Etyka kata

ETYKA KATA Długo zastanawiałam się nad tematem mojej pracy - w końcu problemów etycznych są tysiące, a każdy z nich wzbudza kontrowersje. Jest to zresztą nieuniknione, bo poglądów na jeden temat jest tyle samo, co i ludzi na kuli ziemskiej. Szukając natchnienia, zaczęłam przeglądać strony internetowe, filmy, aż w końcu moją domową biblioteczkę. I oto (niemal natychmiast) natknęłam się na jedną z moich ulubionych książek Stephena Kinga „Zieloną Milę”, światowy bestseller podejmujący istotne zagadnienia jakimi są: etyka kata oraz sama kara śmierci.

ETYKA KATA

Długo zastanawiałam się nad tematem mojej pracy - w końcu problemów etycznych są tysiące, a każdy z nich wzbudza kontrowersje. Jest to zresztą nieuniknione, bo poglądów na jeden temat jest tyle samo, co i ludzi na kuli ziemskiej. Szukając natchnienia, zaczęłam przeglądać strony internetowe, filmy, aż w końcu moją domową biblioteczkę. I oto (niemal natychmiast) natknęłam się na jedną z moich ulubionych książek Stephena Kinga „Zieloną Milę”, światowy bestseller podejmujący istotne zagadnienia jakimi są: etyka kata oraz sama kara śmierci. Jak już wspomniałam, każdy problem moralny ma zarówno zwolenników, jak i przeciwników, co wynika bezpośrednio z natury ludzkiej. W tym wypadku, kwestią trudną do rozstrzygnięcia jest wartość życia, popierana wątpliwościami takimi jak: przekonania religijne, wymiar sprawiedliwości, a także godność człowieka. W dzisiejszych czasach, kara śmierci jest rzadko stosowana, motywowana starym prawem Hammurabiego. Oznacza to, że życie odbiera się ludziom, którzy dopuścili się morderstwa. Nie da się zresztą, temu założeniu odmówić słuszności - nie jesteśmy bowiem Chrystusami i rzadko kiedy wybaczamy wyrządzoną nam krzywdę (choć Srogi Bóg, którego znamy ze Starego Testamentu, także nie był zwolennikiem ułaskawienia). Ów rodzaj kary ma także charakter profilaktyczny, ponieważ odstrasza potencjalnych morderców swoimi nieodwracalnymi skutkami. Ponadto, wyrok ten uniemożliwia skazanym dokonywania kolejnych zabójstw, lub nawet drobniejszych przestępstw. W trakcie szukania informacji na ten temat, odnalazłam nawet argumenty ekonomiczne! Mianowicie egzekucja jest rozwiązaniem o wiele tańszym niż utrzymywanie kolejnego, dożywotniego mieszkańca więziennej celi. Czy jednak rzeczywiście jest to sprawiedliwy sposób wymierzania kary? A co jeśli skazany okaże się niewinny? I czy kara śmierci rzeczywiście jest karą? Czy nie lepsza jest śmierć, od zatracenia swoich wszelkich wartości za więziennymi murami, tak jak bohaterowie kolejnej książki Stephena Kinga „Skazani na Shawshank”? Często dochodzi do sytuacji, kiedy morderca w ogólnej świadomości społeczeństwa, jest „mniej winny” niż kat. Sami skazani niejednokrotnie wyżej oceniają popełnioną przez siebie zbrodnię niż egzekucje przeprowadzane przez powołany ku temu jednoosobowy organ. Przestępcy zawsze mogą usprawiedliwić się niepoczytalnością, lub chwilowym, niekontrolowanym uniesieniem emocjonalnym, w czasie gdy czyny egzekutorów przypisane są pełnej premedytacji, oziębłości i braku skrupułów. W literaturze kat opisywany jest także jako „płatny zabójca”; mogę posłużyć