Przedwiośnie i Granica - porównaj kreacje matek

Ani w „Przedwiośniu”, ani w „Granicy” matki nie są postaciami głównymi. Ich kreacje służą przede wszystkim charakteryzowaniu dorosłych już dzieci, objaśnianiu ich decyzji i relacji z ludźmi. Powyższe fragmenty pokazują bardzo różne, wręcz kontrastowe portrety matek. W obydwu fragmentach narracja poprowadzona jest z punktu widzenia bohaterek (z wykorzystaniem mowy pozornie zależnej), z tą różnicą, że w pierwszym fragmencie mamy perspektywę matki myślącej o jedynym dziecku, w drugim natomiast – dorosłej jedynaczki wspominającej spotkanie z matką.

Ani w „Przedwiośniu”, ani w „Granicy” matki nie są postaciami głównymi. Ich kreacje służą przede wszystkim charakteryzowaniu dorosłych już dzieci, objaśnianiu ich decyzji i relacji z ludźmi. Powyższe fragmenty pokazują bardzo różne, wręcz kontrastowe portrety matek. W obydwu fragmentach narracja poprowadzona jest z punktu widzenia bohaterek (z wykorzystaniem mowy pozornie zależnej), z tą różnicą, że w pierwszym fragmencie mamy perspektywę matki myślącej o jedynym dziecku, w drugim natomiast – dorosłej jedynaczki wspominającej spotkanie z matką. Na kreację tak różnych portretów musiała mieć wpływ biografia obojga twórców: Żeromski bardzo wcześnie stracił matkę i tęsknił za nią długo, Nałkowska natomiast miała bardzo dobry kontakt tylko z ojcem. Jadwiga Barykowa, bohaterka „Przedwiośnia”, była Polką zamieszkałą w Rosji, do której wyjechała wraz z mężem poszukującym pracy i kariery urzędniczej. Nieznająca języka i obyczajów w rosyjskim mieście czuła się obco. Wszystko w nim było dla niej nowe i groźne, wszystkiego się bała. Ponadto była kobietą niepewną swego miejsca w świecie i dlatego całkowicie uzależnioną od męża. Samotność i lęk przed życiem zaczęły jej doskwierać szczególnie wtedy, gdy Seweryn Baryka wyjechał na wojnę, a ona została w Baku tylko z synem. Teraz musiała przejąć obowiązki głowy rodziny, być aktywną, organizować życie własne i syna. Dotychczas żyjąca w cieniu męża i podporządkowana jego woli, z trudnością odnajdywała się w nowej rzeczywistości. Osamotniona, i zagubiona, martwiła się o swojego jedynaka, którego przyszło jej wychowywać w niespokojnych i groźnych czasach rewolucji. Kochała go nad życie i drżała z lęku, gdy tylko znikał jej z oczu. Z synem czuła więź szczególną, zrozumiałą dla matek pielęgnujących swoje małe dzieci i obserwujących, jak rosną, dojrzewają, stają się samodzielne. [Żeromski tak pięknie, tak poetycko o tym pisze: „Siły swe przelała, życie swe przesączyła kropla po kropli w jego siły. Nastawiła i wyprostowała drogi jego krwi. Nadała mu głos, krzyk, śpiew.”] Bolało ją to, że dojrzewanie dziecka zbiegło się z działaniami rewolucjonistów, którzy mieli ogromny wpływ na jej syna. Pod wpływem komunistów chłopiec stawał się „obcy i złowieszczy”. Cierpiała, że nie może znaleźć z nim porozumienia, że syn ją odtrąca. Wielka, wszystko wybaczająca, cierpliwa miłość, którą Cezary był otoczony, wydała plon. Cezary, zbuntowany, egoistyczny, często impertynencki wobec matki i nieczuły, z czasem zaczął patrzeć na matkę tak, jak ona patrzyła na niego, czyli z troską i niepokojem. Zauważył, że jego matka wygląda na dużo więcej lat niż ma. Dostrzegł, że schudła i jest coraz słabsza. To spowodowało, że poświęcał jej więcej czasu i wreszcie nie tylko z uwagą słuchał, co mówiła, ale zastanawiał się na jej sądami o nowej rzeczywistości. Docenił jej przenikliwość w opiniach, mądrość wynikającą z szacunku dla drugiego człowieka i jego dorobku. Boleśnie odczuł jej śmierć i zbezczeszczenie zwłok. Trudno było mu pogodzić się z jej brakiem. W drugim fragmencie („Granica”) postać matki jest inna. Przede wszystkim należy powiedzieć o tym, co głównie boli córkę, czyli brak matki podczas choroby. Dla niej jako dorosłej kobiety matka jest po prostu inną kobietą. Elżbieta postrzega matkę jako piękną, elegancką, zadbaną kobietę niecierpliwie oczekującą na mężczyznę, który nie nadchodzi. Córka dostrzega niepokój matki, wysiłek zmierzający do ukrycia irytacji i obaw związanych z nieobecnością owego mężczyzny. Pomiędzy nią i matką nie ma porozumienia i uczuć, jakie zwykle są między tak bliskimi sobie osobami. Bo pani Biecka – Niewieska wcale nie jest bliska Elżbiecie. Na pewno bliższa jej jest pani Kolichowska, ciotka, która ją wychowywała, gdy matka ją odtrąciła. I chociaż teraz Elżbieta więcej rozumie z zachowań i decyzji matki, to jednak ma żal, że nie była ukochaną jedynaczką, z troską i niepokojem pielęgnowaną w chorobie. Nawet gdy dostrzega pełen dobroci uśmiech matki, nie może stłumić w sobie przekonania, że jest niedobra. Jednak potrzebowała matki, szukała jej, pragnęła jej się zwierzyć z kłopotów związanych z przeszłością narzeczonego Zenona. Odwiedziny u matki nic nie zmieniły w ich stosunkach. Pani Biecka – Niewieska – zajęta przede wszystkim sobą – nie umiała i nie chciała zaangażować się w sprawy dorosłej córki. Tak jak w dzieciństwie nie otoczyła jej miłością, tak teraz nie jest zainteresowana jej życiem. Nieobdarzona matczyną miłością Elżbieta, nie potrafi kochać matki. Nadal są to zdystansowane wobec siebie kobiety, zajęte swoimi problemami. Pomimo tego Elżbieta w trudnej sytuacji życiowej nieświadomie powiela wzór matki i pozostawia swoje dziecko pod opieką rodziny, a sama wyjeżdża do Warszawy. Z porównania dwóch różnych portretów matek i ich relacji z dziećmi wynika, że to, co dziecko otrzyma w dzieciństwie od matki, determinuje jego przyszły los i postawy wobec ludzi. Cezary, nauczony miłości, będzie bardzo wrażliwy na krzywdę innych ludzi, Elżbieta wychowywana bez matczynej miłości będzie zdystansowana i pełna rezerwy wobec innych. Chociaż zdarzy się, że zareaguje na nieszczęście innych, będą to sytuacje sporadyczne, najczęściej w jakiś sposób związane z jej życiem.