Switeź Ballada

Switeź Balladę tę również zalicza się do tzw. utworów programowych, twórczości A. Mickiewicza i polskiego romantyzmu. […] W Świtezi mamy do czynienia po raz pierwszy bodaj w poezji polskiej z wyzyskaniem opisu dla wywołania wizji, poetycko sugestywnej, zmierzającej do wzbudzenia przeżycia nieskończoności i odczucia tajemnych, nieodgadnionych sił przyrody.10 Świteź – ballada opatrzona podtytułem-dedykacją: Do Michała Wereszczaki – oparta jest na motywach ludowych. Autor osadził opowieść w znanej mu przestrzeni majątku Wereszczaków (Płużyny) i przedstawił znaną na tych terenach legendę o powstaniu jeziora Switeź.

Switeź Balladę tę również zalicza się do tzw. utworów programowych, twórczości A. Mickiewicza i polskiego romantyzmu. […] W Świtezi mamy do czynienia po raz pierwszy bodaj w poezji polskiej z wyzyskaniem opisu dla wywołania wizji, poetycko sugestywnej, zmierzającej do wzbudzenia przeżycia nieskończoności i odczucia tajemnych, nieodgadnionych sił przyrody.10 Świteź – ballada opatrzona podtytułem-dedykacją: Do Michała Wereszczaki – oparta jest na motywach ludowych. Autor osadził opowieść w znanej mu przestrzeni majątku Wereszczaków (Płużyny) i przedstawił znaną na tych terenach legendę o powstaniu jeziora Switeź. Relację o zdarzeniach, które doprowadziły do zalania wodą grodu opowiada mieszkanka toni – kobieta, która wynurzyła się, by odpędzić śmiałków próbujących dociekać tajemnic strzeżonych przez głębiny. Otóż podsycana tajemniczą legendą ciekawość ludzka sprawiła, że podjęto przygotowania do wyprawy badawczej w głąb topieli. Ponieważ jednak, jak wspomina narrator – dzięki jego sugestii, inicjatywę powierzono bożej opiece, nie doszło do zatopienia statków i śmiałków. Kobieta, jakby syrena wynurzona z wody, córa księcia Tuhana, opowiada zebranym dzieje Świtezi – grodu a potem jeziora. Legenda potwierdzona słowami tajemniczej mieszkanki wód głosi, że niegdyś na miejscu jeziora znajdowało się piękne, bogate miasto położone nieopodal ówczesnej stolicy Litwy. Wobec zagrożenia ze strony cara Rusi Mendog wezwał Tuhana na pomoc. Ten – zważywszy, że Świteź nie ma odpowiedniego zabezpieczenia przed najazdem – wahał się, czy pozostawić miasto i ruszyć na pomoc obrońcom stolicy, jednak zapewniony przez córkę ufną w opiekę Opatrzności, że powinien pomóc zagrożonym, pozostawił kobiety, dzieci i starców, a sam wyruszył z wojskiem do stolicy. Wojska ruskie podjęły tymczasem starania o zdobycie Świtezi. Nie mając możliwości obrony miasta i własnej godności, kobiety postanowiły zginąć. Roztropna córka księcia Tuhana powstrzymała jednak zrozpaczone kobiety i starców i zwróciła się o pomoc do Boga: „Panie! – zawołam – nad pany! Jeśli nie możem ujść nieprzyjaciela, O śmierć błagamy u ciebie, Niechaj nas lepiej twój piorun wystrzela, Lub żywych ziemia pogrzebie.” Niebiosa wysłuchały błagalnej modlitwy i pogrążyły miasto w odmętach wód, zaś „małżonki i córki Świtezi” zostały zamienione w zioła. Ich chorobotwórcza moc wyniszczyła wojska najeźdźców, którzy zrywali piękne kwiaty i dekorowali nimi szyszaki i skronie. Na pamiątkę tego zdarzenia kwiatom tym lud nadał nazwę cary. Ballada Świteź opiera się na opowieści o obronie honoru i niewinności. Utwór splata dwa sposoby wyjaśniania zdarzeń: charakterystyczną dla wierzeń ludowych wiarę w czary i cud przypisywany interwencji Boga. Z pierwszym można kojarzyć tajemniczą zamianę ludzi w rośliny (choć została tu ona przypisana niebiosom), z drugim zaś wysłuchanie prośby o obronę przed hańbą i ukaranie winowajców. Pojęcie sprawiedliwości ludowej odwoływało się często do Boga jako jej Strażnika (przykładem może być rażenie piorunem zbrodniarza – wykorzystanie sił przyrody do wymierzenia kary nałożonej przez moce nadprzyrodzone). W Świtezi autor podjął zagadnienie moralne obrony czci, ocalenia przed hańbą, utratą honoru. Zagrożenie, jakie czyhało na niewinne mieszkanki miasta, pochodziło ze strony wojsk cara – to również znamienny dla romantyzmu element potępienia ekspansywnej władzy Rosji. Ballada stylizowana jest na swobodną gawędę charakteryzującą się językiem potocznym. Odstępstwo od tej zasady dotyczy jedynie strof opisujących poetyckim stylem jezioro. Cz. Zgorzelski zwraca uwagę na tendencję do dramatycznego ujmowania rzeczywistości, uwspółcześniania przedstawianych zdarzeń, by wywołać wrażenie, że są one równoczesne z relacją narratora (np. zastosowanie czasu przyszłego i teraźniejszego – tzw. praesens historicum).11 W Świtezi można też dostrzec wpływ stylu epoki minionej, skłonność do określeń o rodowodzie sentymentalnym, np. żałosne modły, ostęp ponury, bezbożnymi wytępić się mordy). Język ballady, potoczny a zarazem zmetaforyzowany i pełen epitetów, zakorzeniony jest jeszcze w tradycji dum i sielanek, ale wybiega w kierunku nowego sposobu ujmowania rzeczywistości, zwłaszcza jeśli chodzi o przedstawianie cudowności, tworzenie nastroju, budowanie dramatycznego napięcia. Utwór składa się z 48 czterowersowych zwrotek o powtarzającym się schemacie wersyfikacyjnym przeplatającym wersy jedenasto- i ośmiozgłoskowe, o układzie rymów abab. Bohaterka ballady Świteź, tajemnicza kobieta-rusałka, jest zarazem postacią z ludowych wierzeń i dzielną heroiną, gotową oddać życie w obronie podopiecznych, gotową poświęcić wszelkie dobra dla ratowania najcenniejszych wartości – godności i honoru. Szlachetność intencji córki księcia Tuhana nie ogranicza się do sytuacji zagrożenia ze strony wojsk cara, nie potrafiących uszanować żadnej świętości, przybyłych, by pokonać słabych i bezbronnych mieszkańców Świtezi – wykracza poza ten czas, dotyczy także śmiałków gotowych wydrzeć tajemnice skrywane wodami jeziora. Pani podwodnego królestwa, wzruszona faktem, że ekspedycję podjęto z imieniem Boga na ustach, nie tylko powstrzymuje wody przed zatopieniem zuchwalców, ale uchyla im rąbka tajemnicy, którą chcieli poznać. To jeszcze jeden przykład ocalającej mocy, jaka płynie z wiary. Jezioro Switeź jest przestrzenią, wokół i wewnątrz której rozgrywają się zdarzenia przedstawione w balladzie Świtezianka, podnoszącej do wielkiej rangi zagadnienie wierności oraz sprawiedliwości ludowej domagającej się kary za wiarołomstwo. Podobny motyw rozwinął Mickiewicz w kolejnej balladzie tego cyklu, zatytułowanej Rybka