się tu następującym cytatem: „(…)kat, to osoba wykonująca tzw. czarną robotę za pragnących mieć czyste ręce rzeczywistych autorów losu skazanego na karę śmierci – oskarżyciela i sędziego”. Jednakże tak jak i opinie, tak i zachowania katów są zróżnicowane. Egzekutorem może być zarówno zwykły urzędnik, po prostu wykonujący swoją pracę, jak i prawdziwi zbrodniarze i sadyści. Niewątpliwie najbardziej wstrząsające są opisy katów z okresu II wojny światowej. Oto przykład: „Prowadzą każdorazowo po dziesięciu na miejsce kaźni. W przedsionku słychać strzały i uderzenia głów o cementową podłogę. Rozgrywają się wstrząsające sceny. Rozdziela się matki od córek. Mężczyźni, po których po¬stawie widać, że byli oficerami, podają sobie po raz ostatni dłonie. Inni odmawiają ostatni pacierz. Tymczasem w trupiarni odbywa się najohydniejsze, mordowanie. Dziesięciu więźniów wchodzi nago do pomieszczenia. Ściany są spryskane krwią. W głębi leżą ciała zamordowanych. Szeroki strumień krwi płynie pośrodku hali. Skazańcy muszą podejść blisko zwłok i ustawić się koło nich. Stopy mają spryska¬ne krwią, w której brodzą. Niejeden wydaje nagły okrzyk, poznawszy w rzężącym na podłodze bliskiego krewnego, może ojca […] Kat wciąż mechanicznie ładuje karabin i przeprowadza egzekucję za egzekucją. Gdy czasem następuje zahamo¬wanie, odstawia broń i gwiżdże jakąś piosenkę”. W dywagacjach o etyce kata nie można pozbyć się więc rozterek emocjonalnych, a już samo określenie „kat” wywołuje u ludzi szereg negatywnych odczuć. Trudno pozbyć się subiektywnej oceny, ponieważ przez lata istnienia ów zawodu, nagromadziły się wokół niego setki mitów. W przeszłości także oceny społeczne sięgały dwóch skrajności: od podziwu skierowanego w kierunku jego odporności na ludzką krzywdę, po niesławę i ostracyzm społeczny. Zawód ten był zaliczany do nieczystych (innymi profesjami tego typu były: prostytucja, grabarstwo, sprzątanie ulic itp.) i budził strach, niechęć oraz wrogość. Nierzadko ludzie widząc kata odwracali głowę i spluwali z pogardą. Mimo to, publiczne egzekucje były często rodzajem rozrywki, krawawym teatrem, w którym dopatrywano się wartości moralnych, prawnych oraz duchowych. Dzisiaj, publiczne dokonywanie kary śmierci jest w dużym stopniu ograniczone, a w większości krajów egzekucja odbywa się w sposób tajny. Wśród ludzi przeważa bowiem pogląd sformułowany przez Alberta Camusa, który mówi, iż „nawet egze¬kucje w pomieszczeniach zamkniętych powinny być przyozdobione makijażem tonujących formuł”. Jedynymi uzasadnieniami przeprowadzania jej na oczach tłumu, pozostaje niezmiennie jej prewencyjny charakter, o którym wspomniałam już wcześniej. Bezpośrednią przyczyną etyki kata jest legalizacja kary śmierci, a głównym problemem pytanie, czy osoba wykonująca taki zawód może dokonywać oceny moralnej egzekucji, których się dopuszcza. Mam tu na myśli narażenie sumienia kata na konflikty moralne, których pozbawieni mogą być wyłącznie zbrodniarze i sadyści, czerpiący przyjemność z cudzej krzywdy. Z drugiej strony czy istnieje ktoś taki jak „dobry morderca”? W tym miejscu, nasuwa mi się postać powieści Jaffa Lindsaya pod tytułem „Demony dobrego