Jak żyło się w getcie warszawskim ?

W okresie międzywojennym Warszawa była największym skupiskiem Żydów w Europie. Już w pierwszych tygodniach II wojny światowej społeczność żydowską dotknęły represje ze strony niemieckich władz. Początkowo ustanowiono nakaz przymusowej pracy, wywłaszczenia, obowiązek noszenia opasek z gwiazdą Dawida. Zakazano wstępu do publicznych lokali oraz swobodnego przemieszczania się. Każde złamanie zakazu wiązało się z biciem, upokarzaniem i znęcaniem się przez Niemców. W listopadzie 1940 roku obszar wokół dzielnicy żydowskiej został zamknięty. Powstało getto.

W okresie międzywojennym Warszawa była największym skupiskiem Żydów w Europie. Już w pierwszych tygodniach II wojny światowej społeczność żydowską dotknęły represje ze strony niemieckich władz. Początkowo ustanowiono nakaz przymusowej pracy, wywłaszczenia, obowiązek noszenia opasek z gwiazdą Dawida. Zakazano wstępu do publicznych lokali oraz swobodnego przemieszczania się. Każde złamanie zakazu wiązało się z biciem, upokarzaniem i znęcaniem się przez Niemców. W listopadzie 1940 roku obszar wokół dzielnicy żydowskiej został zamknięty. Powstało getto. Na terenie tym, odciętym murem od reszty Warszawy, znajdowało się początkowo około 400 tys. Żydów, a rok później - 460 tys. Jak żyło się w getcie ? Odpowiedzi na to pytanie udziela Marek Eldeman, narrator, główny bohater i rozmówca Hanny Krall w książce„ Zdążyć przed Panem Bogiem ‘’. Życie w getcie było gehenną. Największym wrogiem ludzi był głód. Niemcy systematycznie ograniczali ilość dostarczanej żywności. Głodujący, wycieńczeni ludzie prosili jedynie o resztki ze śmietnika lub odrobinę owsa na wodzie. Ich dzieci kradły na ulicach paczki przechodniom, licząc, że znajdą tam żywność. Eldeman wspomina o kobiecie, która z głodu ugryzła kawałek zwłok swojego syna. W szpitalu dzieci dostawały dziennie pół jajka w proszku i tabletkę. Głodujący ludzie byli apatyczni, potem stawali się agresywni, bili się o jedzenie. Złe warunki higieniczne, niedożywienie, szerzące się choroby, uczucie zagubienia przyczyniały się do wzrostu śmiertelności wśród mieszkańców getta. Dla ludzi, jak wspomina narrator książki, „ Ważny jest już tylko dzień dzisiejszy…”. Jednak życie staje się coraz trudniejsze. Na ulicach szaleje terror, wojsko i niemiecka żandarmeria strzela do handlarzy i przypadkowych przechodniów. Im było gorzej, tym bardziej ludzie potrzebowali bliskości drugiej osoby. W pośpiechu zawierano śluby, aby przed nadejściem śmierci mieć koło siebie kogoś kochanego. Kolejnym etapem likwidacji Żydów były wywózki do obozów zagłady, przede wszystkim do Treblinki. Niemcy stosowali okrutne metody segregacji. Rozdawano numerki życia, które miały ratować przed wywiezieniem. Potem ogłoszono, że prawo do życia mają pracownicy fabryk. Tak
jednak nie było. Wreszcie zaczęto rozdawać Żydom chleb – największy skarb dla głodujących. Ludzie ustawiali się w kolejce na Umschlagplatz, odbierali bochenki i bez przymusu wchodzili do wagonów pociągu. Przed obozem zagłady mogli uratować się jedynie chorzy. Eldeman, jako szpitalny goniec, wyprowadzał działaczy ruchu oporu z kolumny przeznaczonych do wywózki. W ambulatorium szpitala pielęgniarki łamały uratowanym nogi, aby udowodnić chorobę. Rozmówca autorki książki zastanawia się, czy istnieje miara, według której mierzy się, kto ma żyć, a kto nie ? Wspomina o młodej dziewczynie, która urodziła dziecko, a lekarka natychmiast udusiła je poduszką. Był to akt miłosierdzia, który wszyscy wtedy rozumieli. Tym sposobem chciała uchronić niemowlę od męki w komorze gazowej. Kolejne akcje likwidacyjne Żydów zakładały dostarczanie do wywozu dziesięć tysięcy ludzi dziennie. Do obozu wyznaczano ludzi z listy lub aresztowano ich na ulicach, siłą wyciągano z mieszkań. Niektórzy Żydzi popełniali samobójstwo. W ten sposób sami dokonywali wyboru rodzaju śmierci. Ludzie bronili się przed terrorem i atakami Niemców. Nie poddawali się mimo niedoświadczenia, nieprzygotowania i braku amunicji. Założona Żydowska Organizacja Bojowa organizowała akcje przeciwko okupantom. Udział w powstaniu w getcie był rozpaczliwym, a zarazem bohaterskim zrywem młodych ludzi. Nie walczyli o zwycięstwo, lecz o godność. Chcieli umrzeć z bronią w ręku, a nie w komorze gazowej lub przez rozstrzelanie. Po upadku powstania Niemcy przeprowadzili masowe egzekucje mieszkańców getta. Podpalali dom za domem. Wszędzie słychać było krzyki, ataki paniki, strach, trwogę. Z płonących budynków ludzie wyskakiwali wprost na ulice. Rodzice wyrzucali przez okna swoje dzieci. Tam dosięgały ich strzały. Niemcy wysadzali piwnice- schrony, wrzucając do nich granaty. Ginęli dorośli i dzieci, często żywcem zasypani ruinami domu lub uduszeni dymem. Życie w getcie dobiegło końca. Niemcy zamienili je w kamienną pustynię. Relacja tych nielicznych, którzy przeżyli – na przykład Marka Eldemana, jednego z przywódców powstania, jedynego, któremu udało się ocalić, pozwala poznać życie ludzi w getcie. Wspomnienie jest hołdem złożonym wszystkim bezimiennym ofiarom. Bohater książki Hanny Krall mówi, że życie i śmierć w getcie były czarne, wstydliwe, brudne i chore. Prawdziwe piekło, w którym ludzie starali się żyć, mając perspektywę niechybnej śmierci.