Monolog róży

Minął już jeden dzień od kiedy odszedł Mały Książę. Przez cały czas obwiniam się za jego odejście. Często byłam dla niego niemiła, ciągle o coś go prosiłam, nie dziękując. Gdybym zwracała uwagę na to co czyje i nie byłabym tak bardzo skupiona na swojej osobie, zapewne dalej by się mną opiekował i może nawet byśmy oglądali teraz wspólnie zachód słońca. Podczas jednej z ostatnich rozmów z ukochanym przekonywałam go, że moje cztery kolce obronią mnie przed tygrysem z pazurami, teraz na samą myśl o dzikich zwierzętach, jakie mogą przyjść, kiedy będę spała, odczuwam lęk i strach.

Minął już jeden dzień od kiedy odszedł Mały Książę. Przez cały czas obwiniam się za jego odejście. Często byłam dla niego niemiła, ciągle o coś go prosiłam, nie dziękując. Gdybym zwracała uwagę na to co czyje i nie byłabym tak bardzo skupiona na swojej osobie, zapewne dalej by się mną opiekował i może nawet byśmy oglądali teraz wspólnie zachód słońca. Podczas jednej z ostatnich rozmów z ukochanym przekonywałam go, że moje cztery kolce obronią mnie przed tygrysem z pazurami, teraz na samą myśl o dzikich zwierzętach, jakie mogą przyjść, kiedy będę spała, odczuwam lęk i strach. Gdyby był tu Mały Książę, na pewno by mnie uspokajał, mówił że nic nie przyjdzie ale go tu nie ma i po przeze mnie. Przez cały czas wyrzucam sobie, że nie doceniałam jego poświęceń. Podlewał mnie, abym miała co jeść, zakładał na noc klosz bym nie zmarzła, ustawiał parawan by ochronić mnie przed przeciągami, zabijał te nieszczęsne gąsienice, które przez cały czas podgryzają moje piękne listka. Teraz kiedy Mały Książę odszedł jestem brzydka, gdyż nie mam już dla kogo żyć. On odszedł z mojej winy i zapewne szybko nie wróci ale kiedy następnym razem odwiedzi swoją planetę ujrzy to co pozostał po mnie. Ale żeby się nie zamartwiał że to z jego winy zmarłam pozostawię mu lis. Napisze w nim że po jego odejściu się zmieniłam i zrozumiałam, że w najważniejszą osobą na tej planecie nie byłam ja tylko on. Mały Książę poświęcił mi tyle czasu, a ja go nie doceniłam tera ponoszę za to konsekwencje umierając z rozpaczy i tęsknoty oglądając zachód słońca który tak bardzo lubi. Okłamałam Go, mówiąc że jestem jedyna w cały wszechświecie, a on mi uwierzył. Gdybym mogła cofnąć czas, na pewno bym go nie okłamywała, rozmawiałabym z nim o jego uczuciach i może wtedy by mnie nie opuścił, a pokochałby tak mocno ja kocham jego. Popadam w coraz większość rozpacz na myśl że mój ukochany mógł podczas swojej podróży zakochać się w innym kwiecie lub w czym innym, zapominając o mnie. Może teraz wspólnie odlądają zachód słońca lub rozmawiają ze sobą. Być może został ranny lub walczy z tygrysem z ostrymi pazurami i to wszystko przeze mnie przez mój egoizm. Ale teraz jestem już innym kwiatem i gdybym mogła chodzić zaczęłabym go szukać, aby przekonać się że nic mu nie jest.