiej poniewierce Żyć wam tu przyjdzie bez czci i miłości.” Edyp zdaje sobie sprawę, że klątwa nie ciąży tylko na nim, lecz także na jego dzieciach. Martwi się o ich przyszłość. Boi się, że przez to co się stało, żadna z jego córek nie będzie miała adoratorów, nie wyjdzie za mąż. Nikt nie będzie chciał mieć nic wspólnego z jego potomkami. Król Teb jest postacią tragiczną, bezskutecznie walczy z losem. Na koniec dochodzi do wniosków, że człowiek jest tylko marionetką w rękach bogów i absolutnie nic nie znaczy na tym świecie.