związki zawodowe

Powstawanie związków zawodowych to nie była sielanka. Twierdzenia przewodniczącego obecnej Solidarności Dudy o antyzwiązkowym rządzie to rytualna retoryka ukazująca rzekomego wroga. Kiedyś w ramach szykan do związkowców otwarcie strzelano, skrycie mordowano i wsadzano do więzienia. Wyrzucenie z pracy to była łagodna i drobna szykana. A pomimo tego związki zawodowe urosły w potęgę o której dzisiejszym związkowcom tylko marzyć. To nie represje władzy i elit gospodarczych są przyczyną słabości związków. Ruch związkowy kiedyś był potęgą, bo związki były autentycznie potrzebne i mogły liczyć na wsparcie szeregowych obywateli nawet wbrew władzy i elitom gospodarczym.

Powstawanie związków zawodowych to nie była sielanka. Twierdzenia przewodniczącego obecnej Solidarności Dudy o antyzwiązkowym rządzie to rytualna retoryka ukazująca rzekomego wroga. Kiedyś w ramach szykan do związkowców otwarcie strzelano, skrycie mordowano i wsadzano do więzienia. Wyrzucenie z pracy to była łagodna i drobna szykana. A pomimo tego związki zawodowe urosły w potęgę o której dzisiejszym związkowcom tylko marzyć. To nie represje władzy i elit gospodarczych są przyczyną słabości związków.

Ruch związkowy kiedyś był potęgą, bo związki były autentycznie potrzebne i mogły liczyć na wsparcie szeregowych obywateli nawet wbrew władzy i elitom gospodarczym. Dziś związki zawodowe to zazwyczaj duże biurokracje bez misji pozorujące konflikt z władzą i kapitalistami. Nie zawsze tak było. W Europie Zachodniej, więc pośrednio i u nas demokrację, czyli zasadę jeden człowiek jeden głos bez względu na pochodzenie społeczne i majątek zawdzięczamy związkowcom. Oprócz wielkiej polityki związki zawodowe załatwiały kiedyś również prozaiczne potrzeby życia. Gdy ludzie pracy nie mieli dostępu do lekarza częstym było że związek za część składek członkowskich kupował pracę wybranego lekarza. Pokaż mi dziś miejsce gdzie legitymacja związkowa daje darmowy lub nisko płatny dostęp do przyzwoitego leczenia.

Słabnięcie nie jest problemem tylko polskich związkowców. Uzwiązkowienie spada na całym świecie, bo związkowcy nie potrafili dostosować się do zmieniającego się otoczenia i potrzeb ludzi. Globalizacja, rosnący udział sektora usług oraz postępująca automatyzacja produkcji osłabiły związki w ich wielkoprzemysłowych matecznikach.

Na początku XX wieku gdy fordyzm był nie tylko sposobem organizacji pracy ale i ideologią to Ford i GM miały w USA coś ze 160 zakładów w których zatrudniały przeciętnie po 2,5 tysiąca pracowników. Dziś sieć sklepów Wal-Mart, która jak niegdyś branża samochodowa definiuje duch współczesności zatrudnia ponad milion pracowników w ponad 4200 sklepach. Stworzenie organizacji związkowej w sklepie, który zatrudnia z 300 osób jest mniej więcej tak samo pracochłonne jak w fabryce, która zatrudniała 3000. Dlatego pozyskanie w sektorze usług 100 tysięcy nowych związkowców wymaga więcej pracy niż kiedyś w przemyśle. Pracownicy rozproszeni w sektorze usług i nie spięci procesem technologicznym jednej fabryki, który wyłączyć można w jednym wąskim gardle kilkoma pracownikami są po prostu trudniejsi do uzwiązkowienia.

Ale to nie obiektywne zmiany w strukturze gospodarki, ale przede wszystkim częściowe porzucenie roli służenia najsłabszym są przyczyną osłabienia związków zawodowych. W Polsce i większości innych krajów związkowcy są dziś najsilniejsi tam gdzie dyscyplinująca siła konsumenta jest najmniejsza. Najwięcej związkowców znajdziesz w sektorze publicznym, gdzie pracodawca oddaje nieswoje pieniądze (nauczyciele, poczta, służba zdrowia, kopalnie) oraz w branżach monopolistycznych (PKP, energetyka) gdzie łatwiej z konsumenta wydusić kasę dla związkowców.

Obywatele to czują i widzą. Nadreprezentacją związkowców w sektorze publicznym i branżach monopolistycznych, gdzie swoje wygrane związkowcy wyszarpują na koszt i szkodę współobywateli powoduje, że obywatele w swej masie nie wspierają związkowców. Nawet obywatele o lewicowych poglądach. Bo powiedz mi ilu lewicowców jest gotowych płacić wyższe podatki by sfinansować wcześniejsze emerytury dla górników? Dziś związki zawodowe zachowują się jak spisek starszych pracujących przeciw młodszym poszukującym swojego miejsca na rynku pracy. Bronią tych co mają pracę w zanikających branżach, zwiększając podatki na dotacje dla swoich branż i siebie oraz betonując kodeks pracy tak, że wchodzącym na rynek trudniej znaleźć zatrudnienie.

Co gorsza związki zawodowe straciły ideologiczne uzasadnienie. Kapitalizm dostarcza lepszy poziom życia niż inne systemy. Ogólnikowa „sprawiedliwość” to o wiele słabsze paliwo niż niegdysiejsza walka o lepsze socjalistyczne jutro, za którą często stały dodatkowo realne konkrety jak związkowy lekarz, kasy oszczędnościowe, kasy spółdzielcze, itp.

Sami związkowcy widzą, że system skutecznie kooptował elity związkowe zarówno u nas jak i na zachodzie. A u nas kooptacja nazbyt często przybiera mocno nieładne formy. Kopalnie potrafią organizować doroczne barbórkowe karczmy piwne w lokalach będących własnością członków rodzin działaczy związkowych. Inni pracodawcy potrafią na swój koszt wysyłać działaczy razem z rodzinami na kursokonferencje organizowane na ciepłych wyspach.