Człowiek wobec tajemnicy i spraw ostatecznych. Rozważ to zagadnienie, analizując i interpretując fragment „Procesu” Franza Kafki oraz wiersz „Dziewczyna” Bolesława Leśmiana.

„Wolę gmatwać tajemnice, niż je wyjaśniać. Kiedy bowiem tajemnica zostaje rozwikłana, przestaje być tajemnicą i nie skłania już do myślenia.” (Éric-Emmanuel Schmitt ) Człowiek na każdym kroku zmaga się z rozwikłaniem wielu tajemnic. Całe nasze życie, to wielka zagadka. Wciąż zadajemy pytania, na które nie dostajemy odpowiedzi. Często też wyjaśnienia, które otrzymujemy są niepełne bądź niezadawalające. Jaką postawę zatem przyjmujemy wobec tych dręczących nas sekretów i jaki mają one na nas wpływ?

„Wolę gmatwać tajemnice, niż je wyjaśniać. Kiedy bowiem tajemnica zostaje rozwikłana, przestaje być tajemnicą i nie skłania już do myślenia.” (Éric-Emmanuel Schmitt ) Człowiek na każdym kroku zmaga się z rozwikłaniem wielu tajemnic. Całe nasze życie, to wielka zagadka. Wciąż zadajemy pytania, na które nie dostajemy odpowiedzi. Często też wyjaśnienia, które otrzymujemy są niepełne bądź niezadawalające. Jaką postawę zatem przyjmujemy wobec tych dręczących nas sekretów i jaki mają one na nas wpływ? Czy ktokolwiek z nas potrafiłby rozstrzygnąć jednoznacznie kwestię spraw ostatecznych – śmierci, celu istnienia? Problemy te poruszają m.in. Bolesław Leśmian i Franz Kafka, ukazując ich pozytywne i negatywne aspekty. Człowiek bowiem potrzebuje możliwości dążenia do celu, poznawania. Leśmian w balladzie „Dziewczyna”, opisuje jak dwunastu braci „zbadało mur od marzeń strony” w poszukiwaniu tajemnic tego świata, tęskniąc za czymś nieuchwytnym, nieodgadnionym. Tajemnicza dziewczyna jest wyobrażeniem ich ideału, spełnieniem marzeń. Choć słychać tylko jej głos, bracia zakochują się w niej i są w stanie oddać swoje życie aby ją ocalić. Tytułowa dziewczyna jest symbolem przegranej z góry sprawy, snu na jawie. Bracia twierdząc “łka, więc jest” odrzucają zasady zdrowego rozsądku, zawierzając własnym domysłom. Ukazują tym ślepą wiarę w to, że jest jakaś sprawa za którą warto walczyć. Bohaterowie chwytają za młoty i postanawiają uwolnić dziewczynę, rozbijając dzielący ją od nich mur, jednak umierają w jednej chwili nie osiągnąwszy celu. Ich pracę natychmiast podejmują cienie, które też nie wytrzymują trudów ciężkiej pracy. „I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera…I nigdy dość, i nigdy tak, jak pragnie tego ów, co kona!…”. Jest to opis wielokrotnej śmierci, śmierci nadziei nie tylko cielesnej, ale również duchowej. Podjęcie walki, pomimo tego, że jakaś cząstka nas już w to nie wierzy, że jakaś cząstka „umarła”. Bracia walczą ze złudzeniem i gorzką prawdą, która ukazuje się im na końcu- „Bo to był głos i tylko - głos, i nic nie było oprócz głosu!”. Ich walka okazuje się daremna, marzenie rozwiewa się w jednej, krótkiej chwili. Jednak nie to jest najważniejsze. Najbardziej istotne jest samo podjęcie walki, nawet w obliczu świadomości, że może ona okazać się bezcelowa. Nasuwa się tu skojarzenie z tysiącami żołnierzy z okresu II wojny światowej, którzy oddali swe życie za ojczyznę, idąc w bój ze słowami Juliusza Słowackiego na ustach: „Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei(…) A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei, Jak kamienie przez Boga rzucone na szaniec!…” Można zadać sobie przy tym pytanie: Dlaczego pozwolili zapracować się na śmierć? Czemu nie odstąpili od tej nierównej walki? Ponieważ każdy człowiek znajduje w końcu coś za co będzie walczył do końca, do ostatka sił. Pieniądze, życie, rodzinę czy też miłość. W każdym człowieku tkwi pragnienie znalezienia sensu, znalezienia czegoś na czym tak bardzo by mu zależało, że byłby gotów zapłacić najwyższą cenę - poświęcić się. Drzemie w nas chęć odkrycia tajemnicy, spojrzenia poza „szarą” rzeczywistość i ujrzenia piękna, któremu nie moglibyśmy się oprzeć. Wystarczy tylko głos – przebłysk nadziei żebyśmy rzucili wszystko i ścigali nieosiągalne marzenie. W takim momencie odrzucamy wszelkie zasady zdrowego rozsądku, nie chcemy słuchać nikogo, kto mógłby odwieść nas od wybranej drogi. Oddajemy się sprawie każdą cząstką naszego ciała, naszej duszy a gdy powoli zaczynamy dostrzegać, że sprawa nie ma sensu te cząstki powoli umierają. Reszta jednak nadal walczy, pracuje i nadal podgrzewa fałszywą nadzieję. A potem, gdy wreszcie opadają złudzenia i widzimy, że przegraliśmy upadamy i nie jesteśmy już w stanie się podnieść. Wszystko co posiadaliśmy poświęciliśmy przegranej z góry sprawie. Nie mamy już siły walczyć. Wiersz składa się z dwudziestu dwóch wersowych strof, a każdy z wersów napisany jest regularnym siedemnastozgłoskowcem. To sprawia, że rytm utworu jest melodyczny. Wskazują na to również rymy parzyste żeńskie. Do tego pojawia się w wierszu wers pełniący funkcję refrenu: „O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!”