Hipoteza: Światem rządzi pieniądz

Człowiek od zawsze przywiązywał się do rzeczy materialnych. Na wczesnym etapie ewolucji ograniczało się to walki o wyżywienie oraz zabezpieczenie na czas nocy. W miarę postępu cywilizacji wzrastało także zapotrzebowanie na rzeczy. Trudno powiedzieć, kiedy w umyśle człowieka pojawiło się poczucie biedy bądź bogactwa, w jakim momencie rozpoczął się proces “dorabiania się”. O ile jest wiele opracowań naukowych dotyczących życia ludzi i procesu ich cywilizacji, o tyle nie słyszałam, aby jakikolwiek naukowiec podjął badania dotyczące przedstawionego problemu.

Człowiek od zawsze przywiązywał się do rzeczy materialnych. Na wczesnym etapie ewolucji ograniczało się to walki o wyżywienie oraz zabezpieczenie na czas nocy. W miarę postępu cywilizacji wzrastało także zapotrzebowanie na rzeczy. Trudno powiedzieć, kiedy w umyśle człowieka pojawiło się poczucie biedy bądź bogactwa, w jakim momencie rozpoczął się proces “dorabiania się”. O ile jest wiele opracowań naukowych dotyczących życia ludzi i procesu ich cywilizacji, o tyle nie słyszałam, aby jakikolwiek naukowiec podjął badania dotyczące przedstawionego problemu. W świecie współczesnym dotarliśmy do tego, że pieniądz nami rządzi. Ostatnio na portalu społecznościowym facebook spotkałam się z sentencją ,,Ludzie są po to, aby ich kochać, pieniądze zaś po to, aby ich używać.’’ Coraz częściej jest jednak odwrotnie. Ludzi się używa, a rzeczy kocha. Wydaje się, że jest w nim dużo prawdy. Zatem muszę zgodzić się z postawioną hipotezą, iż pieniądz rządzi światem. Człowiek rozsądny dba o zabezpieczenie bytu własnego i jego najbliższych. Świadczy to wyłącznie o odpowiedzialności i rozwadze. To naturalne, że troszczy się o to, by najbliższym nie brakowało środków zapewniających komfort życia. Tak dużo się słyszy, że trzeba dużo zarabiać, aby kupić mieszkanie i jakieś auto. Wychowanie dzieci to już po prostu “studnia bez dna”. Szacuje się, że wydatki poniesione na utrzymanie dziecka do ukończenia osiemnastego roku życia, wynoszą około 200 tys. złotych. Przy kilkorgu dzieciach wydatki się zwielokrotniają. A przecież, łóżko, telewizor czy komputer, też kosztują i należy je zmieniać co jakiś czas. Można powiedzieć, że kiedyś ludzie tego nie mieli i żyli. Tak to prawda, tylko czy wtedy byli zmuszania do pracy w takim tempie? Czy ktoś słyszał w “wyścigu szczurów”? Człowiek nie tylko pracuje, ale też musi odpoczywać. Odpoczynek, wbrew pozorom, też kosztuje. Przecież w świecie liczą się wyłącznie ci, którzy odwiedzają światowe kurorty. Egipt i Tunezja to niebezpieczne i już niemodne, to może Chiny czy safari w Kenii. A to przecież kosztuje. Ktoś zarzuci, że bez tego można żyć. O ile jednak z tym argumentem można dyskutować, to wskazanie na koszty leczenia w przypadku poważnej choroby jest nie do obalenia. Wielokrotnie media alarmują, że brakuje pieniędzy na leczenie ludzi, a często dotyczy to nawet dzieci. W jakiej sytuacji znajdują się rodzice, których dziecku może uratować życie tylko drogi lek lub operacja. Jest to niewyobrażalne. Wiadomo, że nie kupi się zdrowia, ale chorowanie z pieniędzmi daje przynajmniej dostęp do najnowszych procedur oraz nowej generacji leków. Za pieniądze można przeskoczyć kolejkę do zabiegu, czasami uczciwie, a czasami niekoniecznie. Nie chcę już wspominać o samym komforcie leczenia się w klinice prywatnej w porównaniu z zatłoczonym szpitalem publicznym. W walce o poziom życia ludzie się zadłużają. Właściciele pieniędzy, czyli banki, trzymają dłużników w garści. Zadłużony nie stanowi równoważnego partnera dla instytucji, więc bank może w każdej chwili zarówno zmienić warunki udzielenia kredytu, a nawet zażądać natychmiastowego zwrotu całości zadłużenia. To kto tu rządzi? Ten kto dysponuje środkami finansowymi. Jak ważna we współczesnym świecie rola banków dowiedzieliśmy