Rola przestrzeni w powieści Z. Nałkowskiej.

To właśnie chęć odnalezienia swojego sposobu na życie i pozbycia się „maski” prowadzi Józia przez kolejne etapy jego wędrówki. Gdy apodyktyczny belfer Pimko zabiera go siłą z „bezpiecznych” ścian znanego mieszkania, Józio staje się nagle świadkiem ścierania się różnych opcji, dokonywania wyborów i podejmowania decyzji. Poznaje problemy, które czekają na niego w szkole. Druga ważna zmiana miejsca związana jest z wykryciem innego rodzaju formy, której sedno kryje się w opozycji dwóch pojęć: staroświeckość – nowoczesność.

To właśnie chęć odnalezienia swojego sposobu na życie i pozbycia się „maski” prowadzi Józia przez kolejne etapy jego wędrówki. Gdy apodyktyczny belfer Pimko zabiera go siłą z „bezpiecznych” ścian znanego mieszkania, Józio staje się nagle świadkiem ścierania się różnych opcji, dokonywania wyborów i podejmowania decyzji. Poznaje problemy, które czekają na niego w szkole. Druga ważna zmiana miejsca związana jest z wykryciem innego rodzaju formy, której sedno kryje się w opozycji dwóch pojęć: staroświeckość – nowoczesność. Przebywając w domu Młodziaków Józio przygląda się zakłamaniu i hipokryzji rodziny, która za wszelką cenę chce się upodobnić do otaczających ich zmian w światopoglądzie społeczeństwa. Wieś stała się końcowym etapem zmagań bohatera z formą, ostatnim przystanią w poszukiwaniu własnej tożsamości. Razem z Miętusem, szkolnym kolegą, docierają do dworku ziemiańskiego w Bolimowie, siedziby rodziny Hurleckich. Cezary Baryka czuł, jakoby trafił na swoich braci. Wygłaszali oni idee, które od razu trafiały do jego mózgu i serca. Po powrocie do domu z radością powtarzał matce wszystko, co zostało mu powiedziane, starał się jak najlepiej wyjaśnić jej to, co było bardziej skomplikowane. Wygłaszał te opinie “z furią odkrywcy, który nareszcie trafił na swoją drogę”. Baryka nie poprzestał tylko na wiecach i zebraniach. Zaczął brać udział w pochodach do więzień, skąd wyciągano “różnych białogwardzistów, reakcyjnych generałów, wsławionych okrucieństwami”.Wpadał w szał, furię, gdy ktoś obcy przychodził na podwórko, bał się, ze ktoś chce zająć jego miejsce. Jedyną istotą, która okazywała Fitkowi zainteresowanie był Lulu, rasowy, zadbany, żyjący w dostatku pies, który w swojej łaskawości od czasu do czasu pozwalał bawić się Fitkowi ze sobą. Lulu, którego zabawa szybko nudziła, nie był w stanie zrozumieć zniewolenia Fitka. Żyjąc w świecie dostatku i życiowych wygód, zdolny był nawiązać z psem podwórkowym jedynie krótkotrwały kontakt, bez dalszych konsekwencji. Opisana historia dwóch psów obrazuje sytuacje warstw społecznych opisanych w „Granicy”. Właścicielka kamienicy, bogata mieszczanka, gardziła biednymi ludźmi, swoich lokatorów traktowała z pogardą, nie spotykała się z nimi, a za wszelkie sprawy np. meldunkowe odpowiedzialna była Elżbieta. Nie zauważała, że żyjąca w nędzy rodzinna Gołąbskich wegetuje w piwnicy, nie mając środków do życia. Rodzina ta nie była w stanie prawidłowo żyć, nie walczyła np. o swoje umierające dzieci, stać ją było jedynie na krótkotrwałe, będące efektem rozpaczy zrywy życiowe, powodujące nieszczęście. Bieda zniewoliła rodzinę, doprowadziła do apatii życiowej, niechęci do życia. Biedota nie była mile widziana tam, gdzie przebywali ludzie z wyższych sfer, ponieważ wzbudzała w nic pogardę i wstręt. Rozwarstwienie społeczeństwa ilustruje również przedstawiony we fragmencie widok z okien w mieszkaniu pani Kolichowskiej. Z pierwszych dwóch okien salonu i jadalni widać było zadbany ogródek właścicielki kamienicy, do którego dostęp miała ona sama i jej siostrzenica Elżbieta Biecka. Trzecie okno, które znajdowało się w sypialni panny Elżbiety wychodziło na szare, zaniedbane podwórko oddzielone od ogródka wysokim parkanem. Podwórko to dostępne było dla każdego, także dla dzieci najuboższej rodziny Gołąbskich, którzy zajmowali mieszkanie w piwnicy kamienicy. Taki sam, choć niewidzialny mur, oddzielał bogate mieszczaństwo od biedoty.