Problem czasu, przemijania i śmierci w filmowej adaptacji opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza pt.: "Panny z Wilka"

Mottem mojej wypowiedzi chcę uczynić słowa Andrzeja Majewskiego: “Życie jest jedyną grą, w której bez względu na wybraną strategię wynik jest z góry znany”. Śmierć i przemijanie pociąga i zawsze pociągało także artystów, te motywy są często wykorzystywane w rozmaitych książkach i filmach i innych rodzajach sztuki. One także są jednym z głównych aspektów opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza pod tytułem: “Panny z Wilka” a także filmowej adaptacji tego utworu w reżyserii Andrzeja Wajdy.

Mottem mojej wypowiedzi chcę uczynić słowa Andrzeja Majewskiego: “Życie jest jedyną grą, w której bez względu na wybraną strategię wynik jest z góry znany”.

Śmierć i przemijanie pociąga i zawsze pociągało także artystów, te motywy są często wykorzystywane w rozmaitych książkach i filmach i innych rodzajach sztuki. One także są jednym z głównych aspektów opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza pod tytułem: “Panny z Wilka” a także filmowej adaptacji tego utworu w reżyserii Andrzeja Wajdy. Sam reżyser przyznaje, że już od jakiegoś czasu miał zamiar nakręcić film na podstawie tego utworu: “Panny z Wilka” chodziły za mną od dawna. Mówiło się o nich zaraz po zrobieniu “Brzeziny”, która trafiła na tak dobry odbiór widzów w kraju i za granicą". Autorem scenariusza do tej ekranizacji jest Zbigniew Kamiński, a sprawą zdjęć zajął się Edward Kłosiński. Dla tego filmu niemalże kluczowym aspektem jest muzyka, która doskonale tworzy nastrój adaptacji, kształtuje atmosferę, podkreśla wagę pokazywanych sytuacji i do tego zostały wykorzystane motywy z pierwszego koncertu skrzypcowego polskiego kompozytora Karola Szymanowskiego. Oprawa muzyczna została tak dobrana by odzwierciedlać główne wątki i ideologie filmu, a więc przede wszystkim podkreślać ciągle obecny nastrój przemijalności i tym samym wciąż pobudzać widza do refleksji, przemyśleń nad ulotnością człowieczego życia.