w pierwszej dekadzie XXI wieku. Wielki światowy kryzys został wywołany właśnie przez te instytucje, w wyniku udzielania kredytów bez odpowiednich zabezpieczeń oraz niefrasobliwego inwestowania środków powierzonych im przez klientów. W wyniku takich działań miliony ludzi straciło oszczędności całego życia, kupione na kredyt mieszkania i domy, wszystko razem spowodowało światowy kryzys gospodarczy, w którego wyniku przybyły rzesze bezrobotnych. Można powiedzieć, że ludzie zatracają się w zdobywaniu dóbr materialnych. Jednak biedni walczą o pieniądze, aby móc przeżyć, a bogaci, aby nie stać się biednymi. Uważają, że bardzo łatwo jest wszystko stracić, dlatego majątki należy systematycznie pomnażać. Można też zauważyć, iż istnieje pewna rywalizacja pomiędzy możnymi tego świata. Cytując komisarza Przygodę z filmu “Vabank” można powiedzieć, iż “ktoś, kto ma milion jest biedniejszy od tego, kto ma dwa miliony”. Przedstawiając realnie istniejącą sytuację można stwierdzić, iż rozum podpowiada, że człowiek w życiu jest zdolny wydać określoną sumę pieniędzy, a po osiągnięciu pewnego pułapu nie wpływa już na komfort życia, a wręcz może powodować problemy. Trudno jednak o nich pisać komuś, kto wie tylko, jak wydać kieszonkowe. Nie będę więc udawała, że nie chciałabym, aby problemy związane z posiadaniem nadwyżki środków finansowych, stały się moimi problemami. Pieniądze rządzą też naszymi emocjami. Ich brak to ogromny dyskomfort psychiczny. W przypadku kobiet, to już całkowita depresja. Brak możliwości spełnienia swoich dążeń i marzeń może powodować ogromną frustrację. Duże pieniądze to też wielkie emocje. Dzięki nim można z kolei spełniać marzenia zarówno własne, jak i cudze. To także możliwość pomocy, ratowania życia biednych. To możliwość ujrzenia łez szczęścia w oczach chociażby chorego czy głodnego dziecka. Trudno wręcz byłoby udowodnić tezę, że możliwość zdobycia dużych pieniędzy nie podnosi poziomu adrenaliny zarówno w człowieku ubogim, ale i w bogatym, przy jednym tylko założeniu, że adrenalina skacze ubogiemu nawet przy możliwości zdobycia kwot stosunkowo niedużych, a bogatemu - muszą być one odpowiednio większe. Nie znam człowieka, na którego nie działa brak pieniędzy. Nie znam też osobiście żadnej osoby szczególnie zamożnej. Sam też nie dysponuję pieniędzmi nawet w ilości wystarczającej. Trudno znaleźć mi więc argumenty na postawioną w pracy tezę, że pieniądz światem jednak rządzi. W tym momencie chciałabym posłużyć się cytatem z musicalu Skrzypek na dachu i zaśpiewać “Gdybym był bogaty” i czy w związku z tym zapytać Pana Boga “…czy zmieniłoby to Boski plan?” Uważam, że posiadanie pieniędzy znacznie ułatwia start życiowy młodego człowieka. Dają taki komfort, że nawet kierunek studiów można wybrać, nie zastanawiając się, czy po jego ukończeniu znajdzie się zatrudnienie. Można zadbać o rozwój osobisty, ale można też postudiować sobie “dla przyjemności”. Tak mi się wydaje, chociaż prawdopodobnie dzieci ludzi zamożnych wcale nie mają łatwiej. Mają co prawda możliwość kształcenia się na dobrych, światowych uczelniach, jednak wymagania wobec nich także są ogromne. Muszą przecież sprostać oczekiwaniom rodziców, którzy osiągnęli bardzo dużo. To jaki poziom musi osiągnąć dziecko z takiej rodziny, żeby zasłużyć na ich uznanie? Zdaję sobie sprawę, że moja wiedza na temat roli pieniądza jest czysto teoretyczna. Ktoś, kto ich nie ma, może ich rolę zdecydowanie przeceniać. Ktoś, kto je posiada, pewnie ich roli nie docenia. Ja zdecydowanie należę do tych pierwszych. Wiem jednak jak wiele wyrzeczeń ponosi moja mama, aby zapewnić mi pewien poziom życia. Widzę, jak często jest jej trudno związać koniec z końcem, a przecież pracuje ile może. Jednak w naszym kraju posiadanie etatu nie jest równoznaczne z dochodami pozwalającymi zapewnić dobrobyt rodzinie. Mogę natomiast