Motyw rodziny w powieści Stefana Żeromskiego "Ludzie bezdomni"

Tytuł powieści S. Żeromskiego przywodzi na myśl ludzi, którzy nie mają schronienia, dachu nad głową. W takim rozumieniu tego słowa bezdomnymi w utworze są biedacy obserwowani przez dr. Judyma w Paryżu, nędzarze zamieszkujący najbiedniejsze dzielnice Warszawy oraz trzydziestoletni starcy żyjący na Śląsku w budach Bezdomności Żeromski nadaje też znaczenie metaforyczne i symboliczne. Bezdomność odczytać więc można jako poczucie samotności, obcości, wyeliminowania ze społeczeństwa. Bezdomni są ludzie, którzy zostali zmuszeni, czy to z przyczyn politycznych czy ekonomicznych, do opuszczenia domu ojczyzny

Tytuł powieści S. Żeromskiego przywodzi na myśl ludzi, którzy nie mają schronienia, dachu nad głową. W takim rozumieniu tego słowa bezdomnymi w utworze są biedacy obserwowani przez dr. Judyma w Paryżu, nędzarze zamieszkujący najbiedniejsze dzielnice Warszawy oraz trzydziestoletni starcy żyjący na Śląsku w budach
Bezdomności Żeromski nadaje też znaczenie metaforyczne i symboliczne. Bezdomność odczytać więc można jako poczucie samotności, obcości, wyeliminowania ze społeczeństwa. Bezdomni są ludzie, którzy zostali zmuszeni, czy to z przyczyn politycznych czy ekonomicznych, do opuszczenia domu ojczyzny

Jeszcze inny rodzaj bezdomności dotyka tych, którzy z różnych powodów nie posiadają własnej rodziny, skazani są niejako na samotność. Dom bowiem to symbol stabilizacji życiowej, miłości rodzinnej, ciepła, wreszcie miejsca dającego człowiekowi poczucie bezpieczeństwa. Do tego typu ludzi bezdomnych zaliczamy w powieści tych, którzy świadomie rezygnują z osobistego szczęścia i dostatniego życia, gdyż chcą zmienić podle urządzony świat (Judym), ale też i tych, którym z różnych przyczyn nie dane było cieszyć się urokami życia rodzinnego (Joasia).

Doktor Tomasz Judym wywodził się z ubogiej rodziny. Jego dom rodzinny to suterena w brudnym budynku nędznej dzielnicy Warszawy, a rodzice to wiecznie pijany ojciec i ciągle chora matka. Gdy został sierotą, wzięła go siebie ciotka, która była kobietą lekkich obyczajów i przyjmowała u siebie wielu mężczyzn. Cezary był u niej chłopcem na posyłki, spał w przedpokoju na sienniku, który mu wolno było rozłożyć dopiero po wyjściu wszystkich gości. Był bity przez ciotkę, służącą, a nawet stróża. Był poniewierany i samotny.
Trudny był pobyt Judyma w domu ciotki, ale to dzięki niej uczył się . W dzieciństwie Tomasz był skazany na poniewierkę i ciągłą niepewność losu, a w młodości na samotność. Jako młody lekarz nie umiał wejść do środowiska zawodowego w Warszawie, nie zdobył pacjentów w swoim prywatnym gabinecie. Podjął więc decyzję o wyjeździe do Cisów, by tam pracować jako lekarz w uzdrowisku. Samotność wywarła niewątpliwie ogromny wpływ na jego osobowość i na późniejsze życie. Może dlatego Judym nie umiał stworzyć własnego domu?

Czyżby ciotka, ta ciemna osoba, która tak wiele mu w życiu dała, zabrała mu jeszcze więcej? Czyżby jej okropny dom zrazi go do wspólnego mieszkania z kobietą, do ciepła domowego ogniska? Tomasz pokochałJoannę Podborską, dwudziestokilkuletnią, mądrą, wrażliwą, czułą na krzywdę innych kobietę.

Joasia, wcześnie osierocona, musiała opuścić rodzinny dworek Głogach. Silnie więc odczuwała brak rodzinnego ciepła, wciąż tęskniła za ukochanymi miejscami dzieciństwa jak za swoistą Arkadią - oazą bezpieczeństwa, spokoju i miłości rodzinnej.

Ta zawsze samotna kobieta marzyła o cieple rodzinnego ogniska, o własnym domu, ukochanym mężczyźnie. Kiedy Tomasz wyznał jej miłość, poczuła się uszczęśliwiona. Zapragnęła być z nim „na dobre i złe", we wszystkim mu pomagać. Nie bała się przy nim trudów życia, ciężkiej pracy, biedy.

Spotkanie Joasi Podborskiej dało Judymowi szansę na stworzenie własnego, wymarzonego domu, stabilizację, miłość. z początku więc snuł marzenia o ich wspólnej przyszłości. Szybko jednak zrozumiał, że nie ma prawa do własnego życia, że musi poświęcić je innym.

Doktor Tomasz czuł się odpowiedzialny za otaczającą go rzeczywistość, w pewien sposób identyfikował się z pokrzywdzonymi przez los, ubogimi ludźmi. Wierzył, że może im pomóc tylko wtedy, gdy zrezygnuje z własnego szczęścia. Uznał więc, że nie ma prawa do zakładania rodziny. Obawiał się bowiem, że małżeństwo zmieniłoby go w dorobkiewicza