. Poeta zawiera w utworze wiele środków poetyckich, które kreują świat przedstawionych zdarzeń pełen symboli. Inny sposób ukazania rozpatrywanego problemu przedstawiony jest w utworze „Proces” Franza Kafki. Poglądy autora na tę kwestię doskonale obrazują słowa Gustawa Herling – Grudzińskiego: „Nie ma rzeczy gorszej niż strach bezprzedmiotowy, strach przed nieznanym, przed groźną tajemnicą, która zdaje się czaić wszędzie.” W analizowanym fragmencie Kafka przedstawia wydarzenia rozgrywające się w katedrze, której wnętrze odzwierciedla uczucia kłębiące się w duszy Józefa K. Jej przestrzeń przytłacza go, czuje się opuszczony i samotny. Lęka się duszącej świadomości wiszącej nad nim grozy. Grozy owianej tajemnicą. „Przechodził tam pomiędzy pustymi ławkami, a ogrom katedry zdawał się dosięgać właśnie samej granicy tego, co człowiek jeszcze znieść może.” Odczuwa pustkę katedry, a jednocześnie czuje się obserwowany. Po wygłoszeniu kazania przez księdza kierowanego do niego, bohater przyznaje: „przedtem myślałem, że wszystko musi się dobrze skończyć teraz sam w to nieraz wątpię. Nie wiem jak to się skończy” . Bohater zaczyna odczuwać lęk przed wyrokiem, częściowo traci nadzieję na ocalenie. Wątpliwości co do rozstrzygnięcia procesu, powolna utrata wiary w to, że człowieka niewinnego nie można przecież skazać ujawniają się. Narasta w nim świadomość obecności siły wyższej, która kieruje losem człowieka i której nie można się przeciwstawić. Lecz zachowuje resztki nadziei na to, że zdoła odwrócić grożący mu wyrok, wiarę w to, że wszystko się „ułoży” i że istnieje jeszcze jakaś szansa, której nie wykorzystał, jakieś rozwiązanie. Poszukuje możliwości na udowodnienie słuszności swoich racji - „Chcę jeszcze szukać pomocy(…)są jeszcze pewne możliwości, których nie wyzyskałem”. Duchowny próbuje uświadomić K., że zbyt wiele nadziei pokłada w pomocy innych ludzi. Oskarżony powoli dojrzewa do zrozumienia położenia w jakim się znalazł. Poszukuje ukojenia i nadziei w słowach księdza, który jednak może mu już tylko uświadomić nieuchronność losu i fakt, że człowiek jest „marionetką w ręku przeznaczenia”. Józef K. próbuje uciec od prawdy, walczy jeszcze o zachowanie wiary. Powoli jednak uświadamia sobie co go czeka. Ostatki nadziei gasną tak, jak wygaszane przez zakrystiana świece: „I właśnie teraz zaczął zakrystian gasić na wielkim ołtarzu świece jedną za drugą”. Duchowny wybucha gniewem, chcąc uświadomić Józefowi K. jak bardzo jest ślepy. Pragnie otrząsnąć go z iluzji jaką wokół siebie wytworzył. Nie zawsze bowiem jest tak, że dobrym ludziom nie dzieje się krzywda. Świat totalitarny jest brutalny i niesprawiedliwy. Próżne staje się poszukiwanie w nim prawdy i miłosierdzia, gdyż nacechowany jest strachem oraz niepewnością każdego kroku. Analizowane utwory wskazują wyraźnie na to, jak różne są podejścia do tajemnic obecnych w naszym życiu. Bolesław Leśmian w „Dziewczynie” pokazuje, że ważniejszy od poznania sekretu jest proces dochodzenia do niego, choć w rzeczywistości może okazać się pustką. Jego wiersz jest niejako hołdem dla bohaterstwa człowieka, który podnosi się po upadku i walczy aż do utraty tchu, gotowy zapłacić najwyższą cenę. Nie dba o swoje życie jeżeli może je złożyć w ofierze sprawy. Sprawy mistycznej i kuszącej, która przyzywa jak piękny głos nieznajomej dziewczyny. Dziewczyny, która jest parabolą marzeń, idei i celów. Z kolei dzieło Kafki przedstawia tajemnicę w zgoła odmiennym ujęciu. W „Procesie” bohater czuje przed nią lęk, wzbudza ona grozę i sprawia, że Józef K. jest w jej obliczu jedynie małym, samotnym człowieczkiem. I choć od samego początku swego procesu był przekonany o niesłuszności przypisanej mu winy, to do końca została ona dla niego wielką niewiadomą. Początkowo bohater poszukiwał pomocy u innych, lecz okazała się ona nieskuteczna. Prawie do samego końca wierzył, że istnieje jakiś sposób na udowodnienie swej niewinności. Dopiero kazanie kaznodziei oświeciło jego umysł i dotarło do niego, że od spraw które są z góry przesądzone na niepowodzenie nie ma odwrotu, gdyż czuwają nad tym wyższe siły. W państwie totalitarnym nie ma bowiem pewności jutra, jest tylko krucha nadzieja na przeżycie kolejnego dnia z głową pokornie spuszczoną.