zdecydowanie stwierdzić, że pieniądz rządzi często humorem mojej mamy. Posiadanie środków na zakupy czy wyjazd urlopowy powoduje, że jest uśmiechnięta. Nie twierdzę wcale, ze w innych wypadkach się nie uśmiecha, ale z pieniędzmi robi to zdecydowanie częściej. Muszę też podkreślić, że znam minę mojej mamy, który daje mi kieszonkowe wówczas, gdy dysponuje pieniędzmi w większej ilości, a kiedy w domu jest “cienko” albo tzw. “wysoka data”. W takich sytuacjach nawet atmosfera w domu jest inna. Niby wszystko jest takie samo, a jednak… Zwracam jednak uwagę, że w moim domu nie ma kultu pieniądza. Nie jest on najważniejszy. Jednak stanowi środek do osiągnięcia zamierzonych celów, lecz bez niego ani rusz. Wydaje mi się, że wszystkie moje argumenty można odnieść do uczniów klas trzecich liceum ogólnokształcącego. Biorąc pod uwagę fakt, że też jestem uczniem zakładam, że o ile moi równolatkowie myślą podobnie do mnie. Są pewnie wśród nich idealiści, którzy marzą o spędzeniu życia w szałasie. Są też zwolennicy modnych współcześnie ruchów tzw. “minimalistów”, którzy posiadają tylko tyle, ile jest im koniecznie potrzebne do życia, a żywią się resztami oddawanym przez lokale gastronomiczne i punkty handlowe. Tylko co w wypadku choroby? Nawet za wynajęte mieszkanie też trzeba zapłacić. Więc, tak na prawdę co znaczy mieć mało? Jeżeli chodzi o dzieci w wieku przedszkolnym myślę, że najważniejszymi argumentami będą te, które wpływają na ich emocje. Chęć błyskawicznego zaspokojenia swoich zachcianek stanowi bardzo silny bodziec. Dziecko chce coś mieć i koniec. Nie ma argumentu, że się nie da, że nie można, że nie ma pieniędzy itd. Przypominam sobie sytuację z dzieciństwa, kiedy koleżanka z przedszkola dostał od rodziców lalkę. Był piękna. Myślałam, że umrę z zazdrości. Świadomość, że mama nie ma w tej chwili na to pieniędzy, stanowiła wręcz koniec mojego świata. Jaka ja byłam wówczas nieszczęśliwa! Rozważając postawioną w temacie tezę warto objąć rozważaniem także najbogatszego Polaka. Nie wiem czym pieniądze są dla Jana Kulczyka? Może uważa on, że o środki materialne należy się troszczyć i je pomnażać, bo bez tego można szybko stracić wszystko. Pewnie też rozważa on sytuację, że powierzenie środków w zarządzanie bankom może być zbyt ryzykowne. Może to tylko budowanie własnego ego, a może komfort psychiczny i satysfakcja osiągnięcia określonej pozycji materialnej i społecznej. Posiadanie takiego majątku to jednak też poczucie wielkiej odpowiedzialności za ludzi, których życie jest w jego rękach. Przecież niepowodzenie w interesach wiąże się z utratą pracy przez masy pracowników, a nawet wpływać na dochód kraju, a przez to na kryzys krajowej gospodarki. Można więc zdecydowanie stwierdzić, iż wielkie pieniądze to też możliwości, które pozwalają zarówno na manipulacje ludźmi, jak i pomoc wielu z nich. Biorąc to wszystko pod uwagę zastanawiam się, jaka zdobycz dla Jana Kulczyka stanowi spełnienie mojego marzenia o lalce? Uzasadnienie hipotezy, że pieniądz rządzi światem nie stanowiło większego problemu. Trudniejszą sprawą jest natomiast dobranie argumentów przeciwnych. Nie chciałabym jednak przez to okazać się wielką materialistą, dla której środki finansowe są najważniejsze. Nie, nie są dla mnie najważniejsze. Stanowią natomiast bardzo ważny element ułatwiający życie. Być może pan Kulczyk by się ze mną nie zgodził. Na koniec myślę, że można postawioną tezę rozwinąć, że poza pieniędzmi światem rządzą bogacze i banki, czyli wszystko to, co się z pieniędzmi wiąże. Przecież pieniądz daje władzę, a władza pieniądze. Posiadanie pieniędzy w powiedzeniu ludowym to też potwierdzenie mądrości, bo przecież mówi się, że “głupi bo biedny, biedny bo głupi”. Jednak, jak wskazuje doświadczenie, nie każdy kto jest biedny, jest biedny przez głupotę. Stereotypem jest też, że każdy bogaty gardzi biednymi.