Mogła to być przyjaźń na całe życie. Szkoda… - dopisz do tego zakończenie.

Rok temu, kiedy spędzałem wakacje u mojej babci, spotkała mnie bardzo dziwna przygoda. Przez przypadek poznałem historię przepięknego ogrodu i uratowałem go przed straszną wiedźmą. Pewnego dnia wybrałem się na spacer i spotkałem dziewczynkę. Uczesana była w dwa kucyki, miała na sobie niebieską bluzkę i dżinsy. Wyglądała niby zwyczajnie, ale coś podkusiło mnie żeby do niej zagadać. Cześć! Cześć!- odpowiedziała – Dlaczego do mnie zagadałeś?- spytała bez namysłu. Nie wiem. Nie mam tu znajomych, a wydałaś mi się sympatyczna i może dlatego.

Rok temu, kiedy spędzałem wakacje u mojej babci, spotkała mnie bardzo dziwna przygoda. Przez przypadek poznałem historię przepięknego ogrodu i uratowałem go przed straszną wiedźmą. Pewnego dnia wybrałem się na spacer i spotkałem dziewczynkę. Uczesana była w dwa kucyki, miała na sobie niebieską bluzkę i dżinsy. Wyglądała niby zwyczajnie, ale coś podkusiło mnie żeby do niej zagadać.

  • Cześć!
  • Cześć!- odpowiedziała – Dlaczego do mnie zagadałeś?- spytała bez namysłu.
  • Nie wiem. Nie mam tu znajomych, a wydałaś mi się sympatyczna i może dlatego.
  • Ja też nie mam tu nikogo znajomego z moich rówieśników. Przyjechałam do dziadka na wakacje. A ty?
  • Ja przyjechałem na wakacje do babci. -odpowiedziałem na postawione mi pytanie.
  • Aha… Jak masz na imię? Ja jestem Kasia. -powiedziała dziewczynka i wyciągnęła do mnie drobną rączkę.
  • Jestem Szymon. -odpowiedziałem podając jej dłoń.
  • Może pójdziesz ze mną do mojego dziadka, weźmiemy mojego psa i pójdziemy z nim na spacer? -spytała mnie Kasia. Zgodziłem się bez dłuższego wahania. Poszliśmy do domu dziadka Kasi. Okazało się, że dziadek mojej nowej koleżanki mieszka naprzeciw domu mojej babci. Oboje ucieszyliśmy się, że mamy tak blisko do siebie. Pies Kasi był Yorkiem- nie cierpię tych psów, ale ten był wyjątkowo sympatyczny. Wabił się Cukierek i faktycznie był bardzo słodki. Podczas spaceru rozmawialiśmy, aby bardziej się poznać. Po przechadzce, ja i Kasia rozstaliśmy się i umówiliśmy na popołudnie. Kiedy wróciłem do domu, tzn. do babci, powiedziałem jej o tym, że poznałem Kasię. Ucieszyła się, że mam koleżankę i nie będzie mi się nudziło podczas pobytu u niej. Babcia poprosiła mnie, żebym poszedł z nią na strych i pomógł jej zrobić porządki. Zgodziłem się. Weszliśmy na poddasze, do ogromnego pomieszczenia. Babcia zaczęła zamiatać podłogę, a ja w tym czasie robiłem porządek w kartonach. Miałem przełożyć zdjęcia z kilku małych kartonów do jednego dużego. Kiedy wysypałem zdjęcia z ostatniego kartonu, wypadł z niego duży, żelazny klucz. Zdjęcia przedstawiały babcię, kiedy była młoda, w pięknym ogrodzie.
  • Babciu, co to za klucz? -babcia spojrzała na mnie, na klucz i na fotki.
  • Myślałam, że ten karton gdzieś zaginął, ale widzę, że jednak nie. -powiedziała babcia, nie odpowiadając na postawione przeze mnie pytanie.
  • Co to za klucz? -powtórzyłem pytanie - I gdzie były zrobione te zdjęcia?