Fabuła ekranizacji opartej dość wiernie na opowiadaniu Iwaszkiewicza kręci się wokół Wiktora Rubena, w którego rolę wcielił się młody jeszcze Daniel Olbrychski i moim zdaniem zrobił to w bardzo dobry sposób, w pełni oddając zamierzenia autora literackiego pierwowzoru. Ten bohater bardzo przeżywa śmierć jednego ze swoich przyjaciół- Jurka i przez stres związany z tą sytuacja podupada na zdrowiu. Lekarz zaleca mu kilka tygodni urlopu, który najlepiej było dla niego, gdyby spędził go gdzieś na wsi, z dala od swego “naturalnego” otoczenia, od pracy i ludzi, którzy otaczali go przez ostatnie lata jego życia. Wiktor decyduje się, więc na wyjazd na wieś, gdzie do tej pory mieszka jego wuj, a przy okazji planuje odwiedzić Wilko, gdzie spędził dużą część swego dzieciństwa i młodości. W tytułowym Wilku udzielał kiedyś korepetycji i wciąż był zakochany w którejś z sześciu młodych panienek tam mieszkających. Ze swojej młodości najbardziej zapadła mu jednak w pamięć Fela, do której kiedyś żywił nawet dość spore uczucie. Nie było go tam przez piętnaście lat i myśl o tym, że znowu wszystkie je ujrzy bardzo go podniecała i właściwie nie mógł doczekać się już, kiedy to nastąpi, nagle poczuł się szczęśliwy, że los tak się złożył, że ma okazję znowu pojechać do Wilka, gdyż w innym wypadku pewnie by się na to nie zdecydował. Jednakże czas okazał się nieubłagany i kiedy Wiktor dotarł wreszcie do domu, w którym niegdyś był korepetytorem wydawał się być rozczarowany, oszołomiony zmianami, które przez ten szmat czasu nastąpiły. Z sześciu panienek, pozostało tylko pięć kobiet: Julia, którą zagrała Anna Seniuk, Jola, w której postać wcieliła się Maja Komorowska, Zosia odtwarzana przez Stanisłwę Celińską, Kazia zagrana przez Krystynę Zachwatowicz i Tunia, w której rolę wcieliła się Christine Pascal, a szósta- Fela, do której Wiktor najbardziej tęsknił już, niestety, nie żyła. Patrząc na gospodarstwo, w którym przepędził tyle radosnych chwil uświadomił sobie, że nie tylko te dziewczęta się zmieniły, ale i on przeszedł diametralną odmianę. Tutaj nie było go piętnaście lat, on ma teraz lat czterdzieści, stał się człowiekiem zgorzkniałym, sceptycznym, pesymistycznie nastawionym do życia. To napawa go lekiem i obawą, za wszelką cenę chce by znów było tak jak dawniej, ale ponieważ to nie możliwe próbuje, choć odnaleźć swe wspomnienia z lat, które tu przepędził, ich czar młodości, radości, pogodności. Jednakże nie potrafi przezwyciężyć otaczającej go rzeczywistości, nie potrafi znów stać się takim, jakim był kiedyś, gdyż uniemożliwiają mu to zmiany, jakie zaszły w nim samym i otoczeniu. Mimo, że znów próbuje nawiązać z kobietami bliższe stosunki, znów wikła się w romanse i intrygi, nie przeżywa tego tak, jak kiedyś, wszystkie sytuacje po piętnastu latach straciły już swoją moc, siłę, wartość, teraz wydają się błahe i nieistotne, nie takie jak kiedyś, pełne żaru i namiętności. Wydaje się, że Wiktor zbliżył się do Tunii, że być może uda mu się ułożyć z nią życie, że wreszcie się ustatkuje, ale kiedy przychodzi, co, do czego, nie potrafi się zdecydować. Jednakże, kiedy głębiej wejdzie się w psychikę tego mężczyzny zrozumie się, że to nie jest brak konsekwentności w jego postępowaniu, ale właśnie trwałość przy decyzji, jaką podjął kilkanaście lat wcześniej, że kochał Felę, i że to była jedyna kobieta, z która mógłby się związać. Jadąc tu miał podświadomą nadzieję, że ją spotka, że będzie wolna i że znowu nawiąże się między nimi taka więź, jak kiedyś, jednakże okazało się, że na to spełnienie nie ma już szans, że kobieta, którą kochał już nie żyje, i żadna inna nie może mu jej zastąpić, nawet Tunia, które miała wiele cech ze swej starszej siostry, ale pomimo tego nie była nią. Wiktor zrozumiał, że kiedyś, dawno temu popełnił błąd, że to wtedy wykazał się brakiem męskości, brakiem umiejętności podjęcia decyzji, gdyż wydawało mu się, że jest młody i na takie decyzje nadejdzie jeszcze odpowiedni czas. Teraz okazuje się, że jego szansa minęła, że przegapił ją, nie potrafił odpowiednio wykorzystać.

