„Święta grzesznica” - o odkupieniu, poświęceniu, zbawieniu i prostytucji. Zanalizuj temat na podstawie "Zbrodni i Kary" F. Dostojewskiego, „Baryłeczki” Guy'a de Maupassanta i filmu Larsa von Trier „Przełamując fale”.

Rozważany temat już po chwili krótkiej analizy wywołuje kilka sprzecznych emocji. Uderza połączenie dwóch słów: święta grzesznica. Nasuwa się pytanie, w jaki sposób ktoś nazwany grzesznikiem może być jednocześnie świętym? Po chwili zastanowienia możemy dojść do wniosku, że ten paradoks bynajmniej jest jak najbardziej sensowny. Wystarczy przypomnieć postać biblijnej Marii Magdaleny, która potępiona przez ludzi uzyskała przebaczenie u Boga. Podobnie do niej możemy zinterpretować bohaterów tego eseju, tj. Sonię ze Zbrodni i Kary , tytułową bohaterkę „Baryłeczki” czy Bess z filmu „Przełamując fale”.

Rozważany temat już po chwili krótkiej analizy wywołuje kilka sprzecznych emocji. Uderza połączenie dwóch słów: święta grzesznica. Nasuwa się pytanie, w jaki sposób ktoś nazwany grzesznikiem może być jednocześnie świętym? Po chwili zastanowienia możemy dojść do wniosku, że ten paradoks bynajmniej jest jak najbardziej sensowny. Wystarczy przypomnieć postać biblijnej Marii Magdaleny, która potępiona przez ludzi uzyskała przebaczenie u Boga. Podobnie do niej możemy zinterpretować bohaterów tego eseju, tj. Sonię ze Zbrodni i Kary , tytułową bohaterkę „Baryłeczki” czy Bess z filmu „Przełamując fale”. Każda wydając się skazaną na domniemane piekło uzyskuje nasze zrozumienie i współczucie w chwili gdy poznajemy ich moralność i nieskazitelność duchową. Urzekają nas tym i wprowadzają w stan, w którym zastanawiamy się nad istotą grzechu, przebaczenia i własnej duszy.

„Zbrodnia i Kara” charakteryzuje się ogromnym zasobem psychicznych i duchowych analiz. Dlatego tak dobrze poznajemy postać Soni, wraz z jej duszą i stanem umysłu. Bohaterka nie zostaje prostytutką z własnego wyboru tj chęci czy kaprysu. Przewrotny los ją do tego poniekąd zmusza, zarabiając pieniądze w taki sposób może najlepiej wspomóc biedną rodzinę. Marmieładow, jej ojciec, pogrążony w alkoholizmie nie potrafi utrzymać rodziny, tym bardziej tyczy się to chorej matki , Katarzyny, cierpiącej na gruźlicę. Sonia staje przed trudnym wyborem: albo pozostanie czysta , nieskalana kosztem rodziny i ich niechybnej śmierci czy też wspomoże i sprzeda swoje ciało, stanie się kimś kim najbardziej się pomiata. Jednak trzeba sobie zadać kilka pytań aby uświadomić sobie też złe strony decyzji Soni. Czy ta pomoc była aż tak niezbędna? Czy Marmieładow w obliczu śmierci nie przejrzałby na oczy i nie spróbował wrócić do pracy? Czy jej poświęcenie nie stało się zbyt łatwo wykorzystane? Czy Katarzyna i Marmieładow zbyt szybko nie zapomnieli o tym jak bardzo zhańbili córkę swoją słabością? Czy bohaterka powinna płacić tak wielką cenę za nieodpowiedzialność i nieudolność rodziców? Sonia wykazała się ogromną niezłomnością ducha, niesamowitym poświęceniem i wielkim sercem. Jednak czy faktycznie nie było innego wyboru? Nie kwestionuje tego, że była dobrą osobą, jednak zastanawia mnie fakt, czy takie poświęcenie można przyjąć od drugiej osoby, czy ktokolwiek jest godny otrzymania takiej ofiary. Sara niechybnie nie zostałaby potępiona, a raczej byłaby wywyższona przez Boga. Jej czysta dusza odkupia „grzeszne” ciało. Jest po części wykorzystywana przez rodzinę, przez co jej ofiara zdaję się nabierać wręcz sakralnego znaczenia.