  • Oj, wnusiu… Weź ten karton, klucz i chodźmy do domu to wszystko ci opowiem. Byłem bardzo ciekawy, co opowie mi babcia. Zeszliśmy na dół i akurat zadzwonił dzwonek do drzwi.
  • To pewnie Kasia -pomyślałem.
  • Szymonku, idź otwórz. -poprosiła babcia. Otworzyłem, a w drzwiach stała uśmiechnięta Kasia.
  • Hej Szymon!
  • Cześć! Wejdź proszę. -powiedziałem wykonując gest zapraszający dziewczynkę do środka.
  • Napijemy się herbaty– kontynuowałem - i jeśli chcesz pójdziemy się przejść.
  • OK. -odpowiedziała Kasia. Weszliśmy do kuchni.
  • Dzień dobry. -Kasia ukłoniła się mojej babci.
  • Dzień dobry. Ach, to ty pewnie jesteś Kasia. Przyjechałaś na wakacje do pana Łukasza, prawda?- bardziej stwierdziła niż spytała moja babcia. Kasia skinęła głową. – Ale Ty jesteś podobna do mamy. -kontynuowała. - A wiecie, ze wasze mamy są w jednym wieku i były najlepszymi przyjaciółkami, ale twoja mama, Kasiu, szybko wyszła za mąż i wyjechała. A mogła to być przyjaźń na całe życie. Szkoda… -urwała babcia. Zrobiłem herbaty z malinami i zwróciłem się do babci:
  • Jak wypijemy herbatę to idziemy z Kasią się przejść. Jak wrócę to opowiesz mi o tym kluczu i zdjęciach.
  • Jeśli chcesz to mogę opowiedzieć Wam tą historię teraz. Myślę, że Kasia też chętnie posłucha. -powiedziała babcia.
  • No to w takim razie słuchamy.
  • Kiedy byłam bardzo młoda moi rodzice postanowili urządzić sobie bajkowy ogród. Wynajęli najdroższych ogrodników i fachowców. Ogród otoczono murem z czerwonej cegły, w którym jest piękna metalowa furtka- od której jest ten klucz. Na środku ogrodu wybudowana została altana, a w zasadzie willa, obok- fontanna. Rosło tam dużo róż, różnych odmian. Była huśtawka. Było po prostu bajecznie i to dosłownie. Macie -babcia podała fotki -obejrzyjcie zdjęcia. Są na nich nawet wasze mamy. Po kilku dniach okazało się, że ogród połączył dwie krainy- bajkową i realną. Bajkową krainą władała i pewnie nadal włada zła wiedźma, która dowiedziawszy się o ogrodzie osiedliła się w willi. Pewnego dnia, kiedy weszłam do ogrodu zastałam ją tam i prawie zostałam zamieniona w drzewo, ale udało mi się uciec. Od tamtej pory ogród jest zamknięty i nigdy więcej nikt tam nie był, choć przyznam, że mam ochotę tam pójść i utrzeć tej czarownicy nosa.
  • To może się tam wybierzemy? –spytałem równocześnie z Kasią babcię.
  • To zbyt niebezpieczne. –powiedziała babcia.
  • Babciu…
  • Wasze mamy by mi nigdy nie wybaczyły jakby wam się coś stało.
  • Babciu…
  • No dobrze. Pójdziemy tam jutro. Tylko trzeba wymyśleć plan. Na zajutrz wszystko było już obmyślone. Plan był całkiem pomysłowy i dopracowany. 1.Wejść do ogrodu i dostać się niezauważonym przez czarownicę do willi.
  1. Babcia odwraca uwagę wiedźmy.
  2. Kasia mówi zaklęcie: „Wiedźmo zła, wiedźmo podła, zgiń, przepadnij, niech kraina będzie wolna”.
  3. Ja obsypuję wiedźmę ziołami.
  4. Wiedźma zostaje pokonana na zawsze. O godzinie jedenastej umówiliśmy się z Kasią w naszym ogrodzie. Babcia oberwała bluszcz, którym porośnięta była żelazna brama. Otworzyła ją. Moje wyobrażenie o pięknym ogrodzie rozpłynęło się. Ogród był zapuszczony. Drzewa były uschnięte, a willa wyglądała jak ruina.
