Świat przedstawiony w opowiadaniu T. Borowskiego "Proszę państwa do gazu" i w wierszu Z. Herberta "U wrót doliny"

II wojna światowa odcisnęła widoczne piętno na światach przedstawianych w utworach literackich. Stał on się okrutny wobec człowieka, nie zostawia miejsca na ludzkie uczucia i emocje. Różni się tak samo od tego, który znamy my, jak różniły się czasy wojny od dwudziestolecia międzywojennego dla należących do pokolenia Kolumbów. Przyjrzyjmy się światom ukazanym w opowiadaniu Tadeusza Borowskiego „Proszę państwa do gazu” i wierszu Zbigniewa Herberta „U wrót doliny”. We fragmencie opowiadania „Proszę państwa do gazu” ukazany został moment rozładunku wagonów, którymi zostali przywiezieni ludzie przeznaczeni przez Niemców do obozu koncentracyjnego.

II wojna światowa odcisnęła widoczne piętno na światach przedstawianych w utworach literackich. Stał on się okrutny wobec człowieka, nie zostawia miejsca na ludzkie uczucia i emocje. Różni się tak samo od tego, który znamy my, jak różniły się czasy wojny od dwudziestolecia międzywojennego dla należących do pokolenia Kolumbów. Przyjrzyjmy się światom ukazanym w opowiadaniu Tadeusza Borowskiego „Proszę państwa do gazu” i wierszu Zbigniewa Herberta „U wrót doliny”. We fragmencie opowiadania „Proszę państwa do gazu” ukazany został moment rozładunku wagonów, którymi zostali przywiezieni ludzie przeznaczeni przez Niemców do obozu koncentracyjnego. Transport z Sosnowca – Będzina przyjechał w okolice Birkenau w strasznych warunkach. Ludzie zostali załadowani w wagony towarowe jak bydło, aż po same brzegi, wraz z bagażami, które odbierały resztki przestrzeni. Brak przestrzeni powodował duchotę, przez co wiele ludzi mdlało, a część zapewne umierała, nic dziwnego więc, że po otwarciu drzwi powstał przy nich tłok. Zwłaszcza że był upał, od którego pierzchły wargi, a ciało odmawiało posłuszeństwa. Wszystko co wartościowe, do czego przywiezieni byli przywiązani lub co otrzymali od krewnych na drogę, a nawet wierzchnie odzienie, odbierano im zanim zdążyli oprzytomnieć i zorientować się w sytuacji, bez miejsca na bunt. Kilku esesmanów, pełniących rolę fachowych oprawców, ze spokojem pilnuje porządku i nie pozwala na przejście z jakimikolwiek pakunkami, a nieposłusznych każą smagnięciem trzciny. Ofiary niemieckiej machiny na czyjeś chore polecenie rozstają się przed śmiercią z całym stanem posiadania, włącznie ze swoimi partnerami, nie znając swojej przyszłości. Nikt, ani oprawcy, ani więźniowie, którzy przyszli na rozładunek, nie uświadamiają bowiem tych ludzi o tym, co musi nastąpić. Część z nich: starcy, chorzy i kobiety z dziećmi zostają wywiezieni prosto do komór gazowych, pozostali – najsilniejsi będą pracować do kresu ludzkiej wytrzymałości zanim spotka ich zagazowanie. I wszyscy przysłużą się do budowania potęgi Niemiec: niektórzy przez swój ofiarowany dobytek, inni przez wykonywaną pracę. Świat w wierszu Zbigniewa Herberta to świat apokalipsy. Planeta została zniszczona przez gwiazdy spadające z nieba, a ludzie zostawili swoje ciała istniejąc teraz jedynie pod postacią duszy. Ludzie idący do gazu również byli martwi już podczas wysiadania z pociągów, mimo że jeszcze o tym nie wiedzieli; czekała ich zbiorowa śmierć, podobna to tej podczas końca świata, choć zadana w inny sposób. Beczący pochód dusz maszeruje przez dolinę, aby na końcu zostać rozdzielonym na jednostki. Beczą, bo nie wiedzą co się z nimi stanie, bo są odłączani od swoich bliskich i od przedmiotów, które przypominają im o jedynym życiu jakie mieli – życiu cielesnym. Człowiek, który przeżył życie ziemskie nie chce życia wiecznego. Boi się i nie rozumie szczęścia w inny sposób niż ten, którego zaznawał do tej pory. Boi się także możliwości spędzenia wieczności w piekle. Nie ma więc nic dziwnego w błaganiach kobiety, która prosi ukochanego o czułość i niedopuszczenie do rozłąki; w tęsknocie staruszki do kanarka, który był przy niej przez ostatnie lata życia, czy nawet przywiązaniu drwala do siekiery, która zapewniała mu byt. Te same zachowania były widoczne w transporcie Sosnowiec – Będzin, na przykład u kobiety próbującej odzyskać swoją torebkę. I choć niektórzy pozorują pogodzenie się z rozkazami, to chowają w dłoniach najdrobniejsze pamiątki, niezapominajki, mając nadzieje na ich zatrzymanie. Nic takiego oczywiście nie może się zdarzyć, zwłaszcza że procedur pilnowali bezwzględni aniołowie stróżowie podobni swoim opanowaniem i pracą do Niemców ze stacji kolejowej. I tak jak „pasażerowie” zostali podzieleni na tych do śmierci i do pracy, tak Ci, którzy pozostali z ludzkości będą podzieleni na potępionych i wezwanych do świętości. Tak z doliny, jak i ze stacji kolejowej dobywa się krzyk ludzi, którym odbiera się wszystko, co ma związek z przeszłością, oddzielając ją grubą kreską. Niepewność przyszłości natomiast budzi lęk, przed nieznanym lub przed piekłem. Okazuje się, że każda cząstka człowieka jest związana z doczesnością i nawet myśl o zbawieniu nie jest w stanie przełamać tego związku, zwłaszcza że zbawienie przychodzi dla każdego osobno. Literatura powojenna pokazuje aż nazbyt wyraźnie podział na oprawców i ofiary, a te z kolei na mających więcej szczęścia i mniej. Tragedia ludzka zachodzi często niezależnie od naszych poczynań, przez decyzje z góry, co samo w sobie jest tragedią.