Dextera”. Tytułowy bohater to seryjny morderca, jednakże nie zabija on niewinnych ludzi, a przestępców, którzy w jakiś sposób uniknęli kary. Rodzi się jednak pytanie, czy rzeczywiście istnieją pobudki, które dają prawo do zabijania? Czy sprawiedliwością można nazwać działania kata? Na ten temat jasno wypowiedział się Piotr Pytlykowski: „Kat, który wykonuje wyrok […] Ważne jest dlaczego to on robi? Jeżeli sprawia mu to przyjemność to jest chory psychicznie. Jeżeli robi to dla pieniędzy, to postępuje jak każdy morderca… Jeżeli z zemsty, to jest takim samym mordercą jak ten, którego zabija”. Trudno jest więc ocenić psychikę kata, bowiem wydawać się może, że ów profesja jest skazana na dylematy moralne, w czasie gdy wypowiedzi egzekutorów z różnych okresów historycznych świadczą o złożoności ich poglądu. Czasami motywatorem działań katów jest zwykłe poczucie obowiązku, ponieważ egzekucje często były dla nich wyłącznie formą zarobku. Takie osoby nie zastanawiały się, czy skazany zasłużył na śmierć czy też nie, wychodzili z założenia że „żadna praca nie hańbi”. Gaże nie były jednak zbyt wysokie, np. Albert Pierrepoint, czyli ostatni kat Zjednoczonego Królestwa, za jedną egzekucję dostawał należność 15 funtów (odpowiednik dzisiejszych 400 funtów) i właśnie ów pensja była jedną z głównych przyczyną jego rezygnacji – Anglik, aby zapewnić sobie godne życie, musiał prowadzić inną działalność zarobkową. Z kolei katów francuskich, takich jak siedem pokoleń Sansonów, często charakteryzowała wiara w swoje ideały – zjawisko to jest zresztą obecne do dziś, np. oto wyznanie jednego z głównych, współczesnych egzekutorów Arabii Saudyjskiej: „Po egzekucji czuję radość i satysfakcję, a także dziękuję Allachowi za siłę, jaką mnie obdarzył”. Na sam koniec wróćmy jednak do kary śmierci, bo to właśnie od niej wszystko się zaczęło. Czy jest ona dobra, czy zła? Opinie ludzi są podzielone i każdy broni swoich racji. Najpowszechniejszym argumentem popierającym ten rodzaj wyroku, jest potrzeba sprawiedliwości, jednakże jaka to sprawiedliwość, skoro ofiara już nie żyje, a jej rodzina może jedynie czekać z milczącą rezygnacją na śmierć zadaną w o wiele bardziej humanitarny sposób, tym samym ciągle przeżywając koszmar wspomnień? Zresztą sam Albert Pierrepoint pisał: „Wszyscy ci ludzie, którzy stali przede mną w swych ostatnich chwilach, utwierdzają mnie w przekonaniu, że wykonując swoją pracę nie zapobiegłem ani jednemu morderstwu. A skoro śmierć nie jest w stanie nikogo powstrzymać, to nie należy jej stosować. Moim zdaniem kara śmierci nie służy niczemu, poza zemstą”. A ja się z nim zgadzam.

BIBLIOGRAFIA:

• Oświęcim w oczach SS, Muzeum Państwowe Auschwitz-Birkenau 2004, s. 104. • Roman Tokarczyk, Tortury i egzekucje w etyce kata, Etyka Praktyczna 2011, s. 55-77 • Albert Camus, Rozważania o gilotynie, Krakowski Klub Artystyczno-Literacki, 1991 • Wojciech Sadurski, Tęsknota za katem, „Gazeta Wyborcza”, 2 sierpnia 2011 • Piotr Pytlakowski, Czekając na kata, dz. cyt., s. 20. • Cahal Milmo, Albert Pierrepoint czyli kat z katów, „The Independent”, kwiecień 2006 • Kazimierz Moczarski, Rozmowy z katem, Wydawnictwo Znak 2009