  • Babciu, tu miało być pięknie.
  • I uwierz mi Szymonku, że było.
  • Proszę pani –zwróciła się do babci Kasia – to chyba jakiś zły czar…
  • Też tak myślę. Chodźmy do środka. –powiedziała babcia. Weszliśmy do środka zrujnowanej willi, bez większych problemów. Czarownica stała tyłem do wejścia i gotowała coś. Ja i Kasia Szybko schowaliśmy się pod stołem, a babcia stanęła za drzwiami. Czarownica wyglądała strasznie. Była zgarbiona, na nosie i dłoniach miała mnóstwo kurzajek, a jej oczy były wyblakłe. Ubrana była w sukienkę w kratę, a na głowie miała chustkę. Brr… Jej miotła stała oparta o drzwi. W pewnym momencie, babcia przypadkiem wywróciła miotłę. Czarownica od razu się odwróciła i jednym machnięciem ręki zamknęła drzwi, za którymi stała babcia.
  • Kogo my tu mamy? –powiedziała czarownica. – A to ty. Wiedziałam, że kiedyś tu wrócisz. Tym razem się z tobą policzę. Teraz mi już nie uciekniesz. Zapłacisz za to, że twoja rodzina odkryła tą krainę. Czarownica podniosła rękę, żeby rzucić czar na babcię. Kasia zaczęła wypowiadać zaklęcie, a ja rzuciłem w wiedźmę ziołami. Czarownica spłonęła „żywym ogniem”. Babcia mocno nas przytuliła i westchnęła: - Tak bardzo się bałam. Wyszliśmy do ogrodu, w którym drzewa były już zielone. W fontannie popłynęła woda. Dookoła kwitły róże. Willa odzyskała swój dawny wygląd. Ptaki rozśpiewały się. Mieszkańcy krainy podziękowali nam. Uczynili mnie, Kasię i babcię honorowymi mieszkańcami okolicy. Następnego dnia moja mama i Kasi mama przyjechały, żeby nas zabrać do domu. Kiedy żegnałem się z Kasią nasze mamy spotkały się. Dały nam jeszcze kilka minut na zabawę i zaczęły rozmawiać. Ja i Kasia usłyszeliśmy tylko fragment rozmowy, ale domyśleliśmy się o co chodziło:
  • A mogła to być przyjaźń na całe życie. Szkoda, że mi wtedy nie pomogłaś, że nie chciałaś iść do ogrodu. Sama nie dałam rady pokonać wiedźmy. –powiedziała moja mama.
  • Byłam w ciąży. Bałam się. Poza tym to tylko ogród.
  • Ja też byłam w ciąży, i co z tego? Pomyśl, że ci ludzie teraz żyją pod rządami wiedźmy.
  • Ważne, że mnie tam nie ma!
  • Egoistka! Myślałam, że się zmieniłaś.
  • Mamo! –przerwałem rozmowę.
  • Wiemy o czym mówicie. –powiedziała Kasia
  • Wiedźmy już nie ma. –dokończyłem.
  • Jak to? –spytały chórkiem mamy.
  • Babcia nam o wszystkim opowiedziała i pokonaliśmy wspólnie wiedźmę. –wytłumaczyłem.
  • Zrobiliście coś, co powinnyśmy zrobić już dawno, tzn. ja i twoja mama, a nie zrobiłyśmy przeze mnie. –powiedziała mama Kasi.
  • My zrobiliśmy to, co uznaliśmy za słuszne i zrobiliśmy to razem- zaczęła Kasia – więc może teraz wy wejdziecie razem do ogrodu i tam się pogodzicie –dokończyłem. Mamy weszły i po jakiejś godzinie wyszły, obie szczęśliwe. Powiedziały:
  • Mogła to być przyjaźń na całe życie. Szkoda, że między nami tak wyszło, ale teraz wiemy, że drugi raz takiego błędu nie popełnimy, a naszą przyjaźń odbudujemy i będziemy o nią dbać…

KONIEC