List do Michaliny

Szanowna Pani! Przede wszystkim chciałabym się przedstawić. Nazywam się Ada Leszczyńska, jestem uczennicą trzeciej klasy gimnazjum. Na lekcji języka polskiego otrzymaliśmy zadanie, by napisać do Pani list, w którym mamy przedstawić, co się zmieniło się w szkole od czasów naszych dziadków i rodziców. Zastanawiałam się, dlaczego akurat ma być to list do Pani. Muszę ze wstydem przyznać, że właściwie nic o Pani nie wiedziałam. Ale od czego są różne źródła informacji?

Szanowna Pani!

Przede wszystkim chciałabym się przedstawić. Nazywam się Ada Leszczyńska, jestem uczennicą trzeciej klasy gimnazjum. Na lekcji języka polskiego otrzymaliśmy zadanie, by napisać do Pani list, w którym mamy przedstawić, co się zmieniło się w szkole od czasów naszych dziadków i rodziców. Zastanawiałam się, dlaczego akurat ma być to list do Pani. Muszę ze wstydem przyznać, że właściwie nic o Pani nie wiedziałam. Ale od czego są różne źródła informacji? Zajrzałam do Internetu (jest to dzisiaj najwygodniejsze i najszybsze źródło). Wyczytałam, że była Pani nauczycielką w szkołach powszechnych w powiecie mińskim. A więc sprawy szkolne, nauczanie dzieci były na pewno Pani bliskie. Jakież było moje zaskoczenie, gdy przeczytałam, że uczyła Pani w Szkole Podstawowej w Budach Przytockich. Proszę sobie wyobrazić, że moja babcia również tam pracowała jako nauczycielka w latach 1965-1972. Szkoła moich dziadków i rodziców… W ich wspomnieniach była w większości wspaniała, bo z perspektywy czasu zapomina się o przykrych rzeczach, a w pamięci pozostają tylko wydarzenia dobre i miłe. Jednak pamiętam, jak babcia opowiadała o swojej szkole, do której chodziła w latach pięćdziesiątych minionego wieku. Budynek drewniany, o dwóch salach lekcyjnych , w których odbywały się lekcje w klasach łączonych. Izby ogrzewane żelaznymi piecykami, w których wczesnym rankiem rozpalała pani woźna i z których bardzo często nieźle się dymiła. W sali lekcyjnej ustawione były ławki, których pulpity i miejsca do siedzenia połączone zostały na stałe. W takich ławkach siedziały obok siebie co najmniej cztery osoby. W każdym pulpicie znajdowały się otwory na kałamarze, do których nalewano atrament z wielkich butli. W tym atramencie uczniowie maczali stalówki i pisali w zeszytach, które były gęsto wypełnione kleksami. Dzisiaj większość uczniów nie wie, co to takiego pulpit (oprócz tego w komputerze), atrament czy kałamarz. Wspaniałe długopisy, mazaki, pisaki, wszelkiego rodzaju ołówki, kredki i inne akcesoria ułatwiające i uatrakcyjniające pisanie są dla nas rzeczą naturalną i zwyczajną. Główne pomoce naukowe w szkole babci to tablica, kreda, trochę map i globus, a także proste rzeczy wykonywane „domowym sposobem” pr zez nauczycieli, którzy wykazywali w tym zakresie wiele pomysłowości i intencji. Dla mojej babci źródłem wiedzy i swego rodzaju oknem na świat były książki wypożyczane w bibliotece szkolnej. Trudno ją było nazwać biblioteką w porównaniu ze wspaniale wyposażonymi współczesnymi. Było to kilka szaf z niewielką liczbą książek, które pani wypożyczała uczniom w czasie przerwy. Chętnych do czytania nie brakowało, chociaż zbyt wiele czasu dzieci w ciągu dnia nie miały. Natomiast wieczorem trudno było dojrzeć litery w świetle lampy naftowej. Babcia do dziś pamięta książki, które dostała od swojej wychowawczyni na gwiazdkę. Były to trzy tomy jej ukochanej „Ani z Zielonego Wzgórza”. Nauka w szkole odbywała się przez sześć dni w tygodniu, ale większość dzieci chętnie do niej uczęszczała, ponieważ działo się tam wiele ciekawych rzeczy. Jako atrakcje były wówczas przygotowywane różne przedstawienia! Ze sztuką „Kopciuszek” jeździli uczniowie do sąsiednich miejscowości i w strażnicach Ochotniczej Straży Pożarnej wystawiali ją dla dzieci i dorosłych i, o dziwo, sale były zawsze pełne, a reakcja publiczności bardzo żywa i serdeczna. Pani Michalino, wiem, że Pani te wszystkie sprawy znała doskonale pracując wiele lat w wiejskich szkołach. Myślę, że byłaby Pani zaskoczona, gdyby zobaczyła, jakie ogromne zmiany nastąpiły w obecnym szkolnictwie w porównaniu z tamtymi czasami. Są to przede wszystkim zmiany materialne dotyczące warunków pracy nauczycieli i uczniów. Natomiast wydaje mi się, że tak jak dawniej są uczniowie, którzy chętnie się uczą, a także tacy, którzy pomimo wspaniałych warunków zbytnio nie przykładają się do pracy. Nauczyciele pracują z poświęceniem, ale tak jak i kiedyś, jednych się lubi bardziej, innych trochę mniej. Myślę też, że tak jak kiedyś, szkoła ma wielki wpływ na swoich wychowanków, dostarczając im nie tylko wiedzy, ale ucząc pewnych zasad i norm postępowania w życiu. Uważam, że gdyby Pani znalazła się we współczesnej szkole, szybko oswoiłaby się Pani ze wszystkimi zmianami i nadal przekazywałaby uczniom te wartości, które zaszczepiała Pani swoim wychowankom. Z wyrazami wielkiego szacunku