Taka konsternacja głównego bohatera jest także związana z pewną przesłanką filozoficzną, jaką w swoim opowiadaniu zamieścił Iwaszkiewicz, i która trafnie uchwycił Wajda. Otóż zostało objawione, że młody człowiek patrzy na świat zupełnie inaczej niż człowiek dojrzały, zwraca uwagę na inne motywy, ma inny punkt widzenia. Kiedy człowiek zaczyna cofać się wstecz i analizować pewne sytuacje okazuje się, że nic nie wygląda już tak samo, jak prezentowało się kiedyś, że żadna sytuacja nie jest identyczna, jak dawniej. To przejaw relatywizmu, o którym chce nam powiedzieć Iwaszkiewicz, czyli zmian punktu widzenia w zależności od swego doświadczenia i bagażu przeżytych lat. To w pewnym sensie związane jest z filozofią Pascala, który porównywał człowieka do trzciny narażonej na działanie i podmuchy wiatru, co oznacza, że każdy z nas jest tak naprawdę bardzo słabą jednostką, która musi borykać się z najróżniejszymi problemami i sytuacjami i nie z każdej może wyjść zwycięsko, ponadto musi pogodzić się z upływem czasu, co również nie przychodzi mu łatwo. W każdej chwili dokładamy jakieś doświadczenia, sytuacje, zdarzenia do naszej osobistej “przeszłości”, chwila nie trwa wiecznie, ale tylko chwilę, i przemija, odchodzi w niepamięć, by podsunąć nam coś nowego i tak do końca ludzkiej egzystencji. Taką prawdę uświadamia sobie w czasie pobytu w Wilku Wiktor i nie jest to dla niego lekka i przyjemna prawda, nie może jej zrozumieć, jego umysł się przeciwko temu buntuje, ale wie, że to bunt bezsensowny i niemożliwy do wygrania. Pogodzenie się z taką prawdą oznacza dla Wiktora przyznanie się do tego, że przegrał swoje życie, że zatracił możliwość na szczęście, że kiedyś nie zrobił tego, co powinien a teraz nic nie można już zrobić, nie da się zawrócić czasu, cofnąć wydarzeń, życie płynie dalej, tylko do przodu. To też nauka dla nas, że to, czego uda nam się dokonać, zdobyć, będzie nasze, ale tak naprawdę za kilka lat okaże się bezwartościowe, nieistotne, po prostu przeminie.

Kiedy zakończył się film od razu przyszła mi na myśl sławetna kwestia wielkiego filozofa- Arystotelesa, iż “starość człowieka to w najprostszych słowach powtórzenie okresu dzieciństwa”. Może faktycznie coś w tym jest, ale patrząc na egzystencję Wiktora wydaje się to zupełnie zaprzeczone, bo gdyby Wiktor umiał powtórzyć swoje wcześniejsze możliwości, odtworzyć swoje dawne sytuacje byłby z pewnością szczęśliwy, a on na zawsze stracił to, co kiedyś mógł mieć, zostało to przekreślone przez nieubłaganie płynący czas, odebrane mu na zawsze. Pobyt w Wilku po wielu latach dostarcza mu tylko bolesnych przeżyć i smutnych refleksji na temat życia, które biegnie na oślep i nie ma litości dla człowieka, nawet takiego, który się zagubił, który teraz wiedziałby już jak poprowadzić po raz drugi swoje życie. Poprzez takie przemyślenia Wiktora Rubena i my zastanawiamy się nad naszym życiem, nad tym, czego już dokonaliśmy i tym, czego nie udało się nam zrobić, nad sukcesami i klęskami i nad tym, jak dalej żyć, by kiedyś nie okazało się, że przegraliśmy swoje życie, straciliśmy swoja szansę.

“Panny z Wilka” w ekranizacji Wajdy są pełne głębi, bogate w treści i ważne przesłanie. Ten obraz wpływa na wyobraźnię tego, kto tą adaptację ogląda, sprzyja chwili zadumy, refleksji, zastanowienia, zadania sobie kilku pytań na temat swojego życia. Mimo to, że w tej ekranizacji pełno powtarzających się motywów dotyczących przemijania i śmierci, nie można nazwać tego filmu pesymistycznym i przygnębiającym. Każdy myślący człowiek będzie umiał wyciągnąć z niego konstruktywne wnioski, zrozumie wymowę, że to opowieść nie została napisana po to, by czytelnik czy widz się załamał, poddał, pogrążył w smutku, że i tak jest bezradny wobec czasu, ale po to, by nam uświadomić, że życie jest krótkie, więc należy czerpać z niego pełnymi garściami, trzeba korzystać z wszystkich możliwych szans, próbować wszystkiego, by kiedyś nie zorientować się, jak Wiktor Ruben, że się przegrało swoje możliwości, nie zrobiło czegoś, na co szansa już bezpowrotnie minęła.