„Baryłeczka” to krótka historia prostytutki pogardzonej przez wszystkich, odznaczającej się jednak o wiele większą otwartością i dobrocią niż reszta bohaterów. Zepchnięta na margines społeczeństwa pozostaje wciąż dobrym człowiekiem, w przeciwności do swoich „współpodróżników” z powozu tj arystokratów , baronów, kupców, sióstr zakonnych etc. Ich zatwardziałe serca i dwulicowość oraz interesowność ujawniają się w momencie gdy tytułowa Baryłeczka musi się sprzedać by ich podroż mogła być dalej kontynuowana. Gdy Baryłeczka mówi im czego wymaga od niej komendant wojsk pruskich są oburzeni, jednak po krótkim czasie ich oburzenie zamienia się w złość. Złość na Baryłeczkę, bo skoro na co dzień trudni się prostytucją to czemu i tym razem nie może się sprzedać, jak to ma w nawyku przecież (!). Ona sama nie chce tego zrobić, jest zbyt patriotyczna i ma wewnętrzną niechęć do Prusaków, co tak bardzo determinuje ją w swoim postanowieniu. Jednak paskudni towarzysze podróży zniżają się do poziomu taniej manipulacji i nakłaniają do zmiany decyzji. Baryłeczka ulega i tym samym ściąga na siebie nie wdzięczność , a śmiech i potępienie. Poświęcając się, zostaje odtrącona. Najlepiej uwydatnia to moment powrotu do podróży, w którym następuje zamiana ról z jej pierwszej części, teraz to wszyscy mają jedzenie , prócz Baryłeczki oczywiście. Tym razem jednak nikt nie zwraca na nią uwagi, nikt nie interesuje się nią , nie jest w stanie nic im zaoferować więc jej postać szybko ulega zapomnieniu. Kończąc czytanie tego krótkiego utworu można poczuć wiele negatywnych emocji w stosunku do ludzi, którzy ją tak podle wykorzystali. Coś na kształt duchowego, rozpaczliwego krzyku , spowodowanego jakże powszechną i zwykła ludzką głupotą. Najbardziej boli fakt, że historia z noweli ma swoje racje bytu we współczesnym świecie (zresztą jakby kiedykolwiek nie miała…) i dotyka często każdego z nas. Poświęcenie, to wielkie słowo; ludzie lubią go używać jak i wykorzystywać tych, których można nim scharakteryzować. Baryłeczka ofiarując siebie zostaje w naszych umysłach zbawiona, jednak zanim do tego dojdzie musimy prześledzić bolesną i wyboistą drogę jej wyboru. Drogę, którą dobrzy ludzie muszą przechodzić każdego dnia, jeśli zdecydowali się na jakiekolwiek ofiary w stosunku do innych.

Film Larsa von Trier’a „Przełamując Fale” wywołuje we mnie mieszane uczucia. Zresztą zapewne taki miał być jego efekt. Z jednej strony to, co robi Bess woła o pomstę do nieba, a z drugiej ukazuje jak wielkie jest uczucie miłości i przywiązania. Ostateczna ocena zachowania tej postaci zależy w dużej mierze od odbiorcy, czy jest typowym romantykiem, podziwiającym poświęcenie bohaterki czy też racjonalnym pozytywistą widzącym tylko to jak Jan manipuluje jej słabością. Jednak popadanie ze skrajności w skrajność nie pomoże przy interpretacji tego dzieła. Koncentrując się na samej Bess, trzeba zauważyć jej maniakalną wiarę, że to co robi jest dobre (a może jest…?). Spełniając szalone zachcianki męża , w imię miłości, doprowadza do swojej śmierci. Nurtują niesamowite zbiegi okoliczności, które w swej istocie zastanawiają , czy są tylko przypadkami czy też zrządzeniami boskimi. Racjonalna strona mówi: czy to możliwe aby Bóg uzdrawiał Jana za grzeszność Bess? Czy to nie niefortunne interpretacje Bess powodują jej coraz dalszy upadek? Strona opozycyjna , ta romantyczna, zdaje się dostrzegać misterny plan Boga co do odkupienia i zbawienia bohaterki. Być może ta droga, którą kroczy, ma przyczynić się do jej pełnego nawrócenia? I spowodować przemianę Jana? Ostatnia scena z filmu bardzo podkreśla tę ścieżkę interpretacyjną, w której dzwony bijące gdzieś z nieba, (jak dla mnie trochę w kiczowaty sposób psujące całokształt filmu) konkretnie TEGO Nieba, uświęcają postać Bess, sugerując jakby, że Niebo czyni ją świętą. Prostytucja jest grzechem, jednak czyniona z poświęcenia zostaje odkupiona, zmazując zło uczynku. Taki właśnie wniosek można wyciągnąć z tej historii. Jak zwykle jednak korci mnie, aby dodać: czy aby na pewno było warto (Bess)?

Baryłeczka, Bess, Sonia, trzy prostytutki, podkreślę słowo: prostytutki, w pierwszej chwili wzbudzają niechęć i odrazę. Jednak wystarcza chwila pobytu w ich wnętrzu, moment spędzony w ich umysłach by te negatywne emocje zginęły bezpowrotnie. Pozostaje zastanowienie nad sensem poświęcenia, które tak rzadko zostaje docenione, a raczej w ogóle zauważone przez ludzi. Oczywiście nie można zapomnieć o przyczynie poświęcenia, tj miłości. Nikt przecież nie ofiarowuje niczego z nienawiści czy dobrego wychowania, to aż zbyt oczywiste, jednak koniecznie musi zostać dostrzeżone. Miłość charakteryzuje wszystko, nadaje istnieniu sens i daje szansę na zrealizowanie siebie. Sonia kocha swoją rodzinę, Bess męża , a Baryłeczka wyrzuca z siebie pokłady miłości obejmujące wszystkich ludzi. Każda z nich coś zyskuje i coś traci, jednak ofiary nie powinno się postrzegać takimi kryteriami. Trzeba zauważyć druzgocący fakt, że miłość i tak wszystko zwycięży, wszystko pokona i zatriumfuje, czy to w tym czy przyszłym życiu czy też w samym umyśle z którego wypływa. Prawdziwa miłość jest potęgą, która nawet grzech potrafi obrócić w zbawienny czyn. Pozostaje jeszcze pytanie co zasługuje na miano prawdziwej miłości, ale to już temat, na który nie ma prostych ani tym bardziej jasnych odpowiedzi.